Reklama

Może znajdę sobie dziewczynę w Polsce? Prezes Legii ma córkę?

redakcja

Autor:redakcja

03 marca 2017, 09:21 • 11 min czytania 10 komentarzy

Uważam, że twardy charakter pomaga mi na boisku. Nie pękam przed rywalami i nie odstawiam nogi. To prawda, w Ferencvarosie miałem konflikt z trenerem, ale to nic wielkiego. Po prostu szkoleniowiec kogo innego wyznaczył do stałego fragmentu, a ja zabrałem piłkę i wykonałem rzut rożny. Trener się wściekł. Od słowa do słowa i wyszła z tego kłótnia. Ale to nie było nic poważnego. Na pewno w Budapeszcie nie spaliłem za sobą mostów. W Pecsi miałem problemy przez romans z córką prezesa? Może znajdę sobie dziewczynę w Polsce? Prezes Legii ma córkę? – mówi w wywiadzie dla „Super Expressu” węgierski pomocnik Legii Dominik Nagy.

Może znajdę sobie dziewczynę w Polsce? Prezes Legii ma córkę?

FAKT

„Fakt” serwuje nam „krętą drogę wychowanka”, czyli Michała Kopczyńskiego.

Mecze dzielą niecałe cztery miesiące. Pierwszy w trzeciej lidze, drugi w Lidze Europy. Oba na stadionie z areną w nazwie, ale jakże różnych. Na Dolcan Arenie i Amsterdam ArenA. Liczba kibiców na trybunach nieporównywalna, podobnie jak stawka. Wspólny mianownik – kapitan Legii Michał Kopczyński (25 l.).

Pomocnik najpierw wyprowadzał na boisko rezerwy Legii na spotkanie z drugim zespołem Jagiellonii (0:2), by kilkaset dni później włożyć na ramię opaskę w starciu z Ajaksem (0:1).

Reklama

Obszerniej sylwetkę „Kopy” przedstawia „PS”, tam też cytujemy dłuższy fragment tekstu.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.51.29

Dariusz Wdowczyk rusza na ratunek Piastowi.

– Obraz zespołu nie jest budujący. Nie wygląda też na to, że relacje są właściwe. Od niespodziewanego odejścia i powrotu mogła się zacząć lawina zdarzeń, której efekty widać teraz – mówi Faktowi były prezes Piasta Józef Drabicki.

Następca Czecha ma zostać przedstawiony dziś i ma nim być Dariusz Wdowczyk. Co ciekawe debiut trenera przypadnie na mecz z Wisłą… w której ostatnio pracował. 

GAZETA WYBORCZA

Reklama

W „Wyborczej” dziś: skoki, lekkoatletyka i siatkówka. Piłki nożnej – nie stwierdzono. Lecimy dalej.

SUPER EXPRESS

Grzegorz Goncerz przewiduje, kto w tym sezonie włączy się do walki o awans do ekstraklasy.

– Przed sezonem mówiono, że pierwsza liga będzie wyrównana i jesienią się to potwierdziło – ocenia lider katowickiej drużyny. – Faworyci to Zagłębie Sosnowiec, Miedź Legnica, Chojniczanka. Może Pogoń Siedlce i byli spadkowicze z Ekstraklasy, czyli Górnik Zabrze i Podbeskidzie, które na razie jest w środku stawki, ale przy dobrej serii może doskoczyć do czołówki. Zapowiada się pasjonująca walka do samego końca. Nie będzie tak, że zespoły, które teraz zajmują miejsca w dole, będą dostarczycielami punktów. Pokazała to rok temu Olimpia Grudziądz, która była skazywana na spadek, a miała fantastyczną wiosnę – dodaje piłkarz GKS-u.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 08.00.34

Dominik Nagy twierdzi, że trudny charakter to na boisku jego atut.

