Reklama

Nawrócony brutal? Dziś świętujemy urodziny Pepe

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2017, 11:29 • 3 min czytania 6 komentarzy

Do niedawna uchodził za jednego z największych brutali w piłce nożnej. Nie chodziło nawet o jakąś ostrą grę na granicy faulu – raczej o liczne momenty odcięcia, gdy Pepe nawet nie pozorował, że interesuje go piłka. Z biegiem lat jednak pokorniał, odpały stawały się coraz rzadsze, brutalność została zastąpiona przez solidność – w parze z nią poszły zaś sukcesy drużyn, w których występował. Dziś Pepe świętuje urodziny i pozostaje nam życzyć mu, by nie wracał do mrocznych lat i kopania rywali po plecach.

Nawrócony brutal? Dziś świętujemy urodziny Pepe

To, ile znaczy dla klubu i dla reprezentacji pokazał w poprzednim roku. Gdyby nie on, nie byłoby „La Undecimy”. Kompletnie przestał szokować brutalnością, nawet żółte kartki notował coraz rzadziej, zamiast tego ciężko harując w defensywie Realu Madryt. Euro we Francji tylko potwierdziło jego pozycję w obecnym futbolu – zagrał fenomenalny turniej i wraz z kumplami z drużyny wzniósł na koniec w górę puchar. Miejsce w jedenastce całego turnieju i tytuł najlepszego zawodnika finału, to tytuły, których nie powstydziliby się ci najwięksi i – nie ma co oszukiwać – do których typowany był raczej jego przyjaciel z klubu i kadry, który finał spędził przede wszystkim dyrygując zespołem zza linii bocznej. Gdyby nie nieco słabsza jesień – Portugalczyka z pewnością zobaczylibyśmy na gali FIFA.

Pepe pochodził z bardzo biednego domu: jego ojciec zarabiał na całą rodzinę. Jako robotnik na budowie nie zarabiał kokosów, stąd też początek wielkiej historii jego syna przypomina tysiąc innych historii z Ameryki Łacińskiej. Najbardziej ckliwa i jednocześnie tłumacząca późniejszy wybór obuwia Pepe to ta dotycząca pierwszych butów piłkarskich. Ojciec, mimo problemów finansowych, obiecał młodemu profesjonalne korki, dzięki którym mógł realizować swoją pasję. Skromny Pepe wybrał oczywiście najtańsze – klasyczne, białe Umbro, które i tak kosztowały tyle, ile wynosiła trzykrotna miesięczna stawka taty. Hence (tak się nazywał Pepe Senior) poszedł do swojego znajomego, pożyczył jedną z jego kart kredytowych, a następnie wrócił do sklepu i zakupił wymarzone korki swojemu dziecku. Kolegę spłacał w – uwaga – piętnastu miesięcznych ratach. Od tamtego momentu, Pepe nosi na boisku jedynie kolejne modele tej firmy.

Gdy piszemy o Pepe, musimy jednak wspomnieć także o jego wybrykach z ciemniejszych czasów. Najsłynniejszy, czy raczej najbardziej niesławny – w 2009 roku w meczu z Getafe. Remisujesz z przeciętniakiem ligi hiszpańskiej u siebie na stadionie i przeciwnik ma właśnie akcję sam na sam. Przewracasz rywala w polu karnym a na koniec z frustracji sprzedajesz mu dwa kopy po plecach i wylatujesz z boiska – taki scenariusz mógł wybrać jedynie człowiek niezrównoważony psychicznie, taki jak ówczesny Pepe. Jednak są jakieś plusy w tej sytuacji – Portugalczyk prawdopodobnie uratował skórę Realowi, bo zawodnik Getafe lekceważąco uderzył z jedenastu metrów i mecz skończył się zwycięstwem Królewskich 3:2.

Reklama

Pomimo wielu brutalnych zajść z udziałem stopera Realu, i tak sądzimy, że wydanie na niego trzydziestu milionów było świetnym ruchem. Jeśli nam nie wierzycie, to zobaczcie poniższy filmik.

Pepe to więc historia z morałem, kto wie, może nawet bardziej wartościowa niż te spisane przez złotych chłopców światowego futbolu. Wyrosnąć z biedy – to przerabiało tysiące zawodników. Fiksować na boisku – również. Ale przejść drogę od nieco psychicznego boiskowego brutala do najpewniejszego punktu zwycięzcy Ligi Mistrzów i Mistrzostw Europy, odbierającego piłkę z elegancją i spokojem – o, to historia, którą warto sprzedać młodym. Oby Pepe jeszcze przez parę lat stanowił dobry przykład.

Po prostu dobry przykład. Bez zgryźliwego dopiska: dobry przykład złego przykładu…

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...