Najważniejsze dla niego było zdanie doktora, że nic się nie zmieniło, może lecieć z zespołem na drugie zgrupowanie do Hiszpanii. Zespół Jacka Magiery wyrusza do La Mangi dziś rano. – Leci z drużyną, tam będzie się rehabilitował, biegał. Na razie na pewno nie będzie uczestniczył w całych treningach, trudno powiedzieć, ile to potrwa. Jedzie z nami, żeby być pod naszą opieką 24 godziny na dobę – tłumaczy nam Tabiszewski. Rzeźniczak jest optymistą – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym. W polskiej piłce generalnie plaża.
FAKT
Zaczyna się istotną informacją dla kibiców Legii: Rzeźniczak zdąży na Ajax.
– Będę gotowy już wcześniej, na pierwszy mecz w lidze – zapewnia.
Stronę obok Korona szuka bramkarza.
Choć wielu kibiców wciąż ma nadzieję, że Zbigniew Małkowski wróci do Korony, nie ma na to najmniejszych szans. W kadrze Korony zostało trzech bramkarzy: Maciej Gostomski, Leonid Otczenaszenko i Michal Pesković. Żadnej z nich nie gwarantuje jednak odpowiedniego poziomu, dlatego poszukiwania nowego golkipera trwają.
Na liście życzeń Korony jest również doświadczony napastnik. O, tak jak i na liście Piasta – Latal chce Dolezala z FK Jablonec, Tucudeana z Pandurii lub napastnika z Austrii.
Nastolatek dostanie szansę w Pogoni.
Są Łukasz Zwoliński i Dawid Kort, wiosną w Pogoni może zacząć grać trzeci szczecinianin. Na początku przygotowań bardzo dobrze spisuje się Sebastian Kowalczyk. (…) – Trener na mój widok stwierdził, że nie potrzebuje tak niskiego zawodnika – mówi Faktowi pomocnik. Jesienią podczas meczu rezerw Pogoni z Bałtykiem Gdynia kibice z Trójmiasta nie mogli uwierzyć, że Kowalczyk jest uprawniony do gry. – Słyszałem jak krzyczeli: “Dzieciaku, ile masz lat?!” – opowiada ze śmiechem.
Jest tutaj jeszcze tekst o Cristiano Ronaldo, ale pochylimy się nad nim w Przeglądzie Sportowym.
SUPER EXPRESS
Gutierrez ma to “coś” – przekonuje Manuel Arboleda.
Popularny “Maniek”, który grał w Lechu przez kilka lat, próbuje ostatnio sił w roli menedżera. Gutierrez, który grał niedawno w mistrzostwach świata do lat 20 z kadrą Kolumbii, jest pierwszym ulokowanym przez niego w Polsce piłkarzem. – Od pierwszego momentu, gdy go zobaczyłem, wiedziałem, że ma to “coś” – mówi nam o swoim pupilu Arboleda. (…) Trener Bjelica jest wielkim fanem umiejętności Gutierreza, więc droga do pierwszego zespołu jest dla Victora otwarta. Jesienią nie mógł grać, bo dopiero uczył się europejskiej piłki i czekał na komplet dokumentów z Kolumbii. – Teraz wszystko jest już w porządku z papierami. A co do samego piłkarza. Zachowując wszelkie proporcje, przypomina mi Busquetsa z Barcelony. Gra bardzo inteligentnie, potrafi odbierać piłkę, a gdy ją ma, to wie, co z nią zrobić. Dobrze rozgrywa, a i sam potrafi się znaleźć w pozycji bramkowej. Operuje i lewą, i prawą nogą – wylicza zalety podopiecznego Arboleda. – Z Barcelony zawsze podziwiałem jeszcze Xaviego i Iniestę. No a jeśli chodzi o kolumbijskich piłkarzy, to wszyscy młodzi chcieliby pójść śladem Jamesa Rodrigueza – mówi Gutierrez, który na mundialu do lat 20 w 2015 roku zagrał z Kolumbią cztery mecze, odpadając w 1/8 finału z USA.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Kapitan na Ajax będzie gotowy.
