Australian Open w tym roku wyjątkowo obrodziło w niespodzianki. Kto wie, czy największą z nich nie jest fantastyczna postawa CoCo Vandeweghe. Zaledwie 35. w rankingu Amerykanka, która w Australian Open tylko raz, w debiucie 6 lat temu osiągnęła 4. rundę, właśnie zameldowała się w półfinale. Co więcej, nie będzie w nim bez szans!
CoCo Vandeweghe dziś w Melbourne pokonała 6:4, 6:0 rozstawioną z siódemką Garbine Muguruzę. Czy kogoś to mogło zdziwić? Raczej nie. Amerykanka to prawdziwy postrach faworytek w tegorocznym Australian Open, choć przed turniejem ciężko było na nią stawiać. Tylko raz w karierze osiągnęła ćwierćfinał Wielkiego Szlema (Wimbledon 2015), najczęściej odpadała w pierwszej lub drugiej rundzie. Tym razem jednak wszystko zaskoczyło idealnie. Na dzień dobry wykopała z turnieju Robertę Vinci (15. WTA). W 3. rundzie odesłała do domu Eugenie Bouchard, uważaną za jeden z największych talentów na świecie. Z nią zresztą straciła jedynego seta w turnieju. Kolejny mecz i już nie niespodzianka, tylko sensacja: 6:2, 6:3 z liderką rankingu i broniącą tytułu Angelique Kerber. Łatwe zwycięstwo nad Muruguzą to tylko potwierdzenie życiowej formy Amerykanki.
– To niesamowite uczucie być w półfinale, ale wiecie co? Nie satysfakcjonuje mnie to. Chcę iść dalej, grać dalej. Jest znacznie więcej rzeczy na korcie, które chcę osiągnąć – mówi CoCo Vanderweghe. Inaczej mówiąc: „coco jambo i do przodu – to moje hasło” jak w kultowym filmie „Chłopaki nie płaczą”.
To „do przodu” w tym przypadku oznacza niezwykle ciekawy test. W walce o pierwszy wielkoszlemowy finał (na razie jest pierwszy w karierze półfinał) zagra z Venus Williams. Zbliżająca się do 37. urodzin Amerykanka znów prezentuje się prawie tak dobrze, jak za najlepszych lat. Dziś pokonała w dwóch setach Anastazję Pawliuczenkową. CoCo Vandeweghe miała niespełna 3 lata, kiedy po raz ostatni zawodniczka w takim wieku grała w półfinale turnieju wielkoszlemowego (Martina Navratilova).
– To marzenie, żeby zagrać z kimś kogo oglądałam, dorastając. To niewiarygodna zawodniczka – mówi 25-latka przed czwartkowym półfinałem. Wszystko wskazuje na to, że jest ostatnią, która może przeszkodzić w finale jak sprzed lat: Williams vs Williams.
W turnieju mężczyzn jako pierwszy w półfinale zameldował się Stan Wawrinka. Mistrz Australian Open z 2014 roku po pięciosetowym maratonie w pierwszej rundzie, teraz gra zdecydowanie pewniej. Rozstawionemu z 12. Jo-Wilfriedowi Tsondze nie oddał nawet seta.