Mateusz Szwoch i Dariusz Formella – można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że bez ich świetnej dyspozycji nie byłoby przed rokiem kapitalnej wiosny w wykonaniu Arki w I lidze, w której drużyna ani razu nie przegrała. Obaj byli liderami gdynian i obaj charakteryzowali się imponującą regularnością. Dość napisać, że pierwszy zakończył poprzednią wiosnę z bilansem 14 meczów, 2 goli i 6 asyst, a drugi 13 meczów, 6 goli i 4 asyst.
Dobra wiadomość dla Arki jest taka, że wspomniany duet ponownie stanowi o sile gdyńskiego ataku. Co prawda nie widać tego było ani u siebie z Legią, ani na wyjeździe z Zagłębiem, ale też – trzeba uczciwie przyznać – były to mecze z rodzaju tych, w których beniaminkowi naprawdę trudno się wykazać. Kiedy jednak do Gdyni wreszcie zawitał zespół walczący o porównywalne cele, Szwoch i Formella poprowadzili drużynę do zwycięstwa. Obaj strzelili po golu, i obaj kolejnego wypracowali. Środkowy pomocnik wywalczył także rzut karny, ale ten został zmarnowany przez Marcusa da Silvę.
Co ciekawe, jeżeli spojrzymy na ogólny bilans obydwu zawodników z tego sezonu – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki – wielkiej tragedii nie będzie. Żeby nie fałszować obrazu, skupimy się wyłącznie na meczach, w których wspomniani piłkarze zagrali więcej niż 20 minut. Na dziś wygląda to tak (za transfermarkt.de):
Szwoch – 23 mecze, 1 gol, 5 asyst
Formella – 13 meczów, 4 gole, 1 asysta
Okej, liczby nie wyglądają tak imponująco, jak w I lidze, ale też można by to wytłumaczyć przeskokiem na wyższy poziom. Gdyby opierać się wyłącznie na statystyce, można by nawet powiedzieć, że obaj radzą sobie przyzwoicie. Problem w tym, że akurat w tym konkretnym przypadku liczby naprawdę mocno fałszują rzeczywistą przydatność obydwu piłkarzy. Dość napisać, że w całym sezonie obaj zaliczyli ledwie po trzy mecze, w których potrafili cokolwiek zdziałać pod bramką rywala, a przecież mowa tu o ofensywnym pomocniku oraz o ofensywnie grającym skrzydłowym. Patrząc od drugiej strony – Szwoch zagrał w większym wymiarze aż w 20 spotkaniach, w których był zupełnie bezproduktywny, a Formella w dziesięciu. Natomiast tych efektywnych gier było na tyle mało, że spokojnie możemy je tutaj wypisać:
Szwoch – trzy asysty z Ruchem, wywalczony karny z Bruk-Betem, gol i wypracowany gol z Koroną
Formella – dwa gole z Legią (superpuchar), gol z Piastem, gol i asysta z Koroną
Jak uczy najnowsza historia, po takim meczu – jak ten wczorajszy z Koroną – obaj pomocnicy powinni się zaciąć przynajmniej na kilka spotkań, bo właśnie chwilowo wyczerpali limit świetnych występów. To jednak wariant pesymistyczny, bo ten bardziej pozytywny zakłada, że obaj panowie wreszcie dojrzeją do występów w ekstraklasie i wreszcie będą w stanie pokazać w niej większą regularność.
I tak naprawdę wydaje się to kluczowa kwestia w kontekście dalszych losów drużyny Grzegorza Nicińskiego. Ze Szwochem i Formellą we wczorajszej dyspozycji Arka spokojnie może myśleć o czołowej ósemce. Natomiast z tą dwójką w typowej dla siebie formie prawdopodobnie będzie się trzeba bić do ostatnich kolejek o utrzymanie. W piątkowy wieczór Korona, która przecież naprawdę obiecująco wznowiła rozgrywki, na tle tego duetu wyglądała na zbieraninę marnej klasy statystów i naprawdę chciałoby się częściej oglądać Szwocha i Formellę w takim gazie. To, że gdyńskie powietrze im służy, wiemy już od jakiegoś czasu, a teraz pora udowodnić, że ekstraklasa to dla nich wcale nie za wysokie progi. Jakkolwiek spojrzeć, ta wiosna może tę kwestię ostatecznie rozstrzygnąć.
Fot. FotoPyK