Musiała nadejść era Messiego, by uporać się z jego rekordem strzelonych goli w Primera Division – facet był sportowym fenomenem i zawsze będzie legendą hiszpańskiej piłki, tamtejszy futbol jeszcze nie przedstawił światu lepszego napastnika. Miał niesamowitego nosa do strzelania bramek, ten instynkt strzelecki mógł wręcz przerażać zwykłych śmiertelników, wydając się nienaturalny i spoza tej planety (choć niewykluczone, że tak było). Telmo Zarra, bo o nim mowa, obchodziłby dzisiaj 96. urodziny.
Zarra kopał piłkę, gdy jeszcze ta dyscyplina wyglądała znacznie inaczej niż kojarzymy ją dziś – drużyny potrafiły grać na pięciu napastników i nikt się specjalnie nie przejmował zabezpieczeniem tyłów, bo jak się straci jedną bramkę, to można walnąć dwie, proste. Nie obniża to jednak rangi osiągnięć Hiszpana w ogóle, przecież ilu znamy piłkarzy, którzy nawet przy grze na dziesięciu atakujących nie potrafiliby trafiać w przeklęty dla nich prostokąt. Zarra nie miał z tym żadnych problemów i co chodzi o statystyki, to on ma je niesamowite:
– 251 goli w 278 spotkaniach
– 22 hattricki
– sześć trofeów Pichichi
Tego ostatniego osiągnięcia nie udało się jeszcze przebić nikomu, a nieśmiało przypominamy, że Messi i Ronaldo nie grają w Hiszpanii od wczoraj. Wiadomo – gdyby jeden z nich został sam na półwyspie Iberyjskim, to rekord pewnie by padł, ale jego długowieczność i tak robi ogromne wrażenie.
Oczywiście, choć futbol wyglądał wtedy inaczej, to wciąż nie zmieniało się jedno, był dyscypliną drużynową i właściwie na nic zdały by się gole Zarry, gdyby nie dawały swojemu zespołowi trofeów. Hiszpan uzbierał jednak tyle bramek, że Athletic Bilbao po prostu musiał z tego korzystać – klubowa gablota wzbogaciła się o mistrzostwo Hiszpanii i pięć pucharów za Copa del Rey. Sam piłkarz żałował pewnie jedynie zmarnowanej szansy na mundialu – La Furia Roja dotarła do grupy finałowej, ale tam zajęła ostatnie miejsce i skończyła tuż za podium imprezy. Zarra swoje upolował, kończąc turniej z czterema golami, jednak akurat wtedy okazało się to zbyt mało.
I choć mistrzostwem świata może się pochwalić kilku napastników z Hiszpanii, to wciąż Zarra pozostaje wzorem. Niebywały snajper, a przy tym boiskowy dżentelmen, tylko raz otrzymał czerwoną kartkę, zresztą niesłusznie – udawał, że chce nadepnąć leżącego gracza, zwyczajnie żartując, jednak sędzie nie zrozumiał jego poczucia humoru i wyrzucił go z boiska.
Po odejściu z Athletiku pograł jeszcze w niższych ligach, ale bez większej historii i skończył karierę. Prowadził sklep sportowy i restaurację, grywał też w meczach, których dochód przeznaczano na cele charytatywne. Zmarł 11 lat temu, dokładnie 23 lutego i tuż po jego śmierci, utworzono trofeum Telmo Zarry, przyznawane najlepszemu hiszpańskimu strzelcowi danego sezonu. Patrząc na jego historię i osiągnięcia, każdy tamtejszy piłkarz chciałby je mieć w swojej kolekcji.