Reklama

Wszystkie sekrety sukcesów Villarrealu

Janusz Banasinski

Autor:Janusz Banasinski

26 stycznia 2017, 20:01 • 10 min czytania 8 komentarzy

Derbi Comunidad Valenciana przyniosły wynik odwrotny do oczekiwanego. Można było spodziewać się czystego konta, ale bynajmniej nie ze strony Los Ches, lecz Villarrealu. 2:0 zwyciężyła jednak Valencia, choć to dla niej jedynie łyżka miodu w beczce dziegciu. W każdej innej kategorii Nietoperze przegraliby ze swoim lokalnym rywalem. Dziś to właśnie Żółtą Łódź Podwodną stawia się za wzór pod względem zarządzania, scoutingu, transferów, prowadzenia akademii czy budowania relacji z lokalną społecznością.

Wszystkie sekrety sukcesów Villarrealu

Chyba nie ma na to lepszego dowodu niż fakt, że Villarreal chciałyby naśladować nawet inne kluby z Primera División. Los Amarillos szczególnie ceni się w Deportivo Alavés. Lokalne media, na przykład Noticias de Álava, wielokrotnie podkreślały fascynację z jaką Josean Querejeta, właściciel El Glorioso, odnosi się do modelu funkcjonowania Żółtej Łodzi Podwodnej. Gdyby tylko mógł, zabrałby z niej całą infrastrukturę, no i oczywiście załogę. Najbardziej marzy mu się ktoś taki jak były dyrektor sportowy Villarrealu, czyli Antonio Cordón. Niedopowiedzenie – nie tylko Querejeta pragnąłby go mieć u siebie. Przez lata mówiło się też o zainteresowaniu Realu Madryt czy Barcelony, ale Antonio zamiast podpisu dał im pstryczka w nos i latem 2016 roku dołączył do AS Monaco.

Dla każdej osoby związanej jakkolwiek z ekipą Los Amarillos ich były dyrektor sportowy to postać wręcz kultowa. Młodszym kibicom zapewne wydaje się, że pracował tam od zawsze. Siódmego dnia Bóg odpoczywał, a w tym czasie Cordón już rozglądał się za kandydatami do gry na El Madrigal. Pracował tam 17 lat, a w piłce to prawie tyle samo co wieczność.

maxresdefault

Przez cały ten okres wykonywał pracę, której nie powstydziłby się sam Monchi. Nie wiadomo tylko, jak porównać obu gentlemanów. Wieloletni dyrektor sportowy Villarrealu niby nie powinien obrażać się na takie odniesienie, bo stawia się go obok postaci wielkiej i zasłużonej, ale… Czy znacznie bardziej skutecznej i utalentowanej niż on sam? To pytanie pozostawmy otwarte, bo są gusta i Gustawy. Antonio na pewno jest mniej medialny, więc uznajmy, że w tym wypadku porównanie ma na celu lepsze zobrazowanie jego fenomenu.

Reklama

Do niego też lepiej pasuje hiszpańskie określenie ojeador. Cordón skrajnie rzadko wypowiada się w mediach, jakby chciał, by świadczyły o nim tylko jego czyny. Poza tym, przez 17 lat głównie obserwował, a par oczu miał kilkaset. Według tego, co mówił w jednym z nielicznych wywiadów, pod jego opieką pracowało około 150 osób; od skautów, przez analityków i trenerów, po psychologów. Ci pierwsi stworzyli sieć najskuteczniej łowiącą w Ameryce Południowej. Stamtąd pochodzi zawodnik, którego transfer Antonio uważa za jeden z najlepszych, jakich dokonał. – Muszę wyróżnić Diego Godína – wspominał w programie La Tribuna. – Nie zawsze mieliśmy wzorowe relacje, ale jestem z niego dumny. Był kompletnie nieznany, gdy go sprowadziliśmy, a dzięki nam zaistniał w wielkiej piłce – komentował były dyrektor sportowy Żółtej Łodzi Podwodnej. No i trzeba również zaznaczyć, że ta nieźle na nim zarobiła. Przebitka była dziesięciokrotna.

