Reklama

Czy z austriackim trenerem Janowicz może wrócić do czołowej 30 rankingu?

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

10 lutego 2017, 17:18 • 6 min czytania 4 komentarze

Jerzy Janowicz wrócił do poważnej gry. W styczniu napędził stracha Marinowi Ciliciowi, wczoraj był o krok od wyeliminowania półfinalisty Australian Open Grigora Dimitrova. Duża w tym zasługa Guentera Bresnika, trenera, który słynie z ostrych metod i ewidentnie potrafił dotrzeć do skomplikowanej psychiki Polaka. Czy ta współpraca może doprowadzić łodzianina z powrotem do grona najlepszych trzydziestu tenisistów świata? Oby, bo na razie dwumetrowiec z Łodzi jest wysoko na innej liście: niespełnionych talentów.

Czy z austriackim trenerem Janowicz może wrócić do czołowej 30 rankingu?

Na początek jedno trzeba uściślić. Jerzy Janowicz nie pracuje z Guenterem Bresnikiem na stałe. Austriacki trener przede wszystkim opiekuje się Dominikiem Thiemem, 8. zawodnikiem światowego rankingu (obaj na zdjęciu poniżej). Nikt przy zdrowych zmysłach nie mógłby oczekiwać, że Bresnik zostawi swojego rodaka i nagle zajmie się Polakiem. Dla niego Thiem jest numerem jeden i tak pozostanie. Austriacki szkoleniowiec współpracuje jednak jeszcze z kilkoma zawodnikami. Nie każdemu odpowiada taka forma, niedawno Ernests Gulbis zakończył relację z Bresnikiem: miał dość tego, że trener nie angażuje się w jego prowadzenie na sto procent.

Współpraca Jurka z Bresnikiem układa się bardzo dobrze, widać to po postępie w jego grze. Oby tak dalej – mówi nam Jerzy Janowicz senior, ojciec tenisisty.

80 procent sukcesu

Polak trenował z ekipą Austriaka już jesienią. Jest w niej między innymi Denis Shapovalov. Młody-zdolny Kanadyjczyk, który zasłynął tym, że w czasie meczu Pucharu Davisa wściekle uderzył piłkę po przegranym punkcie, trafiając sędziego w twarz. Co tu dużo gadać: Janowicz ze swoim temperamentem pasuje tam doskonale.

Reklama

Po wspólnych zajęciach z Bresnikiem JJ z poleciał do Australii i pokazał kawał dobrego tenisa w pięciosetowej batalii z Ciliciem. Teraz razem z nowym trenerem zameldował się w Sofii. I znów widać było bardzo dobre efekty: wygrał pierwszy mecz w cyklu ATP od półtora roku, a potem zabrakło mu kilku piłek do wyeliminowania Dimitrova. Poprawa w grze Polaka jest gigantyczna, eksperci mówią wprost: to stary, dobry Janowicz.

Günter Bresnik i Dominic Thiem

O tym, że Jurek ma gigantyczny talent, wiemy wszyscy doskonale. Kiedy zastanawiamy się w gronie tenisistów nad jego potencjałem, aż łapiemy się za głowy – mówi Joanna Sakowicz-Kostecka, była zawodniczka, teraz komentator tenisa w Eurosporcie. – Ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne. Teraz celem jest aby wrócił tam, gdzie powinien być. Austriacki trener może mu w tym pomóc. Skoro Jurek uważa Bresnika za autorytet i będzie chciał go słuchać, to już jest 80 procent sukcesu.

Sakowicz-Kostecka podkreśla jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz. Jako gracz współpracujący z Bresnikiem, Janowicz regularnie trenuje z Thiemem, najmłodszym zawodnikiem pierwszej dziesiątki rankingu, od którego Polak jest trzy lata starszy.

Wspólne zajęcia i sparingi z takim graczem są bardzo ważne i dają Jurkowi naprawdę wiele. Skoro jest w stanie na treningach grać z chłopakiem z Top 10 i mu nie ustępuje, znaczy, że w turnieju może być tak samo. Taka świadomość daje mega kopa energii i motywacji – zauważa Sakowicz-Kostecka. – Pamiętam to uczucie sprzed lat, kiedy ja trenowałam i sparowałam z Agnieszką Radwańską. Jurek może się uczyć od świetnego trenera i znakomitego gracza. Musi tylko wykorzystać tę szansę.

