Reklama

Sensacja w Australian Open: gość, który nigdy nie wygrał turnieju ATP, pokonał Murray’a!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

22 stycznia 2017, 09:22 • 2 min czytania 2 komentarze

Australian Open znowu nie zawiodło miłośników romantycznych sportowych historii. Minionej nocy skreślany przeze wszystkich Mischa Zverev „odpalił” z turnieju jego największego faworyta, Andy’ego Murray’a. Do pokonania Brytyjczyka nie potrzebował pięciu dramatycznych, ciągnących się w nieskończoność setów. Nie, Niemiec poradził sobie z AM w czterech partiach, które kończyły się takimi wynikami: 7:5, 5:7, 6:2, 6:4.

Sensacja w Australian Open: gość, który nigdy nie wygrał turnieju ATP, pokonał Murray’a!

Teoretycznie to nie miało prawa się wydarzyć. Bo przecież Zverev nigdy nie wygrał turnieju rangi ATP, z kolei Murray ma na swoim koncie 44 takie triumfy. Bo Niemiec nie zajmował w rankingu wyższego miejsca niż 45., Brytyjczyk przystępował do Australian Open jako numer 1. Wszystkie te liczby nie miały jednak znaczenia na korcie, na którym 30-letni zawodnik grał bez żadnego respektu dla sto razy bardziej utytułowanego Andy’ego.

Dzięki wygranej Zvereva w męskim światku doszło do niezwykłej sytuacji: po raz pierwszy od 2004 roku i Rolanda Garrosa w ćwierćfinale wielkoszlemowej imprezy nie wystąpi żaden z dwójki najwyżej rozstawionych zawodników (wcześniej odpadł Novak Djoković)! Lubimy zagłębiać się w tenisowe liczby, więc napiszemy wam jeszcze kilka, które robią na nas wrażenie.

Z tak nisko notowanym rywalem Murray przegrał ostatnio w Melbourne w 2006 roku. Andy’ego dzisiejsza porażka musiała zaboleć wyjątkowo. Pamiętajmy, że to gość, który aż pięć razy dochodził w Australii do finału i NIGDY go nie wygrał. W decydującym meczu czterokrotnie okazywał się gorszy od Djokovicia, więc po tym jak Serb pożegnał się z imprezą, Brytyjczyk miał pełne prawo pomyśleć coś w stylu „to będzie mój turniej!”. Nic z tych rzeczy, wielki mistrz odpadł z gościem, który nie jest nawet… najlepszym tenisistą w swojej rodzinie. Pamiętajmy bowiem, że bratem Mischy jest mega utalentowany, o dekadę młodszy od niego Alexander. Ten chłopak był już nawet na 20. miejscu listy ATP, zdaniem wielu ma potencjał na to, by na stałe zagościć w pierwszej piątce.

Na razie jednak może co najwyżej zawitać na trybuny kortów Melbourne, by dopingować swojego brata w ćwierćfinale. Liczymy, że Mischa przystąpi do niego na dużym spokoju: to dla Niemca najlepszy wynik wielkoszlemowy w historii. I tak zrobił już zdecydowanie więcej niż ktokolwiek liczył, jeśli dzięki temu złapie odpowiedni luz, to kto wie, czy w Melbourne nie będzie o nim jeszcze głośno…

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Australian Open

Komentarze

2 komentarze

Loading...