Środkowy obrońca, który swoimi statystykami mógłby zawstydzić niejednego supersnajpera na przykład z polskiej ekstraklasy. I, znając życie, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Mowa rzecz jasna o Sergio Ramosie – nie mamy jeszcze końca stycznia, a kapitan „Los Blancos” już teraz zaczyna kręcić się obok dwucyfrowego dorobku.
Strzeleckie popisy Ramosa jeszcze bardziej działają na wyobraźnię, gdy zestawimy je z aktualnymi liczbami niektórych topowych/kręcących się koło topu napastników czy ofensywnie usposobionych pomocników z najsilniejszych lig. Gdy pogrzebiemy nieco w statystykach wychodzi bowiem na to, że środkowy obrońca Realu Madryt, który we wszystkich rozgrywkach uzbierał 8 trafień podczas 1740 spędzonych na murawie minut, ma teraz tyle samo lub więcej goli, co chociażby:
Jamie Vardy – 6 goli w ciągu 1900 minut
Neymar – 8 goli w ciągu 1961 minut
Thomas Muller – 4 gole w ciągu 1608 minut
Paolo Dybala – 7 goli w ciągu 1268 minut
Chicharito – 7 goli w ciągu 1734 minut
Mario Gomez – 6 goli w ciągu 1517 minut
Kevin De Bruyne – 4 gole w ciągu 2205 minut
Angel Di Maria – 4 gole w ciągu 1792 minut
Duet Abbott-Zjawiński – 3 gole w ciągu 1669 minut
Jakkolwiek spojrzeć – robi wrażenie. Przy tym wszystkim należy też jednak zwrócić uwagę na to, że Sergio Ramos podobne liczby wykręcił mimo trwającej ponad miesiąc kontuzji kolana i innych uniemożliwiających mu grę pomniejszych urazów. Kapitan Królewskich w sumie z powodu problemów zdrowotnych – nie licząc dwumeczu pierwszej rundy Pucharu Króla, w którym Zidane najprawdopodobniej i tak dałby mu odpocząć – przegapił 10 meczów. Stoper „Los Blancos” nie wystąpił w ligowych starciach z Eibarem, Betisem, Athletikiem, Alaves, Leganes, Granadą i Atletico, w Pucharze Króla ominęła go pierwsza konfrontacja z Sevillą, w Champions League nie zagrał z kolei w dwumeczu z Legią Warszawa. Jak jednak możecie zobaczyć wyżej, Ramos potrzebował mniej minut na zdobycie ośmiu bramek niż chociażby… Neymar.
Należy również zaznaczyć, że gole Ramosa nie stanowiły mimo wszystko wyłącznie sztuki dla sztuki. Jego trafienia w znakomitej większości przypadków okazywały się absolutnie kluczowe dla losów spotkania. Więcej – w zasadzie tylko jeden z jego goli nie miał większego wpływu na ostateczne rozstrzygnięcie, we wrześniu z Osasuną. Jeśli przeanalizujemy bramki Sergio jedną po drugiej, widać jak na dłoni, że kapitan w ofensywie pojawiał się zawsze wtedy, gdy drużyna najbardziej tego potrzebowała. Dobra, no to po kolei:
– bramka na 2:2 w doliczonym czasie gry starcia o Superpuchar Europy z Sevillą, które Real ostatecznie zdołał wygrać 3:2
– trafienie w zremisowanym 1:1 spotkaniu z Villarrealem na Bernabeu
– gol na 1:1 w w samej końcówce „El Clasico” na Camp Nou
– bramka na 3:2 w 93. minucie tydzień później przeciwko Deportivo
– wykorzystany karny na 2:3 w Pucharze Króla z Sevillą („Los Blancos” rzutem na taśmę zremisowali koniec końców 3:3)
– wczorajszy dublet w wygranym 2:1 starciu u siebie z Malagą
Jak nietrudno policzyć, gole Ramosa uratowały Królewskim 7 punktów w Primera Division, a także w olbrzymim stopniu przyczyniły się do zdobycia Superpucharu Europy czy przedłużenia serii gier bez porażki do czterdziestu meczów. Nie wolno też zapominać, że cały czas mówimy przecież wyłącznie o wkładzie ofensywnym zawodnika, który w większości przypadków bez zarzutu wywiązuje się również ze swojego podstawowego zadania, czyli bronienia dostępu do bramki. Na siłę można by się jedynie przyczepić do samobója w potyczce sprzed tygodnia z Sevillą na Sanchez Pizjuan. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że wypominanie mu tej pojedynczej wpadki, mając na uwadze to, ile razy ratował kolegom tyłki, byłoby wyjątkowo złośliwe i, tak po prostu, zwyczajnie niesprawiedliwe.
Swój osobisty rekord zdobytych bramek Ramos już pobił – sezony 2013/14 i 2014/15 kończył z 7 golami. W dłuższej perspektywie czeka go jednak jeszcze jedno, o wiele trudniejsze, zadanie – dogonienie legendarnego Fernando Hierro, który w 601 spotkaniach w koszulce Królewskich uzbierał 127 trafień. Obecnemu kapitanowi Realu trochę jeszcze brakuje – w 497 potyczkach na listę strzelców wpisywał się „zaledwie” 66 razy. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że Hierro był swego czasu etatowym wykonawcą rzutów wolnych i jedenastek.
Czy Ramosowi uda się ta sztuka? Realnie patrząc – szanse wydają się raczej niewielkie. Tak czy owak, przy dobrych wiatrach setka w nie aż tak odległej przyszłości jak najbardziej może pęknąć.