Zanim trafiłeś do Legii, wyprzedziła cię plotka, że masz trudny charakter i jesteś kłótliwy. Z Ferencvarosem rozstałeś się w gniewie.
Uważam, że twardy charakter pomaga mi na boisku. Nie pękam przed rywalami i nie odstawiam nogi. To prawda, w Ferencvarosie miałem konflikt z trenerem, ale to nic wielkiego. Po prostu szkoleniowiec kogo innego wyznaczył do stałego fragmentu, a ja zabrałem piłkę i wykonałem rzut rożny. Trener się wściekł. Od słowa do słowa i wyszła z tego kłótnia. Ale to nie było nic poważnego. Na pewno w Budapeszcie nie spaliłem za sobą mostów.

Podobno w swoim pierwszym klubie Pecsi Mecsek miałeś problemy przez romans z córką prezesa?
To prawda, byliśmy razem, ale to już przeszłość. Może znajdę sobie dziewczynę w Polsce? Prezes Legii ma córkę? (śmiech) Żartuję. Jestem tu po to, żeby grać w piłkę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka należy do naszego brązowego medalisty z Lahti, Piotra Żyły.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.54.19

W środku dziś znajdujemy jednak naprawdę dużo piłki. Zaczynamy od Ligowego Weekendu.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.54.39

Lech – Lechia, czyli starcie wygłodzonych pretendentów. Antoni Bugajski przedstawia trenerów Lecha i Lechii oczami ich byłych klubowych kolegów.

– Miał fajne poczucie humoru. Nenad to generalnie raczej spokojny chłopak. I tylko jeżeli coś nie szło, potrafił pokazać charakter, czasami nawet nerwowość i frustrację. Z drugiej strony starał się trzymać nerwy na wodzy. Podobało mi się, że w razie potrzeby umiał przyostrzyć grę, doskonale wyczuwał wtedy impuls, który szedł od drużyny – charakteryzuje chorwackiego szkoleniowca Kłos.

Ale Nowak też ma istotne zalety. – Super, że taki ktoś jak Piotrek wkroczył do polskiej ligi. On nie myśli zachowawczo, nie fiksuje się na liczeniu statystyk. Chce grać w piłkę, atakować, jest pozytywnie nastawiony i zawsze wierzy w sukces – ocenia Radosław Michalski, prezes Pomorskiego ZPN, a kiedyś kolega Nowaka z reprezentacji. – Po przyjściu Nowaka do Lechii okazało się, że drużyna potrafi grać ładnie i do tego są wyniki. Ale niech tak miło nie będzie: momentami zdarza się lekka drzemka i to trzeba naprawić. Nie oczekuję, że Lechia będzie grała 90 minut na wysokich obrotach w ofensywie. Ale jeśli zespół przez jakiś czas nie atakuje, to niech przynajmniej porządnie się broni.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.54.48

Ofensywni Olkowicz i Wołosik prezentują z kolei sylwetkę Adama Mandziary. Dobrotliwego, szczodrego, ale i momentami bezwzględnego prezesa, a wcześniej – menedżera.

Bo piłkarzy z Polski menedżer reprezentował tych z najwyższej półki, a przyjeżdżając do hotelu na zgrupowania reprezentacji siedział otoczony wianuszkiem klientów. Jednym z nich był Krzynówek. Pomocnik przez jedenaście lat występował w Niemczech, podpisywał kontrakty m.in. z Bayerem Leverkusen i VfL Wolfsburg. – Trafiłem tam dzięki Adamowi, więc trudno uznać naszą współpracę za inną niż dobra. Ma świetne rozeznanie na rynku niemieckim, ale siatka jego kontaktów sięga każdego zakątka w Europie – chwali Krzynówek.

