„Bardzo pozytywny, pełny energii chłopak. Perspektywiczny zawodnik, z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi już w Chrobrym pokazał, że ma duży potencjał” – tak Damiana Byrtka charakteryzował w rozmowie z nami Seweryn Kiełpin. Zapomniał wtedy wspomnieć, że Byrtek jest też swoistym talizmanem płockiej Wisły.
Od kiedy trafił do Płocka, zespół z nim w składzie punktuje zdecydowanie najlepiej. Z trzech meczów na zapleczu nie przegrał żadnego (2 remisy i wyjazdowa wygrana z Bytovią), z sześciu w ekstraklasie – choć w trzech z nich grał w minimalnym wymiarze czasu – porażka zdarzyła się pierwszy raz dopiero tydzień temu w meczu z kielecką Koroną. Z Byrtkiem w składzie Wisła zdobywa 1,83 punktu na mecz i żaden z piłkarzy obecnych w kadrze pierwszej drużyny nie może się pochwalić tak wysoką średnią. Drugi w kolejności Bartłomiej Sielewski, to już tylko 1,60 pkt na mecz.
W Płocku miał jednak od początku problemy z przebiciem się do pierwszego składu. Raz jeszcze zacytujmy słowa Kiełpina: „Przychodził do nas z myślą, że będzie grał, ale jeśli drużyna nie traci bramek, to ciężko jest komuś nowemu wejść do składu i wygryźć kogoś, tym bardziej jeśli rywalizuje się o pozycję środkowego obrońcy. Był taki moment, gdzie Bartek Sielewski pauzował na Bytovii za kartki, Damian zagrał dobry mecz i w następnym wyszedł w pierwszym składzie ze Stomilem. Ale w 30. minucie doznał poważnej kontuzji obojczyka, i do końca sezonu już nie trenował.”
A przecież Byrtek trafiał do Wisły Płock walczącej o awans do ekstraklasy jako kluczowy zawodnik Chrobrego Głogów. – Tracimy dobrego zawodnika. Szkoda, bo trudno zrobić postęp, jeśli co pół roku odchodzą od nas najlepsi. Nie weźmiemy też za niego na tyle dużych pieniędzy, by móc chociażby pojechać na obóz. Jedyna satysfakcja jest taka, że nasi zawodnicy rozwijają się i idą dalej. Wisła to główny faworyt do awansu, więc Damian najpewniej za pół roku będzie grał w ekstraklasie – mówił chwilę po transferze do Płocka w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” trener drużyny z Głogowa Ireneusz Mamrot.
Mamrot pomylił się o pół roku. Bo dopiero teraz, po pełnym roku obecności w drużynie Nafciarzy, wreszcie można o Byrtku powiedzieć, że w ekstraklasie gra. A nie tylko jest. Jeśli jednak nadal będzie Wiśle przynosił szczęście i grał na poziomie naprawdę porządnych w jego wykonaniu meczów ze Śląskiem i Jagiellonią, w Płocku mogą mieć z niego jeszcze sporo pociechy.