Kryzys? Zdecydowanie za słabo. Katastrofa? Nadal zbyt mało dosadnie? Kataklizm? Trzęsienie ziemi połączone z wybuchem wszystkich czynnych wulkanów jednocześnie? Już prędzej. Trudno było pojąć, co dwa lata temu działo się z Borussią Dortmund Juergena Kloppa, która ugrzęzła na dnie tabeli Bundesligi i której w oczy zaczęło zaglądać już nie widmo braku awansu do pucharów, ale nawet spadku z ligi.
***
Tak musieli się dwa lata temu tłumaczyć piłkarze BVB
***
Borussia przegrywa jedenasty mecz w lidze, już czwarty przed własną publicznością – od Bayeru przez HSV i Hannover po Augsburg, pierwszą w starciach z nim porażkę. To nie koniec historii, bo BVB notuje drugi najgorszy start. Klopp: – Reakcja kibiców to w tej chwili nasz najmniejszy problem. Wciąż jestem przekonany, że się utrzymamy i wiem, że to nie przyjdzie łatwo. Rezygnacja? To mogę wykluczyć.
Tak pisaliśmy o tym, co działo się w Dortmundzie 24 miesiące temu. Naprawdę trudno było uwierzyć w to, co tydzień po tygodniu staje się udziałem Borussii. Borussii nie dysponującej wtedy przecież dramatycznie słabym składem, jeżeli powiemy, że jednym z trzech najmocniejszych w lidze, pewnie nikt z was nie będzie z tego powodu rozdzierał koszuli i wychodził protestować na ulice.
Apogeum tej całej katastrofy był mecz z Augsburgiem, rozgrywany po tym, jak już po raz drugi BVB znalazło się na ostatnim miejscu w lidze. Gdy wszystkim wydawało się, że odbicie nastąpi natychmiastowo, bo Borussii zwyczajnie ta pozycja nie przystoi, ta zebrała u siebie w zęby od ekipy z Bawarii.
Wtedy też Bild przeprowadził ankietę, której wynik pokazał, jak bardzo osłabła niezachwiana aż do tamtych rozgrywek pozycja Juergena Kloppa. 50% osób, które zagłosowały, opowiedziało się za zwolnieniem „Kloppo”. Który niedługo później, w kwietniu, gdy Borussia zajmowała już bezpieczne miejsce w środku tabeli, sam miał poprosić o zwolnienie z obowiązków.