Kiedy prosimy o opinię innych jego byłych piłkarzy, większość wykręca się, że nie chce mieć z Mandziarą nic wspólnego. Były reprezentant przysłał esemesa: „Wybaczcie, ale nie chce mi się grzebać od nowa w tym gów… z przeszłości. Odpuszczę ten temat”.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.54.56

„Chwili z” Izy Koprowiak – Grzegorz Wojtkowiak. O dzieciach, książkach, grze w Niemczech…

Znał pan język niemiecki?
Gdy podpisywałem kontrakt z TSV, umiałem powiedzieć: danke i bitte. To był ciężki czas. Do Monachium przyszło czterech obcokrajowców, żaden nie znał języka. Klub zorganizował lekcje niemieckiego, ale po angielsku. Najwięcej nauczyłem się słuchając kolegów w szatni. Pierwsze, czego się nauczyłem, to formułka: „Nie mówię dobrze po niemiecku, ale próbuję”. Kiedy jeździłem z klubem na akcje promocyjne i dostawałem do ręki mikrofon, od razu mówiłem: „Jestem DJ z Polski, miksuję po niemiecku, polsku i angielsku.” Miałem jedną zasadę: nigdy nie udzieliłbym wywiadu po niemiecku przed kamerą.

Zanim nauczył się pan języka, padł ofiarą żartów?
Siedziałem w szatni TSV, usłyszałem, że mam iść do biura na zdjęcie do akredytacji stadionowej. Kazali mi założyć białą koszulkę, ustawili na tle zwykłej ściany. Dwa dni później zobaczyłem to zdjęcie wywieszone w szatni, ale na koszulce było wydrukowane po niemiecku „Dajcie mi innego współlokatora”. Z polskim tłumaczeniem, ale robionym automatycznie, przez internet, bo brzmiało: „Chcę mieć sąsiad inny”. Chodziło o Marina Tomasova, z którym byłem w pokoju. Szatnia uważała, że czasem był nadpobudliwy, zbyt pewny siebie. Mnie nie przeszkadzał, ale Niemcy mają twarde zasady, są nastawieni na jeden cel. Nawet wspólne wyjście na obiad graniczyło z cudem.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.55.13

Następnie „Przegląd” prezentuje drogę od kapitana do kapitana Michała Kopczyńskiego. Tutaj fragment o początkach w Legii.

Musiał nauczyć się czekać w trakcie przerywanej kontuzjami kariery, najmniej cierpliwy był na początku życia. Niewiele brakowało, by zapłacił za to najwyższą cenę, ostatecznie jedynym skutkiem jest miejsce urodzenia. Choć jest warszawiakiem, na świat przyszedł w Zamościu. Termin porodu przewidywano na sierpień, więc w czerwcu jego mama pojechała w odwiedziny do krewnych. Nieoczekiwanie narodziny zaczęły się znacznie szybciej – w sobotę 13 czerwca, Michał pierwszy oddech zaczerpnął w poniedziałek 15.

– Jego życie było zagrożone, na szczęście wszystko się ułożyło. Pierwsze dwa miesiące spędził u dziadków pod Zamościem, we wrześniu przyjechał do Warszawy – wspomina tata piłkarza Piotr Kopczyński. Czekanie opłaciło się Michałowi siedem lat później podczas naboru do Legii. Na pierwszej turze jego ojciec zjawił się, żeby przeprowadzić rekonesans. Chmara dzieciaków, kilka grup, wszystkie w jednym momencie uganiały się za futbolówką. – Powiedziałem Michałowi: „Ustaw się z boku, piłka i tak ciągle wypada z tego gąszczu, sama do ciebie przyleci, a będziesz miał więcej miejsca” – opowiada Piotr. Syn posłuchał rady taty, spokojnie czekał w bocznych sektorach, strzelił kilka goli, po kilku minutach jego imię i nazwisko zapisał Jacek Bednarz, który prowadził jego grupę.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.55.32

Dalej – sylwetka obieżyświata Milana Borjana, nowego bramkarza Korony, który między swoimi kolejnymi miejscami pracy przebył już 36 099 kilometrów.

Starcia na Bałkanach dobiegały końca, kiedy w lipcu wojska dotarły do Knina, rodzinnej miejscowości piłkarza leżącej w Chorwacji, ale zamieszkałej w większości przez Serbów. – To było piekło. Zabraliśmy tylko najbardziej potrzebne rzeczy i uciekliśmy do Belgradu – wspomina.

