Przed tegorocznym Australian Open Łukasz Kubot marzył, by zostać jedynym Polakiem w tenisowej erze open, który zgromadzi na swoim koncie dwa triumfy w wielkoszlemowych turniejach. Ten ambitny cel nadal można zrealizować (mikst), ale już nie dzięki deblowej imprezie. Nasz zawodnik w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo ulegli w 1/8 finału 6:7, 6:7 duetowi Ivan Dodig – Marcel Granollers.
Wojciech Fibak w 1978 roku i właśnie Kubot w 2014 – ci dwaj Polacy wygrywali deblowe Australian Open (to jedyne “biało-czerwone” triumfy w Wielkim Szlemie po 1968 roku). Łukasz dokonał tego w parze z Robertem Lindstedtem. Zresztą turniej w Melbourne kojarzył mu się dobrze już wcześniej, w 2010 roku. Wówczas w singlu doszedł w nim do IV rundy, w której musiał uznać wyższość wielkiego Novaka Djokovicia.
Nasz zawodnik ma już 35 lat i o podobnych wyczynach w grze pojedynczej może tylko pomarzyć. Za to w deblu nadal trzyma się dzielnie, co udowodnił chociażby 30 października 2016 w Wiedniu, kiedy to wraz z Melo wygrał turniej w Wiedniu. Był to 14. sukces Łukasza w deblowej imprezie. Na piętnasty skalp liczył właśnie w Australii. Niestety, nie udało się, chociaż Kubot i Melo w obu partiach grali obiecująco: w pierwszym secie prowadzili z rywalami 5:3, w drugim – 4:2.
Polak nie pakuje jednak walizek i nie opuszcza Melbourne, ponieważ nadal walczy w mikście. W 1/8 finału rozstawieni z nr 5 Kubot i Yung-Jan Chan staną naprzeciwko Kanadyjki Gabrieli Dabrowski i Hindusa Rohana Bopanny. By przejść do historii naszego tenisa Łukasz musi wygrać nie tylko to spotkanie, ale i trzy kolejne…
Fot. 400mm.pl