Reklama

Monaco gra na piątkę, ale dla Glika to żadna dobra wiadomość

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2017, 23:28 • 3 min czytania 11 komentarzy

Jasne, że każdy docenia osiągnięcia Kamila Glika w Ligue 1, ale Polak też po to zmienił Torino na Monaco, by nie błyszczeć tylko na krajowym podwórku. To ma już za sobą, przyszedł czas pokazania się na europejskich salonach i jeśli jeszcze w fazie grupowej rywale byli – nazwijmy to – dość przyziemni, to już dzisiaj sprawdzian przed Polakiem stał solidny. Niestety, trudno wystawić mu za niego dobrą ocenę.

Monaco gra na piątkę, ale dla Glika to żadna dobra wiadomość

Wiadomo, że najbardziej rzuca się w oczy aż pięć bramek straconych przez gości – sorry, ale nie zauważyć tego, to jak przegapić słonia stojącego na wyjeździe z garażu. A skoro City skarciło Monaco aż pięciokrotnie, pierwszym pytaniem jakie należy zadać jest to, ile razy lepiej mógł zachować się Glik. Spójrzmy:

Pierwszy gol. Ciężko się o tę bramkę do Polaka przyczepić. Tempo akcji było bardzo szybkie, cała obrona Monaco w rozjazdach – goście dali się rozklepać, na co Glik nie mógł w żaden sposób zaradzić.

Drugi gol. Ten idzie w największym stopniu na konto Subasicia, ponieważ taki strzał bramkarz musi obronić obudzony w środku nocy po wielogodzinnej imprezie. Tymczasem Chorwat zawalił kompletnie, przepuścił kompromitującego flaka i nie ma o czym gadać, pytając na przykład czy Glik zostawił za dużo miejsca napastnikowi. Nie, Polak odprowadza Aguero w ostry kąt, bramkarz broni i tyle.

Trzeci gol. Tutaj największym winowajcą jest Sidibe, który zaspał przy uderzeniu Aguero.

Reklama

Czwarty gol. Ten będzie największym wyrzutem sumienia dla Kamila – zgubił kompletnie krycie Stonesa, zamiast Anglika przypilnował trawę, więc obrońca City z bliskiej odległości pokonał Subasicia.

Piąty gol. Z pozoru, Glik nie maczał palców przy tej bramce, ale to on w rozwojowej fazie akcji pilnował Aguero: najpierw pozwolił mu na rozegranie piłki, a potem dał mu odjechać i dograć Sane do pustej bramki.

Do tego dochodzi jeszcze żółta kartka jaką otrzymał Glik, a która eliminuje go z rewanżu – wyłapał ją bardzo szybko, bo już w ósmej minucie. Sane przerzucił Polaka, obrońca nie wyhamował i spowodował upadek Niemca. Wiadomo, że sędziujący Lahoz mógł sobie darować, bo rozdawał dzisiaj kartki w tempie karabinu maszynowego, ale sobie nie darował, a Glik dał mu pretekst i tyle.

Ale nie przesadzajmy: Glik miał też momenty, kiedy pomagał zespołowi, zaliczając na przykład 10 skutecznych wybić, kiedy oddalił zagrożenie:

clearances

Miał też parę bloków dośrodkowań i był bliski strzelenia gola, ale został bardziej trafiony piłką niż ją uderzył, a ta minęła bramkę Caballero.

Reklama

Jednak zbierając to wszystko do kupy, trudno wystawić dzisiaj Glikowi dobrą notę – Monaco straciło pięć bramek, a polski obrońca ponosi odpowiedzialność za dwie (czwartą i piątą). Na pocieszenie można jedynie dodać, że stoperom trudno było się w tym szalonym spotkaniu odnaleźć i obrońcy warci dużo więcej niż Glik (Stones!), również popełniali sporo błędów.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

11 komentarzy

Loading...