– Kiedy przejmowaliśmy spółkę były dwu-trzymiesięczne opóźnienia z pensjami dla piłkarzy. Dziś jesteśmy na bieżąco. Z wierzycielami zewnętrznymi zawarliśmy ugody. Wychodzimy na prostą – mówi w Super Expressie Marzena Sarapata, prezes Wisły Kraków. W dzisiejszej prasówce Vamara Sanogo stwierdza też, że Legia ma większe możliwości od Lecha.
FAKT
Tabloid nie przebiera w słowach: Legia pozbyła się darmozjada.
Szefowie Legii pozbyli się w końcu Steevena Langila. Skrzydłowy, który w stolicy był znany jedynie z pozaboiskowych wybryków, został wypożyczony do belgijskiego Waasland-Beveren. (…) – Po pierwszej wpadce przeprowadziłem z nim poważną rozmowę, ale sytuacja się powtórzyła. Liczyłem na zupełnie inną reakcję zawodnika – tłumaczył Magiera.
Obok artykuł pełen dramaturgii, bo Smuda znowu dorwał się do internetu.
Polski futbol się rozwija, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Franciszek Smuda znów sprowadza egzotycznych piłkarzy do Polski bez żadnych obserwacji. Byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski wystarczy… obejrzenie filmiku w internecie. – Potrzebujemy wzmocnień w środkowej linii, czyli defensywnego pomocnika – mówil trener Górnika Łęczna na początku przygotowań, mimo że w kadrze ma przynajmniej sześciu zawodników na tę pozycję. Dzisiaj w Polsce ląduje Josimar Atoche ze swoim przedstawicielem Rickym Schanksem, aby rozmawiać o warunkach kontraktu z przedostatnim klubem ekstraklasy.
Sheridan woli Jagę niż Chiny.
To może się wydawać niemożliwe, ale jednak! Cilian Sheridan – napastnik, który dogadał się z Jagiellonią Białystok w sprawie indywidualnego kontraktu – wybrał ofertę lidera ekstraklasy kosztem lukratywnych umów z Azji, w tym z drugiej ligi chińskiej. (…) Według naszych informacji władze Omonii chcą wymóc na zawodniku, aby darował im dług. Jednocześnie Jagiellonia negocjuje z Cypryjczykami kwotę odstępnego. Polska strona oferuje kwotę w graniach 100-150 tys. euro. Nie są to wielkie pieniądze, ale trzeba pamiętać, że z końcem maja wygasa kontrakt Sheridana.
Ciekawa informacja z rynku transferowego: Maciej Wilusz może trafić do Wisły Płock.
*
Gazeta Wyborcza znów olewa tematy piłkarskie. Mimo czterech tekstów o sporcie – ani jednego o futbolu.
*
SUPER EXPRESS
W Superaku czytamy o tym, że Jackowi Gmochowi wszczepili bajpasy.
Jacek Gmoch przeszedł operację w Instytucie Kardiologii w Warszawie, gdzie trafił w niedzielne popołudnie. Rano trener czuł ból w okolicach klatki piersiowej. Po dokładniejszych badaniach lekarzy prof. Jacka Różańskiego i dr Hanny Siudalskiej zdecydowano, że Gmoch powinien przejść zabieg wszczepienia by-passów. (…) Gmoch po udanej operacji czuje się dobrze. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Legia ma większe możliwości niż Lech – mówi Vamara Sanogo.
Gdyby kilka miesięcy temu ktoś ci powiedział, że zagrasz w Legii, to….