Przeprowadzka przyniosła tylko chwilową stabilizację. Cztery lata po ich ucieczce z Chorwacji, na Belgrad spadły bomby wojsk NATO. Rodzice Borjana po raz drugi musieli podjąć decyzję o emigracji. Tym razem uciekali zdecydowanie dalej – do Kanady. Na początku mieszkali w hotelu, znów nie mając nic. – Pracowaliśmy całą rodziną. Najpierw rozwoziliśmy gazety. Codziennie wstawałem o czwartej rano, wsiadałem na rower i ruszałem w trasę – wspomina bramkarz Korony.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.55.50

Sebastian Steblecki największym wygranym zimowych przygotowań Cracovii.

– Dobra dyspozycja na treningach i w sparingach sprawiły, że zacząłem na niego stawiać – tłumaczy trener. We wszystkich trzech wiosennych meczach Steblecki wychodził w podstawowym składzie. A ostatnio wreszcie doczekał się nawet gdy na swojej ulubionej pozycji, czyli za plecami napastnika. Początkowo trener ustawiał go na lewej pomocy, ale od momentu, gdy kontuzji doznał Miroslav Covilo, wychowanek stał się głównym dyrygentem gry krakowian. Jego współpraca z Krzysztofem Piątkiem na razie układa się bardzo dobrze. I to nie tylko na boisku. – Jest jakaś chemia między nami. Mieszkamy na zgrupowaniach w jednym pokoju i spędzamy czas poza treningami. Nasze dziewczyny się polubiły, więc często jeździmy wspólnie na obiady, bywamy u siebie w domach, rozmawiamy ze sobą dużo, a to potem pomaga na boisku.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.56.09

Maciej Kaliszuk z kolei przybliża nam Cilliana Sheridana, piłkarza… mocno nietypowego.

Cillian wygląda inaczej niż większość znanych mi graczy. Słucha innej muzyki, ma głębsze przemyślenia. Brakowało mu jednak determinacji, by w pełni wykorzystać swój talent. Nie chcę powiedzieć, że zachowywał się nieprofesjonalnie, ale w życiu miał za dużo aktywności poza futbolem – mówi nam Mark McGhee, były menedżer Motherwell, gdzie siedem lat temu występował Cillian Sheridan. Jednym z zajęć Irlandczyka były studia z fizjologii.

O jego specyficznej osobowości może też świadczyć inna sytuacja. W telewizji wystąpił w śmiesznym czerwonym swetrze w choinki, co naraziło go na liczne docinki ze strony kolegów. – Większość młodych ludzi pragnie wyglądać modnie. Sheridan ubierał się fatalnie. Nie wiem, czy chciał, by ludzie się z niego śmiali, czy się tym nie przejmował. W ogóle miał niezbyt poważne podejście do życia, może przez to osiągnął dużo mniej niż mógł – opowiada Ronnie Cully, emerytowany dziennikarz, który przez kilkadziesiąt lat pisał o Celticu i z bliska obserwował nowego piłkarza Jagiellonii, gdy ten grał w drużynie obecnego mistrza Szkocji.

Poza Ligowym Weekendem, przegląd serwuje między innymi tekst o rezygnacji Luisa Enrique. Ignasi Noguer z L’Esportiu de Catalunya uważa, że osoba nowego trenera może być kluczowa, by Messi pozostał w klubie.

– Nikt nie wie, co dzieje się z Leo. Wszyscy wierzą, że zostanie, bo jego rodzina czuje się w Katalonii świetnie, a Camp Nou jest jego domem, ale rozmowy prowadzone w ostatnich miesiącach nie dają wielu powodów do optymizmu. Nazwisko trenera będzie miało duży wpływ na jego przyszłość, podobnie jak i letnie transfer, które w obecnym kształcie drużyny Barcelona musi przeprowadzić – uważa Noguer.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.56.36

Decyzję Enrique komentuje też w rozmowie z „PS” Jimmy Burns, autor książki „Barca. Życie, pasja, ludzie”.