– Już mnie nosi. Naprawdę. Zamiast przygotowywać się z chłopakami do sezonu, muszę siedzieć w domu. Staje się mocno nerwowy – przyznaje Jakub Rzeźniczak, którego spotykamy kilka dni po operacji dłoni. Kontuzja wykluczyła go z drugiej części obozu w Hiszpanii, z którego legioniści wrócili w sobotę . Zamiast przechodzić pierwszy okres przygotowawczy u Jacka Magiery – trenera, dzięki któremu jesienią nie tylko wstał z kolan, ale znów stał się liderem Legii, pozostało mu oglądanie w telewizji „Na Wspólnej”, meczów Bundesligi, Premier League. Na szczęście katorga dobiega końca. (…) Przez tydzień spędzony w domu miał sporo czasu na przemyślenia. – Ten rok pokazał mi, jak szybko wszystko się zmienia. W czwartek zadzwonił do mnie trener Jan Urban i powiedział, że skoro wyszedłem za jego kadencji z poważnej kontuzji mięśnia dwugłowego, to z tym urazem bez problemu dam sobie radę. Dla piłkarza najważniejsze są nogi, ręka się zagoi – stwierdza. Legioniści wrócili ze zgrupowania w sobotę. Tego samego dnia Rzeźniczak stawił się na wizycie kontrolnej u doktora Tabiszewskiego. – I usłyszałem, że ręka bardzo dobrze się goi. Jeszcze jest spuchnięta, muszę ją trzymać nieco wyżej, by nie robił się obrzęk, ale wszystko przebiega zgodnie z planem – zapewnia. Najważniejsze dla niego było zdanie doktora, że nic się nie zmieniło, może lecieć z zespołem na drugie zgrupowanie do Hiszpanii. Zespół Jacka Magiery wyrusza do La Mangi dziś rano. – Leci z drużyną, tam będzie się rehabilitował, biegał. Na razie na pewno nie będzie uczestniczył w całych treningach, trudno powiedzieć, ile to potrwa. Jedzie z nami, żeby być pod naszą opieką 24 godziny na dobę – tłumaczy nam Tabiszewski. Rzeźniczak jest optymistą. – Tak naprawdę będę miał tylko tydzień zaległości, przy moim przygotowaniu jest to do nadrobienia w kilka dni – zapewnia i pokazuje nam ortezę, która chroni kontuzjowaną dłoń.
Z tematów ligowych niewiele specjalnie ciekawego. Jan Urban twierdzi, że Śląsk ma skład na ósemkę.
Nawet nie mając Aleksandara Kovačevicia i Roberta Picha, byłbym nieuczciwy wobec kibiców oraz pracodawców, gdybym powiedział, że Śląsk nie gra o grupę mistrzowską. Ale my ich mamy, dlatego tym bardziej uważam, że cztery punkty straty do górnej ósemki przy obecnym składzie są do odrobienia. Na tę chwilę te wzmocnienia są OK. Choć oczywiście, chciałbym, żebyśmy na tych dwóch ludziach nie poprzestali – mówi na początek zgrupowania w Turcji nowy trener Śląska Jan Urban. Wrocławianie w poniedziałek polecieli na obóz do Side. Nastroje wśród kibiców na razie nie są optymistyczne. Wypożyczenie na pół roku Kovačevicia, z którego Lechia i tak prawie nie korzystała, oraz Picha, który wraca na Oporowską z podkulonym ogonem, bo kompletnie nie zaistniał w drugiej Bundeslidze, zostało przyjęte przez wrocławską opinię publiczną chłodno. Nie brak wręcz opinii zupełnie przeciwnych niż ta przedstawiona przez szkoleniowca: że Śląsk w obecnym składzie może mieć problem z pozostaniem w ekstraklasie. – Wiem, że w futbolu dzieją się różne rzeczy, ale mam już jakąś analizę możliwości Śląska na tle rywali. Ta drużyna nie ma sprawa spaść z ligi – ucina szkoleniowiec.