– Poprosiłbym go, żeby przestał kłamać. Jestem młody, mam niecałe 22 lata, ale za sobą sporo negatywnych doświadczeń w piłce. W FC Metz, gdzie zaczynałem, wszystko źle się skończyło, potem nie miałem przez rok klubu, nie wyszły mi testy w kilku zespołach, w końcu trafiłem do niższych lig angielskich. Miałem pod górkę, bo i kontuzje się trafiały, i te problemy, o których wspomniałem. W pewnym momencie, właśnie po odejściu z Metz, w ogóle przestałem grać w piłkę. Poszedłem do pracy, starszy brat ma firmę, która kładzie światłowody – pod telewizję, pod telefony i tak dalej. Zostałem jego asystentem i tak zarabiałem na życie. Na szczęście potem trafił się ten wyjazd do Anglii i choć łatwo tam nie było, to powolutku zaczęło się to układać. No, a od momentu przyjazdu do Polski to już w ogóle moje piłkarskie życie tak przyspieszyło, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
No właśnie. Przyjeżdżałeś tu jako anonim, a po kilku miesiącach walczyły o ciebie dwa najlepsze polskie kluby. Szczerze: w sumie ile miałeś ostatnio ofert?
– Takie konkretne, to dwie. Z Lecha i Legii.
I długo się wahałeś?
– Nie, praktycznie ani przez moment. Wiem, że Legia i Lech to dwa największe polskie kluby, więc zainteresowanie z obu stron to bardzo przyjemna rzecz. Ale… projekt Legii wydał mi się jednak większy, ciekawszy, taki, który może mi dać więcej. Niedawno Liga Mistrzów, teraz Liga Europy.
Marzena Sarapata, prezes Wisły Kraków, mówi z kolei: Muzyka dla samobójców wprawia mnie w dobry nastrój.
To prawda, że zanim Meresiński sprzedał Towarzystwu Sportowemu Wisłę, to zdążył wyprowadzić z klubu znaczną sumę pieniędzy?
– Poprzedni właściciel nie dostał od Wisły Kraków ani złotówki. Prawdą jest, że zastaliśmy np. umowy, które ta osoba próbowała zawierać w imieniu klubu, jednak w naszej ocenie nie były ważnie zawarte. Udało nam się już większość spraw wyprostować i największe pożary ugasić.
Jak duże jest zadłużenie klubu?
– Kiedy przejmowaliśmy spółkę były dwu-trzymiesięczne opóźnienia z pensjami dla piłkarzy. Dziś jesteśmy na bieżąco. Z wierzycielami zewnętrznymi zawarliśmy ugody. Wychodzimy na prostą.
Po przejęciu klubu od Meresińskiego, Bogusław Cupiał chciał od was odkupić Wisłę?
– Nie. Zanim klub trafił do poprzedniego właściciela, bardzo długo prowadziliśmy rozmowy z Telefoniką na temat jego odkupienia. Te negocjacje zostały przerwane, bo Wisłę kupił Jakub Meresiński. Tu wypadałoby zapytać właściciela, który władał spółką przez 20 lat, dlaczego tak nagle i takiej osobie powierzył klub.
W sytuacji, kiedy w prasie trwa głównie nasłuchiwanie wieści z rynku transferowego, Superak ma sporo do zaoferowania.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Piłka na drugim planie.
Młody polski bramkarz na wagę złota.
W Europie chwalimy się świetnymi bramkarzami, w lidze posucha. Ostatni zdolny, który wyjechał – Bartłomiej Drągowski – grzeje ławę w Fiorentinie. Kolejnych kandydatów gotowych „na eksport” za bardzo widać. W klubach, które mają pucharowe ambicje, między słupkami stoją obcokrajowcy, ewentualnie Polacy w wieku przedemerytalnym. Młodsi i niezłej klasy są w zdecydowanej mniejszości. – Na krajowych boiskach w najwyższej klasie nie powinno brakować młodych, zdolnych Polaków – podkreśla Piotr Mowlik, były bramkarz Legii i Lecha oraz wicemistrz olimpijski z Montrealu. – Kluby z mistrzowskimi planami kandydatów do gry w bramce wolały poszukać za granicą, ewentualne wśród Polaków, ale już zdecydowanie wieku przedemerytalnym. Nie tak dawno Legia miała w składzie Łukasza Fabiańskiego i Artura Boruca. Teraz znowu jest Polak, tyle że 37-letni Arkadiusz Malarz. Na Łazienkowską przychodził z pogrążonego w sportowym kryzysie Bełchatowa raczej jako uzupełnienie składu, po transferze Kuciaka wyrósł na pierwszoplanową postać. Dla Legii jest bezcenny, ale na profesjonalnym poziomie jest w stanie pograć jeszcze maksymalnie dwa-trzy lata. Klub już nie zarobi na jego sprzedaży. Inwestując w Boruca i Fabiańskiego dostawał z zagranicy ciężkie miliony euro.
