Niewypowiedziana tęsknota. Bezsenne noce stojące pod znakiem niecierpliwego wyczekiwania. Dwa miesiące trwające niczym wieczność. Aż w końcu wróciła. Ona. Liga Mistrzów. Gdzieś w cieniu wielkiej piłki i spotkań Sevilli z Leicester oraz Porto z Juventusem dojdzie dziś jednak do starcia, w którym stawka – przynajmniej dla samych zainteresowanych – będzie jeszcze większa. O godzinie 18:30 na stadionie olimpijskim w Serravalle odbędzie się bowiem prawdopodobnie najważniejszy mecz towarzyski w historii piłki nożnej.
San Marino kontra Andora. Sparing 202. i 203. drużyny w rankingu FIFA. Na pierwszy rzut oka, potyczka niosąca ze sobą mniej więcej tyle emocji, co obserwowanie śpiącego leniwca. W praktyce jednak chodzi o prawdziwy bój na śmierć i życie. O derby, przed którymi wygłoszona została już z pewnością niejedna motywacyjna przemowa, a “Eye of the Tiger” leci w zapętleniu od rana. Zarówno jedni, jak i drudzy w swojej pierwszej w historii konfrontacji staną dziś bowiem w szranki w głowie mając tylko jedną myśl: odnieść pierwsze zwycięstwo od… 13 lat.
13 lat, na które składa się 4515 dni bez zwycięstwa Andory i 4683 San Marino – w sumie 9198 dni. 13 lat naznaczonych serią 86 kolejnych spotkań bez wygranej Andory (najgorszy wynik w historii spośród wszystkich drużyn zrzeszonych w FIFA!) i 74 San Marino. Ci drudzy zresztą od 1990 roku, czyli od momentu, gdy dopuszczono ich do międzynarodowych rozgrywek, w 139 meczach tylko raz okazali się lepsi od rywala – 28 kwietnia 2004 roku pokonali 1:0 po zaciętym, historycznym boju Liechtenstein.
“Tamten gol był najszczęśliwszym momentem w mojej reprezentacyjnej karierze. Niesamowity skok adrenaliny. Mam 40 lat, pierwszy mecz w kadrze rozegrałem w 1998 roku. Zapisałem się już w historii sanmaryńskiej piłki. Oddałem nawet opaskę kapitana, by ktoś inny również mógł poznać to uczucie. Tak czy owak, mam nadzieję, że przeciwko Andorze otrzymam szansę wyjścia na murawę”, wspominała przed zbliżającą się wielkimi krokami chwilą prawdy legenda San Marino, Andy Selva.
Postaw na zwycięstwo San Marino po kursie 3,70 w Betclic
Andora swoje ostatnie zwycięstwo odniosła z kolei kilka miesięcy później, 13 października 2004 roku z Macedonią:
“To oczywiste, że możemy mówić w tym przypadku o derbach Kopciuszków. W reprezentacji Andory gram od 1997 roku, ale pech chciał, że z powodu zawieszenia za kartki przegapiłem zwycięstwo z Macedonią w 2004 roku, nasze ostatnie jak do tej pory. Myślę, że to już najwyższy czas na przełamanie tej złej passy”, zapewnia kapitan i zarazem najlepszy strzelec w historii tamtejszej kadry (10 bramek pomimo gry na stoperze!), Ildefons Lima. “W kontekście systematycznych porażek jesteśmy z San Marino niczym bracia. Zwycięstwo byłoby porównywalne do zdobycia trofeum”, dodaje.
Gdybyśmy chcieli być w jakiś sposób złośliwi, powiedzielibyśmy, że koniec końców padnie bezbramkowy remis, a żadna z drużyn nie przełamie ciągnącej się od kilkunastu lat passy. Faworytem według bukmacherów wydaje się natomiast ekipa gości, choć nie jesteśmy pewni, czy kursy nie są przypadkiem zależne od liczby mieszkańców każdego z państw. A tak już zupełnie na poważnie – choć spodziewany poziom sportowy raczej nikogo nie zachęci do odpalenia sobie szlagieru na dnie kosztem chociażby Ligi Europy, to jednak trudno na swój sposób – przynajmniej nam – się tym starciem nie emocjonować. Mimo że, jak już wspomnieliśmy, mowa o towarzyskiej grze 202. z 203 zespołem rankingu FIFA, gdzieś w tym wszystkim dostrzegamy istotę sportowej rywalizacji.
Na koniec jeszcze mała sonda: