Z dzisiejszym wieczorem siatkarskiej Ligi Mistrzów było trochę jak z pierwszą wieczorną randką. Tak jak mogliśmy się spodziewać, początkowo było miło, momentami nawet przyjemnie, ale ostatecznie to co najważniejsze i tak pozostało nieuchwytne. PGE Skra Bełchatów miała wygrać ze słoweńską Ljubljaną i wygrała. A Asseco Resovii Rzeszów znów nie udało się sprawić niespodzianki w meczu z Cucine Lube. Znów skończyło się na szybkim, bolesnym 0:3 w plecy.
Ciężko nam było poprzestawiać sobie w głowach, że do dzisiejszego meczu – z mimo wszystko cieniasami z Ljubljany – Skra Bełchatów przystępowała jako drużyna szorująca tyłkiem po dnie grupy D. Kiepską sytuację niewiele poprawiła nawet wygrana w Słowenii przed dwoma tygodniami. Ale cóż. – Shit happens – jak mawiał Forrest Gump.
– Potrafimy zagrać niesamowitą akcję, ale czasami przytrafiają nam się głupie błędy. To, co musimy rozwijać, to technika, czasami taktyka, ale również mentalność – mówił po ostatnim przegranym ligowym meczu z Resovią (1:3) trener bełchatowian Philippe Blain. Ryzykował nawet stwierdzenie, że tak w sumie, to gdyby uniknąć prostych błędów i lepiej pielęgnować wypracowane przewagi, to z Rzeszowem powinno być 3:0 w drugą stronę. No ok…
Jego zawodnicy chcieli dziś za wszelką cenę zmazać ostatnie plamy. I już w pierwszej partii tak rzucili się na Słoweńców – szybko zrobiło się 10:1. Potem byli mistrzowie Polski lekko wstrzymali rękę, ale i tak skończyło się na laniu 25:17. Drugi set lepiej rozpoczęli przyjezdni, wyraźnie było im wstyd za wioskę odstawioną w pierwszej partii, ale Skra w końcu i tak ich dopadła przy stanie 16:16, wygrywając ostatecznie po nerwowej końcówce 25:23. W trzecim secie Skra stanęła. W pewnym momencie było już 7:15, w dużej mierze dlatego, że Bełchatów grał jakby miał amputowane lewe skrzydło. Nie było komu kończyć ataków, a Słoweńcom wpadała w boisko praktycznie każda piłka, dlatego ich wygrana 25:20 nie mogła dziwić. Bełchatowianie na szczęście pozbierali się w ostatniej partii i wygrali mecz 3:1. Ale to było trochę wymęczone zwycięstwo.
Najważniejsze, że po dzisiejszym meczu Skra z dorobkiem 6 pkt. awansowała na drugie miejsce w tabeli, której liderem z 11 „oczkami” jest Modena. W spotkaniu z Włochami o punkty może być ekstremalnie ciężko, dlatego wygląda na to, że meczem o wyjście z grupy będzie ten przeciwko mistrzom Rumunii SCM U Craiova.
Kiedy Skra schodziła z boiska w Bełchatowie, w Maceracie swój rewanż z Cucine Lube Civitanova zaczynała Resovia Rzeszów, która w Polsce przegrała z Włochami 0:3 w zaledwie… 72 minuty. Plan był taki, żeby spróbować zatrzymać Osmany Juantorenę i Tsvetana Sokolova, którzy nękali nas najbardziej, no i pograć nieco dłużej. Moment nie był sprzyjający, bo Cucine jest w gazie – w weekend zdobyło Pucharu Włoch.
W pierwszym secie Resovia długo trzymała kontakt z Włochami, ale proste błędy w końcówce sprawiły, że przegrała 21:25. Głównie jednak za sprawą… Juantoreny i Sokolova. Przeciwnicy szczególnie łatwo zdobywali punkty po atakach z drugiej linii, co już mówi wiele. Kolejna partia została oddana niemal bez walki – 16:25. Trzeci set był kalką poprzedniego – znów do 16. To było znów szybkie 3:0. Nie było co zbierać.
Przegrywając mecz Resovia utknęła na trzecim miejscu w grupie B mocno komplikując swoją sytuację. Ma na koncie 4 pkt. i do drugiego BR Volleys (swój mecz gra dopiero jutro), traci już trzy punkty. Rzeszowianom ciężko będzie się z tego wygrzebać.
RB
Fot. 400mm.pl