Sanogo deklaruje: Zrobię postęp pod okiem Magiery.
Chciał pana kupić Lech, pojawiło się zainteresowanie ze strony Piasta. Dlaczego wybrał pan Legię Warszawa? Czy nie lepiej było zacząć grę w ekstraklasie od nieco słabszego zespołu?
– Wybrałem Legię, bo to wielki klub. Widziałem, że mnie rzeczywiście chce, jej przedstawiciele dużo rozmawiali z Zagłębiem na mój temat. Kluczowe była przede wszystkim osoba trenera Magiery, który mnie dobrze zna z Zagłębia. W dużym stopniu dlatego przychodzę do Legii.
Jaki to szkoleniowiec?
– Przede wszystkim jest bliski piłkarzom. Troszczy się o zawodników, często z nimi rozmawia. Wierzę, że przy nim będę mógł zrobić postęp.
Wilusz na celowniku Wisły Płock, a Sheridan dogadany z Jagą. Do ustalenia – jak już czytaliśmy w Fakcie – zostały jeszcze kwestie między klubami.
– Sheridan miał zdecydowanie atrakcyjniejsze propozycje z Chin i Korei Południowej, ale przyjął ofertę Jagiellonii, walczącej w Polsce o swój pierwszy tytuł mistrzowski. To wybór sportowy – podaje irlandzki oddział dziennika „The Sun”, podkreślając, że białostocki klub to obecnie pierwszy zespół polskiej ligi. (…) Już kilka dni temu prezes białostoczan Cezary Kulesza przyznał, że zawodnik przystał na warunki umowy, jakie zostały mu przedstawione. – I nic się nie zmieniło. Sheridan zaakceptował naszą ofertę i jak tylko dogadamy się z jego klubem, podpisze z nami kontrakt – mówi prezes. Władze 20-krotnego mistrza Cypru grają na zwłokę.
Krótka rozłąka Lecha z Jóźwiakiem.
Poznański skrzydłowy na najbliższe miesiące ma jasny plan. Najpierw chce pomóc katowickiej drużynie w awansie do ekstraklasy, a potem wrócić do Kolejorza. – Mam nadzieję, co tam – jestem wręcz pewny, że za pół roku melduję się w Poznaniu i odegram w Lechu większą rolę niż teraz – zapowiada 18-latek.
Powtórki? Służę choćby dzisiaj – mówi Piotr Kokornaczyk, specjalista od powtórek wideo.
Pomaga Pan sędziom w bardzo różnych dyscyplinach sportu, ale nie wszyscy wiedzą, jak Pana tytułować. Pańskie zajęcie jeszcze nie doczekało się oficjalnej polskiej nazwy.
– W piłce ręcznej moja funkcja nazywa się „video expert”. Gdzie indziej mówią o mnie „operator systemu wideo”, a ostatnio ktoś nazwał mnie „panem powtórkowym”. Tak mniej oficjalnie, jestem po prostu specjalistą i dystrybutorem systemu, który instaluję i obsługuję. Pokazuję sędziom powtórki z wybranych przez nich kamer, żeby mogli podjąć najlepszą możliwą decyzję. Staram się to robić jak najszybciej, to ważne w każdej dyscyplinie sportu.
Jak to się stało, że został Pan specjalistą od powtórek?
– Przez ponad 20 lat pracowałem w różnych telewizjach. Później stałem się współwłaścicielem i prezesem firmy EventsMedia. To jedyny w Polsce przedstawiciel firm Slomo.tv i Broadcast Solutions, które są partnerami FIFA w eksperymentach z użyciem systemu videoReferee, czy raczej Video Assistant Referee (VAR), bo tak nazywają go FIFA i IFAB. Zanim jednak zaczęliśmy współpracować z FIFA, przez kilka lat służyłem pomocą w innych dyscyplinach sportu.