Reklama

Benzema puszcza oko hejterom. Przechadzka Realu na Ipurua

Janusz Banasinski

Autor:Janusz Banasinski

04 marca 2017, 18:32 • 3 min czytania 4 komentarze

Pościgi, strzelaniny, skandale i wszelkiej maści awantury. Sędziowskie kompromitacje, hitchcockowskie końcówki i wzajemne oskarżenia. Nie będzie wielkiej przesady, jeśli stwierdzimy, że w ostatnich meczach Realu Madryt działo się wszystko lub niemal wszystko. Po kilkutygodniowym rollercoasterze nadszedł jednak dzień, w którym piekło zamarzło, a na Saharze odnotowano rzęsiste opady deszczu. Królewskim w potyczce z Eibarem tym razem ani przez chwilę nie przeszło bowiem przez myśl, by zadbać o jakąkolwiek dramaturgię.

Benzema puszcza oko hejterom. Przechadzka Realu na Ipurua

Czy możemy dziś mówić o meczu bez historii? Gdyby się uprzeć, pewnie i tak. Szczerze, bardziej odnosimy jednak wrażenie, że widzieliśmy spotkanie, którego Real potrzebował od dłuższego czasu. Takie, w którym widać, że Królewscy nie przejmują się gadaniną o trudnym baskijskim terenie czy “zawsze groźnym rywalu” kreowanym na jedną z rewelacji La Liga, lecz po prostu wychodzą na murawę i robią swoje. Bez trzymania do końca w niepewności, bez budzenia kolejnych wątpliwości i bez przyprawiania fanów o pianę na ustach. Pach, pach, pach i po sprawie. Tak, jak powinien rozprawiać się z ekipami podobnego kalibru jeden z głównych kandydatów do mistrzostwa.

Bez cienia wątpliwości nie było to też starcie bez historii dla Karima Benzemy. Mało który z piłkarzy “Los Blancos” w ostatnim czasie spotykał się z równie ostrą krytyką, jak Francuz. Kibice i prasa już od dłuższego czasu kwestionowali jego przydatność, z każdym dniem coraz głośniej domagając się w wyjściowej jedenastce Álvaro Moraty. Dziś – pod nieobecność Cristiano Ronaldo i Garetha Bale’a – Benzema nie mógł jednak zaliczyć lepszego spotkania na przełamanie. Karim zagrał bowiem – co tu dużo gadać – najzwyczajniej w świecie kapitalnie. Wystarczy powiedzieć, że miał on udział przy wszystkich czterech golach dla Realu. Pierwsze dwa strzelił samemu po wykończeniu z bliskiej odległości, przy trzecim zaliczył asystę do Jamesa, przy czwartym zaś kapitalnie wypuścił Asensio i pewnie zaliczyłby kluczowe podanie, gdyby nie fakt, że Hiszpan musiał jeszcze dobijać uderzenie Kolumbijczyka, które wylądowało na słupku.

W ogólnym rozrachunku po Realu nie było widać jakiegoś szczególnego podkurwienia przebiegiem ostatnich starć czy chęci udowodnienia czegokolwiek niedowiarkom. Królewscy zagrali po prostu bardzo solidnie, przyjemnie dla oka i – co wydawać się może najistotniejsze – skoncentrowani od samego początku. Wysokie zwycięstwo trudno w tym przypadku nazwać inaczej niż naturalną koleją rzeczy. Eibar na tle ekipy Zidane’a w zasadzie w niczym nie przypominał zespołu, który w tym sezonie zebrał tyle pochwał. Tak czy owak, Baskom ostatecznie udało się jednak wrzucić “Los Blancos” jeden kamyczek do ogródka – na 1:4 po dośrodkowaniu Pedro Leóna z prawej strony do siatki trafił Rubén Peña. Na ugranie czegokolwiek było już mimo wszystko zdecydowanie za późno.

Choć liga za sprawą Realu ciekawsza stała się już jakiś czas temu, tym razem Królewscy doszli do wniosku, że kolejny thriller byłby już przegięciem. I w sumie dobrze – chwila przerwy od dreszczowców chociaż na moment pozwoli nam unormować ciśnienie.

Reklama

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Hiszpania

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
5
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

4 komentarze

Loading...