Cordón zresztą zniósł więcej takich złotych jaj:

Juliano Belletti przyszedł za darmo, odszedł za 6 mln
Marco Ruben przyszedł za 4,8 mln, odszedł za 8 mln
Pepe Reina przyszedł za 0,75 mln, odszedł za 9,8 mln
Diego Godín przyszedł za 0,8 mln, odszedł za 8 mln
Gabriel Paulista przyszedł za 3,3 mln, odszedł za 15 mln
Eric Bailly przyszedł za 5,7 mln, odszedł za 38 mln
Luciano Vietto przyszedł za 5,5 mln, odszedł za 20 mln
Diego Forlán przyszedł za 3,2 mln, odszedł za 21 mln
Martin Cáceres przyszedł za 0,9 mln, odszedł za 16,5 mln
Santi Cazorla przyszedł za 1,2 mln, odszedł za 23 mln

Żeby dołączyć do Villarrealu, nie wystarczy jednak być tylko utalentowanym graczem. Oprócz dobrze ułożonej nogi trzeba mieć też poukładane w głowie. Byle awanturnik czy maruda długo nie zagrzeje miejsca na Estadio de la Ceramica (wcześniej El Madrigal). Kilku już się o tym przekonało, nawet sam Juan Román Riquelme.

Oprócz zwykłego profesjonalizmu, od piłkarzy Los Amarillos wymaga się także dodatkowego zaangażowania w życie lokalnej społeczności, ze szczególnym naciskiem na interakcję z dziećmi. Zawodnicy muszą świecić przykładem również poza boiskiem, chociażby… w szkole. Swego czasu na przykład Robert Pirès musiał pracować w jednej z publicznych placówek jako nauczyciel języka francuskiego. Kiedy indziej natomiast brał udział w wieczorkach literackich, które w pobliskich miejscowościach organizował Fernando Roig, prezes Villarrealu.

To jednak nic w porównaniu z projektem „Endavant igualtat”. Powstał z inicjatywy psychologów pracujących w ekipie ŻŁP, a w tym sezonie odbywa się jego druga edycja. Cel jest szlachetny – pomoc potrzebującym. Dotyczy on nie tylko pierwszego zespołu, ale także ekip juniorskich. W jego ramach piłkarze Los Amarillos odbywają wspólne zajęcia na basenie wraz z dziećmi chorymi na porażenie mózgowe, trenują piłkę z cierpiącymi na zespół downa czy autyzm, pomagają w pracy w domach starców, spotykają się z rówieśnikami w zakładach poprawczych oraz organizują akcje na rzecz schronisk dla zwierząt.

Reklama

– Pragniemy pokazać naszym podopiecznym inną rzeczywistość, w której ktoś wymaga nieustannej pomocy. Wierzymy, że dzięki temu projektowi wymienią się doświadczeniami i w przyszłości będą po prostu dobrymi ludźmi – opowiadał w dzienniku AS José Manuel Llaneza, wiceprezydent Villarrealu. – To pionierska inicjatywa w całej Hiszpanii. Zależy nam na stworzeniu bliskiej relacji pomiędzy obiema stronami. Chcemy, by osoby potrzebujące nauczyły nas wrażliwości. My z kolei staramy się dawać im radość poprzez futbol – podkreślał Llaneza.

Wtórowali mu ludzie ściśle współpracujący przy projekcie. – Najlepszym sposobem na poznawanie problemu nie jest słuchanie o nim, lecz zetknięcie się z nim bezpośrednio. Liczymy, że ten rodzaj kooperacji pozytywnie ukształtuje charaktery naszych wychowanków – stwierdził Edu Morelló, klubowy psycholog. – Ufamy, że na tym układzie skorzystają obie strony – dodawała Juani Cerro, sekretarz CD Asorcas, klubu dla głuchych.

Szerokim echem odbiła się natomiast akcja, jaką klub zorganizował w ramach akcji „Zjednoczeni w nadziei”. Dzięki niej w sparingu z Celtikiem wystąpił Gohan, walczący z rakiem 13-letni kibic Villarrealu. Jego historię możecie poznać tutaj:

Z realizacją podobnych projektów w ŻŁP nigdy nie było żadnych problemów, bo Fernando Roig zawsze pragnął stworzyć klub bliski wszystkim ludziom. Do zaangażowania się w kibicowanie Żółtej Łodzi Podwodnej zachęcał już w różnoraki sposób. Na przykład, gdy klub zmagał się z problemem niskiej frekwencji na stadionie, wymyślił taki oto chwyt: jeśli niedawno straciłeś pracę, a miałeś kartę kibica, to przez rok mogłeś wchodzić na mecze za darmo. Ewentualnie w drugim roku bezrobocia dostawałeś 66% zniżki, a w trzecim 33%.

