Spolszczanie szatni w Śląsku Wrocław rozpoczęto delikatnie nie z tej strony, z której by należało. Kiedy spodziewaliśmy się, że klub zacznie czyścić się z zagranicznego szrotu i wyszukiwać rodzimych zawodników np. w niższych ligach – sprowadzono dwóch nowych cudzoziemców. Na zgrupowanie do Turcji poleciało 13 obcokrajowców i 12 Polaków, z czego trzech nigdy nie zadebiutowało w Ekstraklasie (Budzyński, Wiech, Łyszczarz).
Adam Matysek, obejmując w klubie stanowiska dyrektora sportowego, słusznie spostrzegł, że hierarchia szatni jest mocno zachwiana. Że nie ma zapowiadanych przed laty wychowanków i zawodników z regionu. Że trochę zbyt dużo tu ludzi, którzy przyjechali z zagranicy tylko w celach zarobkowych. Że zamiast na treningach dominować język polski – dominuje angielski, a niekiedy nawet i inny.
Konkluzja była więc szybka: zainwestujmy w Polaków. Proste? Proste. No ale tylko w teorii.
Dzisiejszy rynek transferowy, zwłaszcza jeżeli chodzi o zawodników z kartą na ręku czy łatwych do wyciągnięcia, jest strasznie ograniczony. Śląskowi udało się dorwać Roberta Picha, który był kompletnie nieprzydatny w Kaiserslautern (jesienią: 74 minuty, ostatni mecz: we wrześniu) i rozwiązał kontrakt. Że może okazać się przydatny, we Wrocławiu szybko już wiedzieli. Problem okazał się inny, bo Pich jest już szóstym skrzydłowym w kadrze. Oddajmy głos Janowi Urbanowi: – Latem wygasają wypożyczenia Alvarinho i Romana. Należało wyprzedzić te fakty i dobrze, że klub to zrobił. Jednak to prawda – wiosną na bokach będzie tłok, a na pozycjach defensywnych pomocników nadal mamy kadrowy niedobór. Raczej nikt z tej grupy skrzydłowych nie nadaje się na pozycje numer 6 i 8, ale może któryś na „dziesiątkę?” (za: Przegląd Sportowy)
Nowy trener Śląska nie przypadkiem wspomniał o środku pola. Tam – zwłaszcza w sytuacji, gdy Filipe Goncalves rozwiązał umowę ze względu rodzinnych – panuje absolutna posucha. I nagle otworzyło się okno ratunkowe. Oto Lechia Gdańsk, która ma w kadrze trzech zawodników spoza Unii Europejskiej, jednego zdecydowała się wypożyczyć. Aleksandara Kovacevicia wzięli więc wrocławianie, którzy… też już mają dwóch graczy spoza UE, Moriokę i Dwalego, pewniaków jesienią u Rumaka.
Pich i Kovacević – oto pierwsze efekty nowej strategii Śląska, mającej na celu przebudowę szatni, zgodnie z ideą „więcej Polaków, mniej obcokrajowców”. I co? I na razie nie wychodzi… Polski z zasady Ruch testuje kolejnych obcokrajowców lub wyciąga z Lechii Gamakowa, Arka – poza znanym w Gdyni Formellą – bierze trzech obcokrajowców, Wisła wykorzystuje hiszpańskie kontakty, Piast też dobiera Czechów, Słowaków czy Bośniaków. We Wrocławiu nie jest to też efekt rzucania słów na wiatr przez władze klubu, tylko po prostu smutna rzeczywistość: o naszych zawodników nie jest w tej lidze wcale tak łatwo.
Fot. 400mm.pl