Niby zdajemy sobie sprawę z tego, że Łukasz Podolski uchodził kiedyś za jednego z najlepszych piłkarzy świata, grał w poważnych klubach, zdobywał poważne trofea i był kluczową postacią jednej z najlepszych reprezentacji świata, ale… jakieś to dawne, wyblakłe. Pamiętamy to mniej więcej tak jak popisowy żart dawno niewidzianego kumpla z podstawówki czy wzór sumaryczny butanu. Poldi już dawno wypchnął się poza margines wielkiej piłki i chyba już się pogodził z tym, że nigdy do niej nie wróci.
Dziś dostaliśmy kolejną informację potwierdzającą, że o karierze tego piłkarza można mówić powoli w czasie przeszłym. Podolski przeniesie się latem – co potwierdził i on, i oba kluby – do Vissel Kobe. Nie, nie do VfL Wolfsburg, nie do AC Milan, nie do Villareal.
Do Vissel Kobe.
Co to takiego? Klub w japońskiej J-League, który piłkarza o takim nazwisku mógł skusić wyłącznie – uwaga, będzie kontrowersyjnie – zarobkami. Wprawdzie na konto Galaty spłynie za ten transfer jedynie 2,6 milionów euro, więc niespecjalnie wpisuje się on w chętnie uprawianą przez chińskie kluby politykę “ura bura ciocia Agata”, ale z chińskimi realiami równać się może za to pensja, jaką co roku Poldi zainkasuje. Będzie to 8 milionów euro. Nie jesteśmy pewni, ale chyba da się za to wyżyć.
Podolski trafia jednak do drużyny dość ogórkowej. W poprzednim sezonie ekipa z Kobe zakończyła sezon na dwunastym miejscu (na osiemnaście możliwych). W kadrze nie znajdujemy nikogo, kogo byśmy w ogóle kojarzyli. Spoza Europy jest tam tylko trzech Brazylijczyków (na więcej nie pozwalają limity) – Leandro (cała kariera w Japonii i Katarze), Nilton (prawie całe życie w Brazylii) i Wescley (podobnie). Jaki to w ogóle jest poziom dobrze pokazuje fakt, że… to właśnie z tego klubu ze statusem lokalnej gwiazdy do Śląska Wrocław przyszedł Ryota Morioka. Można więc założyć. że najlepsi piłkarze nowego klubu Poldiego grają tak, jak najlepsi piłkarze Śląska Wrocław. Szału nie ma.
Wrażenie robi przynajmniej stadion:
Poldiego nie ma jednak co specjalnie hejtować. Już od dawna jest po drugiej stronie rzeki, a możemy się domyślać, że lepiej jest robić skok na kasę w ciekawej kulturowo Japonii niż w niebezpiecznej Turcji czy niezbyt przyjemnych do życia Chinach. Celowo napisaliśmy “skok na kasę”, bo sportowo kariera reprezentanta Niemiec to jedna wielka równia pochyła. Jeśli wszystko będzie toczyć się w tym tempie, końcówka kariery w Górniku nie będzie ukłonem w stronę ukochanego klubu, a naturalną koleją rzeczy.
W modelowym scenariuszu kariera 32-latka toczyła się chyba nieco inaczej.
Fot. FotoPyK