Jak Cordóna można było nazwać oczami Żółtej Łodzi Podwodnej, tak Roig jest zarówno jego mózgiem, sercem oraz kieszenią. – Moja drużyna to moja rodzina – tak ponoć odnosi się do wszystkich współpracowników. – On ogląda mecze pierwszego zespołu, rezerw, sekcje juvenil, infantil, cadete… Całą sobotę, całą niedzielę. Ma hopla na punkcie Villarrealu – mówi o nim Javi Mata, dziennikarz gazety AS i prezenter lokalnego radia.

Wszystko co dobre w Los Amarillos związane jest z Fernando Roigiem. Kiedy w 1997 przejmował klub, nie było w nim nawet dobrej bazy treningowej. Żeby zbudować ośrodek, prezydent ŻŁP musiał najpierw wykupić grunt, na którym wówczas znajdował się sad pomarańczy, a potem wyciąć go w pień. Znacznie rozbudował też stadion, bo około dwie dekady temu El Madrigal mogło pomieścić jedynie 5000 widzów. Dziś miejsc jest pięć razy więcej. A wszystko to zostało osiągnięte bez jakiejkolwiek pomocy od miasta. – Są ważniejsze rzeczy, na które samorząd powinien przekazać pieniądze – mówił Roig, kiedy lokalne władze zaoferowały mu wsparcie finansowe.

madrigal

W Villarrealu dużą część z przychodów inwestuje się właśnie w bazę treningową oraz akademię. Pod koniec 2015 roku prezes Los Amarillos wspominał, że w przyszłym (tj. 2016) zamierzają przeznaczyć 10% rocznego budżetu (co równało się kwocie 8 milionów euro) właśnie na szkółkę. – Każdego roku staramy się ją rozwijać. A to rozbudujemy siłownię, a to oświetlenie… Wszystko dzięki Roigowi. Jest perfekcjonistą pod każdym względem – opowiadał w Noticias de Álava Juan Carlos Garrido, dyrektor akademii.

Dzieciaki trenujące w ŻŁP mają zatem zapewnione warunki, jakich nie powstydziłyby największe kluby świata. Wolny czas mogą spędzać w dowolny sposób, bowiem internat wyposażony jest w salę gimnastyczną, siłownię, bibliotekę, salę kinową, komputerową, a nawet specjalne pomieszczenie do szeroko rozumianej regeneracji po treningu.

Luksus, ale nic dziwnego, bo szkolenie jest oczkiem w głowie Roiga i nie tylko. – Pierwsza rzecz, o której prezes poinformował nas po spadku do Segunda División [po sezonie 2011/12 – przyp. red.] to to, że akademia ma dalej funkcjonować w ten sam sposób, bez żadnych zmian – wspominał Antonio Cordón. Finansowe nakłady zmniejszył na wszystko, tylko nie na szkółkę.

A jak dokładnie ona funkcjonuje? O tym na łamach portalu olemagazyn.pl opowiadał niegdyś Iván Molés Gumbau, młodzieżowy szkoleniowiec Villarrealu:

„Zwracamy uwagę na dzieciaki, które wypracowały sobie podstawy podczas gry z kolegami na osiedlu. Nasi piłkarze mają przede wszystkim szanować futbolówkę i potrafić się nią posługiwać — to jest klucz.

Nie możesz wyjść na boisko, mówiąc zawodnikom: „Słabo strzelacie, więc dzisiaj przez dwie godziny będziemy ćwiczyli wyłącznie uderzenia”. To im tylko zrobi krzywdę.

Większość ćwiczeń wykonujemy z futbolówką przy nodze, bo ona powinna służyć, a nie wadzić na murawie. I wtedy dokładamy odpowiednią intensywność i zagrania taktyczne, by przełożyć to na ogólne pojęcie o poruszaniu się na murawie. Nie odpuszczamy również zajęć z psychologiem, technik motywacyjnych oraz uświadamiania młodych ludzi. Oni mają nie tylko rozwijać talent, ale także zostać dobrze wychowanymi ludźmi. Odesłanie na dalszy plan psychologii nastolatka to jak wstrzymanie jego rozwoju sportowego. Niedopuszczalne. U nas wszyscy wiedzą, że grając w barwach Villarrealu są wyróżnieni, a na ich miejsce czekają kolejni. Z tym, że nikt nie odbiera tego jako presję, wręcz przeciwnie — jako wyróżnienie i dodatkową motywację.

Uczymy ich myślenia, również tego boiskowego. Inteligencja przejawia się nie tylko w codziennym życiu, ale także na murawie, co powinni udowadniać najlepsi piłkarze.

