Steeven Langil najlepszy występ w barwach Legii Warszawa zaliczył na lotnisku, grając na stojącym tam pianinie. Zapamiętamy go jeszcze z tego, że relacje z grubych imprez prowadził w mediach społecznościowych i z czasem generalnie nie krył się z tym, że grę dla Legii ma w głębokim poważaniu. Jednak jeśli wydawało wam się, że to mały rozumek, w połączeniu z brakiem dobrej woli był przyczyną niepowodzenia w stolicy Wulkanu z Martyniki, no to sorry, ale gówno prawda.
Przynajmniej zdaniem Langila, którą uciął sobie krótką, ale dramatyczną pogawędkę z belgijskimi mediami.
“Chcę jak najszybciej zapomnieć o tym, co tam przeżyłem. Po rezygnacji z Hasiego zostałem całkowicie zignorowany. Poza tym zarówno w klubie, jak i poza nim spotkałem się z problemem rasizmu. Chciałem odejść tak szybko, jak tylko to możliwe”.
Wszystko jasne. Langil jest ofiarą tak, jak lew jest królem dżungli a niejaki Brylant królem warszawskich nastolatek. A propos drugiego z tych tytułów – w związku z faktami, które ujrzały dziś światło dzienne, na kilka sytuacji należy spojrzeć inaczej. No bo to przecież nie tak, że Langil w Warszawie dobrze się bawił. Jeśli słyszeliście takie doniesienia lub widzieliście pełne dymu i butelek zdjęcia lub filmiki, to wiedzcie, że to było wołanie o pomoc. Rozpaczliwy głos – “tu jestem, zainteresujcie się mną, bo Magiera się nie interesuje”.
Na wizerunku szkoleniowca, który tak udanie zaczyna swoją pracę w dorosłej piłce, pojawiła się pierwsza rysa. Oczywiście Polak wszystkiego się wyparł, wielokrotnie podkreślał, że rozmawiał z Langilem i piłkarza nie skreślił, przynajmniej nie od razu, a czekał na przejaw dobrej woli z jego strony. Ale przecież to tylko słowo przeciwko słowu…
A w takim układzie nie możemy przecież uwierzyć Magierze, bo niewykluczone, że Langil zinterpretowałby to jako kolejny przejaw rasizmu.
Nie twierdzimy, że w słowach skrzydłowego nie ma nawet ziarenka prawdy (szczególnie jeśli chodzi o otoczenie poza klubem), ale zastanawiamy się, jakim cudem taki Dickson Choto dorobił się w Warszawie statusu gwiazdy. Podobnie jak Roger, który już 133 razy powiedział, że chętnie by do Legii wrócił. No i jak to możliwe, że wielu innych czarnoskórych graczy wywiozło ze stolicy całkiem fajne wspomnienia. No możliwe, że byli zaszczuci do tego stopnia, że po prostu bali się o tym mówić. A co tam! I tak zabrnęliśmy już w absurd…
Gdyby umysł Langila nadążał za nogami, chłop miałby szanse skończyć Harvard z wyróżnieniem. Różnica pomiędzy funkcjonowaniem góry a dołu jest jednak tak wielka, że dziwimy się, iż gość w ogóle mówi pełnymi zdaniami.
Fot. FotoPyK