Wszyscy ci, którzy w ostatnich tygodniach tęsknili za Ekstraklasą, a od wczoraj zastanawiali się, za czym tak naprawdę ta tęsknota była, dziś otrzymali pierwszą sensowną odpowiedź. Każdy, kto narzekał, że sobotni rozkład ligowy został zredukowany z trzech do dwóch pozycji i wystartował dopiero o godz. 18, otrzymał właśnie rekompensatę. Podziękowania należy kierować pod adresem Patryka Małeckiego.
Widać, że zimą gość nie próżnował. Widać, że jest naładowany, napakowany i chce być wiodącą postacią tej Wisły. Widać… No, może po prostu spójrzcie.
Niesamowity gol, Patryk Małecki! #WISKOR pic.twitter.com/E76cHv37SW
— Bartek Szulga (@BartekSzulga) February 11, 2017
Gol kolejki? Na pewno. Gol miesiąca? Bardzo możliwe. Gol rundy? Być może.
Małecki w imponującym stylu zaczął rundę wiosenną: wyróżniał się przez 90 minut, zaliczył kilka naprawdę niezłych rajdów, w których dogrywał piłki kolegom, no i ma na koncie pięknego gola. Mimo że to pierwsze spotkanie w tym roku, można spodziewać się, że w najbliższym czasie będzie naprawdę groźny.
Wiosna 2015/16: 2 gole, 6 asyst, 3 kluczowe podania
Jesień 2016/17: 4 gole, 2 asysty, 3 kluczowe podania
No i teraz licznik też już bije, choć jednocześnie “Mały” może czuć lekki niedosyt – powinien kończyć mecz z co najmniej dwiema asystami. To on po kontrataku uruchomionym przez Boguskiego dograł do Brożka, to on w ostatniej minucie doliczonego czasu wystawił też patelnię Stiliciowi. Krakowianie dochodzili do sytuacji podbramkowych głównie za sprawą napędzającego grę Małeckiego. Jako że brakowało im skuteczności, a Korona grała nieźle i długo czuła krew, remis długo wisiał w powietrzu. W porę mecz zamknął Brożek, ale i przy furze szczęścia: Diaw sfaulował w polu karnym Boguskiego, napastnik Wisły kiepsko wykonał jedenastkę, ale zdołał ją szczęśliwie dobić.
A przecież na podopiecznych Macieja Bartoszka patrzyło się bardzo przyjemnie. Chcieli grać piłką, spokojnie budowali ataki, wymieniali sporo podań (435 przy 292 Wisły), próbowali szybkiego i dynamicznego futbolu na jeden kontakt. Nieźle prezentował się Możdżeń, sporo dawali Koronie grający przed nim Aankour i Palanca. Goście kilkukrotnie rozprawili się z defensywą Wisły, stwarzali sobie sytuacje, no i mieli trochę pecha. Raz, że – jak zauważył Bartoszek na konferencji prasowej – nie powinien zostać odgwizdany rzut wolny, po którym padł gol na 1:0. Dwa, że naszym zdaniem powinien zostać odgwizdany rzut karny za zagranie ręką Sadloka przy strzale Micanskiego.
No i czysto piłkarsko Korona gorsza nie była. Mimo że grała na obcym terenie, nie schowała się za podwójną gardą, tylko chciała iść na otwartą wymianę ciosów. Oddała 17 strzałów, nie zdobyła żadnej bramki, dziś poległa. Bywa. Ale efekt zimowej pracy w Kielcach – tak jak i w Krakowie – na razie jest widoczny.