Poza tym (…) nie stawiamy na siłę fizyczną, ale bardziej na zwinność, zwrotność czy przyspieszenie, czyli to, co powinno ich odróżnić od przeciętnych zawodników.

Mamy specjalne filie i współpracujemy w mieście oraz regionie, które ćwiczą z najmłodszymi, nawet dwu- bądź trzylatkami. Wtedy idzie typowo o zabawę, polubienie kontaktu z piłką, radość z gry oraz wyrobienie koordynacji. Kiedy nagle się okazuje, że jakiś młodzian wyprzedza rówieśników o kilka lat, to wtedy jest spora szansa, że trafi bezpośrednio do nas, do centrali.

Mamy wszelkiego rodzaju akademie pod naszym szyldem na innych kontynentach, dlatego trenuje z nami kilku chłopców z Afryki lub Azji, tyczy się to głównie starszych roczników (…) Jeśli wiemy, że ktoś jest tego warty, to oferujemy pracę jego rodzinie, wszelką pomoc w przeprowadzce i życiu, zajmujemy się dosłownie wszystkim. Villarreal to naprawdę klub i szkolenie ze światowego szczebla.”

Już teraz trzon ekipy Los Amarillos stanowią wychowankowie, jak Bruno Soriano, Manu Trigueros czy Mario Gaspar, oraz zawodnicy sprowadzeni na El Madrigal za młodu, czyli Jaume Costa lub Mateo Musacchio. W kolejce do pierwszej drużyny czekają zaś kolejne talenty. W Żółtej Łodzi Podwodnej największe nadzieje łączy się z zawodnikami takimi jak Rodri Hernández, Matías Nahuel, Alfonso Pedraza czy Adrián Marín. Muszą tylko przekonać do siebie Frana Escribę. Tylko i aż, bo trzej ostatni nawet jeszcze nie mieli okazji współpracować z nowym trenerem. Gdy „hiszpański Mourinho”, jak żartobliwie określa się obecnego szkoleniowca ŻŁP, dołączył do ekipy, oni byli już na wypożyczeniach. Nie ma co zatem wróżyć z fusów.

Pewnym jest jednak, że z takim zapleczem i zarządzaniem Villarreal może być spokojny o swoją przyszłość. Nawet gdy Roig latem w pośpiechu zmieniał trenera (po aferze z Marcelino w roli głównej), to i tak znalazł człowieka, który gwarantował ciągłość projektu, a nie wywrócenie go do góry nogami. Jeszcze raz bawiąc się w porównania do Sevilli – nie było rewolucji niczym po przyjściu Sampaolego.

– Zbieraliśmy materiał video z czego tylko się da, więc nawet gdy zachodziły zmiany w sztabie, nie mieliśmy problemów z płynną kontynuacją pracy – twierdzi Cordón. Sam Fran Escribá z kolei nawet nie miał ani czasu, ani ochoty na przebudowę zespołu. Prowadzone przez niego drużyny zawsze charakteryzował defensywny styl – aktualnie Villarreal może pochwalić się najlepszą defensywą w całej lidze, bo na koncie ma jedynie 14 straconych goli – z agresywnym pressingiem na własnej połowie oraz maksymalnie szybkim przechodzeniem z obrony do ataku. Wypisz, wymaluj jak za kadencji Marcelino.

fran

Tak naprawę w ekipie Los Amarillos zmieniła się tylko atmosfera, oczywiście na lepsze. Piłkarze ponoć mieli już dość obsesyjnego perfekcjonizmu Torala. Samu Castillejo podobno wyznał Franowi, że odetchnął z ulgą na wiadomość o zwolnieniu Marcelino, bo psychicznie nie wytrzymywał ciągłych wrzasków szkoleniowca w jego stronę.

Jak na razie efekt nowej miotły trwa i trwa w najlepsze, zupełnie jakby Escribá był jakimś Nimbusem 2000. Miejsce premiujące grą w Lidze Mistrzów pozostaje w zasięgu, bo ani Altético, ani tym bardziej Real Sociedad to nie są drużyny nie do przeskoczenia. Awansując do niej, lub chociażby pozostając w Lidze Europy, Escribá zrobi wielki krok, by wygrać bardzo ważną dla niego samego rywalizację – z wciąż jeszcze świeżą historią naznaczoną sukcesami poprzednika.

Mariusz Bielski

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
2
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Hiszpania

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
3
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Komentarze

8 komentarzy

Loading...