Wczoraj Lewandowski, dziś Piszczek – polscy piłkarze z grubej rury rozpoczęli kolejną rundę Bundesligi. Kilkanaście godzin temu „Lewy” uratował Bayernowi komplet punktów we Freiburgu, a dziś Łukasz zrobił to samo, tyle że w Bremie. Pierwsza sobota tej wiosny była na niemieckich boiskach szalenie dziwna pod kątem zachowań golkiperów, bo na sześć rozegranych spotkań aż dwa z nich bramkarze zawody zakończyli przedwcześnie oglądając czerwoną kartkę.
Kibiców znad Wisły zdecydowanie najmocniej ekscytowało starcie Borussii Dortmund z Werderem. Podopieczni Tuchela udali się na północ choćby bez żadnego nominalnego napastnika, bo Pierre-Emerick Aubameyang walczy w barwach Gabonu na mistrzostwach swojego kontynentu, a Adrian Ramos jest w trakcie wyprowadzki z Zagłębia Ruhry. Miejsce na „dziewiątce” zajął więc Andre Schuerrle i zanim jeszcze mecz rozpoczął się na dobre, to 26-latek spłacił kredyt zaufania. Piąta minuta, zagranie z głębi pola, wytarcie rywalem murawy i strzał do pustaka.
Borussia trzymała rękę na pulsie, a w kontrolowaniu poczynań boiskowych znacznie postanowił pomóc jej jeszcze Jaroslav Drobny – bramkarz Werderu nieudolnie „przyneuerował” na 20. metrze od własnej bramki, bo zamiast przeciąć akcję rywala znokautował Reusa ciosem w stylu Bruce’a Lee. Dortmundczycy jednak – zamiast jeszcze mocniej przycisnąć rywala i zdusić na jego połowie – kompletnie się rozregulowali. Gospodarze zaczęli coraz śmielej dochodzić do głosu, a pierwszym poważnym sygnałem ostrzegawczym była bomba Fritza, która zatrzymała się na poprzeczce.
Po zmianie stron nie było już jednak przebacz – do wyrównania doprowadził Fin Bartels i z każdą minutą coraz więcej wskazywało na to, że Borussia w kompletnie frajerski sposób straci punkty w Bremie. Aż w końcu nadeszła 71. minuta i piłkę w polu karnym dostał Łukasz Piszczek. Przytomny lobik nad Wiedwaldem i pozamiatane – po raz drugi w tym meczu Werder z desek już powstać nie dał rady, a Polak tym samym stał się najskuteczniejszym obrońcą BVB w tym sezonie (tyle samo trafień mają choćby Reus czy Kagawa, jedno mniej Schuerrle) i jednocześnie wyrównał swój rekord strzelecki z sezonu 2011/2012 (łącznie cztery trafienia).
Skoki skokami, a tu gola – swojego już 4. w sezonie – dla @BVB strzela Łukasz Piszczek. Brawo! #bundesliga pic.twitter.com/3JT4GDIUs3
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) 21 stycznia 2017
***
Przedostatnie w tabeli Ingolstadt do ostatniej minuty meczu z Schalke broniło się dzielnie. Gospodarze przez ponad godzinę wyglądali niezwykle blado na tle o wiele słabszego rywala – mieli problem z tym, by sklecić sensowną akcję, stworzyć zagrożenie, szybko przemieścić się spod jednej pod drugą szesnatkę. Inna sprawa, że Markus Weinzierl miał dziś dość wąskie pole manewru, bo przecież Puchar Narodów Afryki pochłonął choćby Nabila Bentaleba, a i kontuzjowanych jest trzech napastników – z urazami walczą Embolo, Huntelaar oraz Di Santo.
Goście koncentrację trzymali dokładnie do ostatnich sekund – w końcu Schoepf otrzymał piłkę na skrzydło, piłka po jego strzale odbiła się od nóg obrońców i spadła pod nogi Guido Burgstallera, dla którego był to debiut w „Królewsko-Niebieskich” barwach. Austriak zmarnował kapitalną setkę chwilę wcześniej, ale już w tej sytuacji przytomnie dostawił nogę na wagę trzech punktów. A dla Schalke było to spotkanie szczególne, bo stało się 650. zwycięstwem tego zespołu w historii występów w Bundeslidze.
***
Wciąż jedyną niepokonaną drużyną wśród najlepszych lig Starego Kontynentu pozostaje Hoffenheim. Real dopiero co potknął się w Sevilli, a TSG dziś bez większych problemów odprawiło na wyjeździe Augsburg. Tym samym dla podopiecznych Nagelsmanna było to siódme zwycięstwo w tym sezonie (do tego rekordowe dziesięć remisów).
***
Ważna dla układu czołówki była też dzisiejsza konfrontacja Lipska z Eintrachtem. „Orły” może i pojechały na Red Bull Arena z zamiarem walki o choćby remis, ale wszystkie taktyczne plany wzięły w łeb już w czwartej minucie – kapitalny jesienią bramkarz Hradecky wyskoczył przed pole karne, by przechwycić piłkę, ale feralnie się poślizgnął, padł na ziemię i… złapał piłkę w ręce. W zasadzie logiczniejszym wydawało się po prostu machnąć już na tę głupotę i dać rywalowi trafić do siatki, zamiast osłabiać zespół, ale musimy przyznać, że cała ta akcja wyglądała komicznie – Fin bowiem chwycił futbolówkę, a potem wstał i… wykopał ją w trybuny.
Tak czy owak gospodarze od tamtej chwili grali w przewadze i cierpliwie ją wykorzystywali. Najpierw na 1:0 trafił Compper, potem poprawili Werner z Halstenbergiem i tym samym Lipsk wciąż trzyma tylko trzypunktową stratę do Bayernu.
***
Co jeszcze działo się dziś na boiskach Bundesligi? Po bezbarwnym meczu Darmstadt podzieliło się punktami z Borussią Moenchengladbach, a Wolfsburg rzutem na taśmę wyrwał zwycięstwo w spotkaniu z HSV (tu również czerwona kartka, lecz tym razem dla pomocnika ekipy z Hamburga – Ekdala).
***
Schalke – Ingolstadt 1:0 (0:0)
1:0 Burgstaller 90+2′
Werder – Borussia Dortmund 1:2 (0:1)
0:1 Schuerrle 5′
cz.k. Drobny (Werder) 39′
1:1 Bartels 59′
1:2 Piszczek 71′
Augsburg – Hoffenheim 0:2 (0:0)
0:1 Wagner 47′
0:2 Kramaric 64′
Wolfsburg – Hamburger SV 1:0 (0:0)
cz.k. Ekdal (HSV) 33′
1:0 Gomez 82′
Darmstadt – Borussia Moenchengladbach 0:0 (0:0)
RB Lipsk – Eintracht Frankfurt
cz.k. Hradecky (Eintracht) 3′
1:0 Compper 7′
2:0 Werner 45+4′
3:0 Halstenberg 67′