Trafiamy też na rozmowę z Ivanem Gonzalezem: Chciał mnie Mutu, wolałem Wisłę.
Podczas pańskiej prezentacji Manuel Junco, wiceprezes Wisły Kraków, mówił, że w walce o pana klub miał konkurencję ze strony czołowego rumuńskiego zespołu. O kogo chodziło?
– Tuż przed podpisaniem kontraktu z Wisłą, miałem ofertę z Dinama Bukareszt. W rumuńskim ASA Targu Mures grałem z Adrianem Mutu, byłą gwiazdą Chelsea, który jest teraz dyrektorem generalnym Dinama i chciał mnie namówić na transfer. Byłem już jednak dogadany z Wisłą i odmówiłem. To był drugi raz, gdy dostałem ofertę z Bukaresztu, bo kiedyś chciała mnie Steaua, ale nie doszliśmy do porozumienia.
(…)
W czasie kariery poznał pan kilku innych znanych trenerów, choćby Jose Mourinho czy Manuela Pellegriniego. Jakie zrobili na panu wrażenie?
– Bardzo dobre. U Mourinho przez cztery miesiące trenowałem w pierwszej drużynie. Grałem też w sparingach. Towarzystwo tak wielkich zawodników było jak sen. Często mówi się o Cristiano Ronaldo czy Sergio Ramosie, że żyją w innym świecie, ale na co dzień byli bardzo normalni, choć zawodnikami są oczywiście kosmicznymi. Od Ronaldo i innych nauczyłem się profesjonalizmu, ćwiczenia w siłowni, na basenie. To wzory pracy nad sobą. Wszyscy w Madrycie byli bardzo zdyscyplinowani i poukładani. A Mourinho na pewno jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Ma bardzo silny charakter, idzie swoją drogą, zawsze wybiera to, co najlepsze dla drużyny, a jego tytuły mówią same za siebie. Pellegrini w Maladze ze mnie zrezygnował. To też wielki trener, którego zna cały świat. Nie liczył na mnie, nie wystawiał, ale nie mam do niego o to żalu. Nie dał mi dużo od strony piłkarskiej, ale prywatnie ten kontakt bardzo mi się później przydał. Jako były trener Realu Madryt pomógł mi w transferze do rezerw tego klubu.
Szansa Portowca o wyglądzie dziecka.
Jesienią rezerwy Pogoni grały w Szczecinie z Bałtykiem Gdynia (0:3), w drugiej połowie Sebastian Kowalczyk biegał przy sektorze zajmowanym przez kibiców zespołu z Trójmiasta. Fani mieli wątpliwości, czy mierzący 169 cm pomocnik był uprawniony do rywalizacji w seniorach. – Słyszałem, jak krzyczeli: „Dzieciaku, ile masz lat?!” – opowiada ze śmiechem 18-latek. Niedowierzanie nie minęło nawet, kiedy jeden z nich sprawdził rok urodzenia zawodnika Portowców za pomocą smartfona… (…) Spryt, szybkość i technika pomagały mu w starciach z większymi i silniejszymi przeciwnikami. Po latach dzięki nim dawał radę w trzeciej lidze, w sobotę nie zawiódł w pierwszym zimowym sparingu Pogoni z Jeziorakiem (2:0), po którym dowiedział się, że leci na zgrupowanie na Cypr. – Gigantem nigdy nie będę, ale walki się nie boję. Dużo czasu spędzam w siłowni i nie można mnie przestawiać jak meble – tłumaczy. Obiecujący występ z czwartoligowcem daje nadzieję na to, że nastolatek zagrzeje miejsce w pierwszym zespole. Tym bardziej, że kontuzjowany jest Spas Delew, a ostatnio Kowalczyk najczęściej gra właśnie jako skrzydłowy.