Reklama

Kontuzja Jacha – podręcznikowy przykład sytuacji lose-lose-lose

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2017, 19:48 • 3 min czytania 5 komentarzy

Piotr Stokowiec. Marcin Dorna. Kibice Zagłębia Lubin. Kibice młodzieżowej reprezentacji Polski. Dziś w sercach wszystkich tych osób mógł się pojawić dręczący niepokój. Jak bowiem informuje oficjalna strona Zagłębia, stoper lubińskiego klubu Jarosław Jach z powodu kontuzji stawu skokowego, nie dającej się wyleczyć zachowawczo, musi się poddać operacji. Która niestety wyklucza go z gry na ładnych parę tygodni. 

Kontuzja Jacha – podręcznikowy przykład sytuacji lose-lose-lose

Dlaczego to tak fatalna informacja dla wszystkich tych osób? Przede wszystkim Jach to arcyważny klocek w układance Piotra Stokowca. Gdyby Zagłębie było wieżą z klocków Jenga, Jach byłby jednym z tych, których wyciągnięcie może być dla stabilności całości konstrukcji najbardziej ryzykownym posunięciem. W tym sezonie do 19. kolejki włącznie grał od dechy do dechy, dopiero w 20. Piotr Stokowiec zdecydował się go zdjąć po nieco ponad godzinie gry. Wiosnę zaczął jednak znów od 90 minut.

90 minut, które, jak się okazuje, mogły zaważyć na straconej przez niego reszcie sezonu. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że w meczu z Arką walcząc o górną piłkę źle stanąłem przy lądowaniu. Na początku tego tygodnia przeszedłem badania w klinice w Warszawie – mówi bowiem Jach na łamach dzisiejszego „Przeglądu Sportowego”.

W tej sytuacji Piotra Stokowca zwyczajnie musiała rozboleć głowa, bowiem został de facto z dwoma zdrowymi stoperami – mającym na koncie ledwie 467 rozegranych minut w tym sezonie Sebastianem Maderą i Lubomirem Guldanem. Co gorsza, spośród trójki: Jach, Madera, Guldan, to właśnie najmłodszy z nich brylował najczęściej. W raporcie InStat za rundę jesienną mógł się pochwalić najwyższym współczynnikiem InStat Index (244) spośród wszystkich obrońców „Miedziowych”, a u nas obecnie legitymuje się drugą najwyższą notą wśród defensorów swojego klubu (5,10, tylko Tosik miał wyższą – 5,17).

Serce musiało zaboleć także Marcina Dornę, u którego przez ostatnie dwa lata Jach opuścił tylko 12 minut. Jego bilans lat 2015-2016 w kadrze U-21, będącej już na ostatniej prostej przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy w Polsce wyglądał następująco:

Reklama

– 90 minut ze Szwecją (0:0)
– 90 minut z Izraelem (3:1)
– 90 minut z Rumunią (0:0)
– 90 minut z Norwegią (1:0)
– 90 minut z Ukrainą (0:1)
– 90 minut z Finlandią (1:0)
– 78 minut z Białorusią (3:0)
– 90 minut z Węgrami (1:1)
– 90 minut z Ukrainą (2:0)
– 90 minut z Czarnogórą (6:0)
– 90 minut z Niemcami (1:0)

Już patrząc po samych wynikach nie jest też trudno odgadnąć, co było do tej pory jedną z największych sił reprezentacji Marcina Dorny. To superszczelna obrona, która w jedenastu meczach na przestrzeni dwóch lat ani razu nie dopuściła do straty więcej niż jednej bramki w meczu. Która pomogła golkiperom strzegącym polskiej bramki zachować siedem czystych kont i której nie potrafiły sforsować ani zawsze mocna niemiecka młodzieżówka, ani Szwedzi, którzy przecież chwilę wcześniej zostali mistrzami Europy w tej kategorii wiekowej. I którzy byli przecież na mecz z Polską zasileni piłkarzami zdobywającymi tytuł najlepszego zespołu kontynentu, a którzy jeszcze nie byli na nową falę w U-21 za starzy.

Uraz złapany w tak newralgicznym punkcie sezonu jest też przykry dla samego zawodnika, którego – co tajemnicą nie jest – wnikliwie obserwowali wysłannicy kilku naprawdę poważnych europejskich marek. Końcówka sezonu to czas, gdy wiele klubów dokonuje przesiewu zawodników wpisanych na wstępną listę celów transferowych. Sytuacja, w której Jach nie może się ewentualnemu przyszłemu pracodawcy pokazywać tydzień w tydzień, na pewno nie sprzyja jego promocji

Zagłębie traci więc kluczowego stopera przed najważniejszymi meczami rozgrywek. Jarosław Jach – szansę na pokazanie się jeszcze kilka razy skautom zagranicznych klubów, którzy jego nazwisko mają już od dawna zapisane w swoich notesach. Marcin Dorna – przekonanie, że jego dotychczasowy pewniak na środku obrony będzie przygotowany na sto procent do najważniejszej imprezy roku.

Jeżeli to nie jest książkowy przykład sytuacji lose-lose-lose, to doprawdy nie wiemy, co mogłoby nim być.

fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...