Po meczu ze Sportingiem Gijon Luis Enrique ogłosił, że po sezonie odchodzi z klubu. Jest pan zaskoczony jego decyzją?

Nie, bo praca w Barcelonie jest nieprawdopodobnie męcząca. Pep Guardiola był wykończony, Johan Cruyff, który też odniósł z drużyną wielkie sukcesy, został doprowadzony do zawału serca. Z tak wielką presją mogą poradzić sobie tylko nieliczni. Zresztą Barcelona jeszcze przed decyzją Luisa Enrique myślała o planie B. Podejrzewam, że ta alternatywa nie jest zbyt oddalona od Sewilli, gdzie z sukcesami pracuje Jorge Sampaoli.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.56.46

W dzisiejszym meczu inaugurującym wiosnę w I lidze (nie licząc zaległego meczu Miedzi z zeszłego tygodnia) w bramce Górnika Zabrze zadebiutuje Tomasz Loska.

Loska nigdy nie bronił wyżej niż na trzecim poziomie rozgrywkowym. – Pamiętam jak trzy lata temu podpatrywałem na treningach Grzesia Kasprzika. Miałem 18 lat, byłem wtedy bardzo daleko od pierwszej drużyny. Teraz sytuacja jest inna – cieszy się młody gracz. – Koledzy mówią, że trochę przypominam Łukasza Skorupskiego. On też został wypożyczony i wrócił lepszy. Wierzę, że ze mną będzie podobnie. Pół roku w Częstochowie mnóstwo mi dało. Broniłem, ale też zmądrzałem, myślę, że jestem lepszym bramkarzem i bardziej ułożonym człowiekiem.

Kamil Glik się… popsuł. Polak nie zagra przez kilkanaście dni.

– W środę rozmawiałem z lekarzem AS Monaco. Kamil doznał urazu więzadła skokowego-strzałkowego przedniego. To kontuzja, która nie wymaga wielkiego leczenia. Piłkarz musi odpoczywać, przechodzi zabiegi, a potem następuje intensywna rehabilitacja. Sztab medyczny Monaco uważa, że za około półtora tygodnia Kamil może być gotowy do gry, choć on najchętniej już wybiegłby na boisko – powiedział nam lekarz reprezentacji Polski Jacek Jaroszewski.

Ta informacja oznacza dla 29-latka, że na pewno opuści niedzielny mecz Ligue 1 z FC Nantes Mariusza Stępińskiego. Być może wystąpi dopiero w kolejnym ligowym starciu z Bordeaux. Z kolei 15 marca drużyna z Księstwa gra rewanżowe spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale w nim Polak i tak by nie zagrał z powodu zawieszenia za kartki.

Zrzut ekranu 2017-03-03 o 07.57.02

Marcin Kamiński mówi w wywiadzie dla „PS”, że cały czas nie traci z oczu celu, jakim jest powrót do kadry.

Gra pan regularnie, Stuttgart wygrywa mecz za meczem, tymczasem stoperzy powoływanie przez Adama Nawałkę Thiago Cionek i Igor Lewczuk mają ostatnio kłopoty w klubach. Liczy pan na powrót do kadry?
Bardzo chciałbym do niej wrócić, ale podchodzę do tego spokojnie. Najważniejsze, abym regularnie występował w klubie.

Miał pan kontakt z kimś ze sztabu kadry?
Tak, z Hubertem Małowiejskim. Pojawił się na naszym meczu z Fortuną Dusseldorf. Porozmawialiśmy o wszystkim. Przedstawił mi, jak wyglądają moje szanse. Zapewnił, że dalej jestem obserwowany i że w sztabie kadry oglądają wszystkie mecz, i może w przyszłości pojawi się powołanie.

A z trenerem Nawałką pan rozmawiał?
Ostatnio nie.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
1
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

10 komentarzy

Loading...