Może być chamem i burakiem, byle wygrywał

Reklama

Nie da się zaprzeczyć, że Janowicz ma trudny charakter. Pamiętamy, jak wykłócał się z sędzią, wrzeszcząc „how many times?!”. Pamiętamy jego mocne wypowiedzi, teksty o trenowaniu w szopach i wiele innych numerów. Taki jest i tego raczej nie zmieni ani on sam, ani żaden trener. Za swój temperament już zapłacił: wypadł z trzydziestki, potem setki, w nowym rankingu będzie w okolicach 250. miejsca rankingu.

Ja nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że jego charakter jest przeszkodą. Grzeczni ludzie nie osiągają sukcesów w sporcie – uważa jednak Sakowicz-Kostecka.

Generalnie zgadza się z nią Adam Romer, redaktor naczelny miesięcznika Tenisklub: – On może być enfant terrible tenisa, może być nawet chamem i burakiem. Jeśli będzie wygrywał, kibice i tak będą go kochali – mówi wprost.

Janowicz musi zacząć wygrywać, bo z gry na takim poziomie, jak obecnie, nie będzie w stanie zarabiać. Pokończyły mu się kontrakty sponsorskie, które zawierał w najlepszym okresie. Z kortu także podnosi niewiele. Dość powiedzieć o poprzednim turnieju Janowicza: challengerze we francuskim Quimper. Polak wygrał jeden mecz, a potem poległ po zaciętej batalii z późniejszym zwycięzcą Adrianem Mannarino. Za awans do 2. rundy odebrał czek na 730 euro, zdecydowanie za mało nawet na bilet lotniczy, nie mówiąc o innych wydatkach, czy budżecie na trenera.

Dobry trener, który będzie na stałe pracował z zawodnikiem to koszt rzędu 100-200 tysięcy dolarów za sezon – ocenia Romer. – Jurek jest wybuchowym zawodnikiem, z temperamentem, wszyscy o tym wiedzą. Trenerzy nie wyrywają się, żeby pracować z kimś takim. Guenter Bresnik to bardzo doświadczony szkoleniowiec, który z pewnością będzie mógł pomóc Janowiczowi. Na pewno jednak nie zaangażuje się w pełni w pracę z nim, bo przede wszystkim skupia się na Thiemie.

Jest chemia i są efekty

Janowicza i Thiema dzieli około 250 miejsc w rankingu, więc siłą rzeczy nie grają w tych samych turniejach. Austriak wybiera duże imprezy, w których za sam start i nawet porażkę w 1. rundzie dostaje się znacznie więcej niż za zwycięstwo w przykładowym challengerze w Quimper. Polak w Sofii grał, korzystając z tak zwanego zamrożonego rankingu dla graczy po kontuzji. Problem w tym, że może z takiej opcji skorzystać jeszcze tylko trzy razy, wtedy oczywiście na turnieju będzie razem z Bresnikiem i resztą ekipy. W pozostałych przypadkach będzie musiał wybierać małe imprezy, na które poleci sam, bo austriacki trener będzie w tym czasie zupełnie gdzie indziej z Thiemem. Paradoksalnie w takich turniejach o wygrane może być dużo trudniej, tam każdy walczy jak o życie.

To najważniejsze zadanie, które stoi teraz przed Jurkiem. Musi zapomnieć o tym, że był kiedyś 14. w rankingu i z pokorą walczyć w challengerach. Nie może się wywyższać nad tych chłopaków z rankingiem 250 czy 300 i myśleć: jestem tu przez przypadek, przecież jestem półfinalistą Wimbledonu – powtarza Sakowicz-Kostecka.

Janowicz senior nie chce za dużo mówić o współpracy z Bresnikiem. – Jest dobrze – ucina. – Jest chemia i są efekty ciężkiej pracy. Jurek został wyleczony i jest gotów walczyć o swoje. Celem jest jak najszybszy powrót do pierwszej pięćdziesiątki rankingu. Ja marzę o finale Roland Garros.

12 godzin treningów dziennie

Wydaje się, że Janowicz wybrał dobrze: to nie tylko trener z sukcesami, ale także szkoleniowiec, który potrafił z wielu zawodników wycisnąć więcej niż ktokolwiek się spodziewał (choćby półfinał Roland Garros i 10. miejsce w rankingu Ernestsa Gulbisa). Bresnik słynie z katorżniczych treningów, u niego zajęcia nie kończą się po godzince odbijania piłki. W czasie przygotowań do sezonu Thiem w niektóre dni miał po 12 godzin treningów! Nie da się zaprzeczyć, że metody Bresnika działają, świadczą o tym liczby: trenował 27 zawodników z pierwszej setki rankingu. Oby Janowicz był 28.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...