Aleksandar Prijović definitywnie pożegnał się z Legią i zrobił to w takim stylu, że przy Łazienkowskiej za bardzo nie ma już czego szukać. Jak jednak można było przypuszczać, warszawski Zlatan z Salonik nie widzi w swoim zachowaniu niczego złego, co zgrabnie wyjaśnił w dwóch wywiadach udzielonych “Super Expressowi” i “Wirtualnej Polsce”.
Przede wszystkim na łopatki rozłożył nas fragment wypowiedzi dla “WP”: – To, że chciałem iść do Chin i nie brałem pod uwagę innych kierunków to jakieś całkowite nieporozumienie. Łapiecie? To było nieporozumienie. NIEPOROZUMIENIE. Nie to, że kilkanaście dni wcześniej Prijović opowiadał w “SE”, że:
– Odchodzi do Chin,
– sprawa jest przesądzona,
– myślami już jest w Chinach,
– klamka zapadła,
– Chiny to przyszłość, a on będzie jej częścią.
No ale dobra, te całe Chiny to pewnie nadinterpretacja ze strony dziennikarzy i kibiców, więc Prijo nie ma sobie nic do zarzucenia. Rzućmy okiem także na inny fragment wypowiedzi napastnika z kucykiem, tym razem ze świeżego “Superaka”:
Legia doskonale radziła sobie przed Prijo, poradzi sobie również po mnie. Ale jeśli kibice Legii pomstują na mnie i moje odejście, to znaczy, że bardzo dobrze wykonałem pracę w tym klubie. Bardziej nienawidzi się tych, którzy byli kochani, niż tych, którzy byli obojętni.
Już mniejsza z tym, że zawsze zapala nam się lampka ostrzegawcza, kiedy ktoś ma tendencję do mówienia o sobie w trzeciej osobie. Dużo lepszy jest tu jednak ten cały wywód logiczny Prijovicia – skoro kibice Legii pomstują, to znaczy, że on dobrze pracował, a nienawidzi się tych, których się kochało. Cytując klasyka – czy tobie czasem Prijo sufit na łeb się nie spadł?
Przede wszystkim ludzie pomstują na Prijovicia, bo zachował się kompletnie bez klasy. Ogłosił, że odchodzi do Chin, kiedy na stole nie było żadnej poważnej oferty, a potem zagroził, że zatrzymanie go w stolicy kompletnie pozbawi go motywacji do gry i ogółem wyssie całą energię. Szwajcarski Zlatan powinien więc zrozumieć, że złość kibiców nie była wywołana samym transferem, ale jego zachowaniem wokół transferu. Można powiedzieć, że w Warszawie pomstują na niego na podobnej zasadzie, co na Langila, który zamiast skupiać się na rekonwalescencji, skupił się na imprezowaniu. Czy zatem fakt, że pomstowano także na skrzydłowego z Martyniki oznacza, że i on wykonał w Warszawie dobrą robotę?
Kolejna sprawa to wywód o miłości i nienawiści. No pięknie to sobie Prijo wymyślił, ale zła wiadomość jest taka, że i to nie trzyma się kupy. Tak się akurat złożyło, że niedługo przed nim z Legii odszedł Nikolić, który dał kibicom przeszło dwa razy więcej powodów do kochania, bo strzelił w tym samym czasie przeszło dwa razy więcej goli. I dziwnym trafem najlepszego napastnika “Wojskowych” nie żegnano z nienawiścią, ale z wdzięcznością i uznaniem. Skoro więc o późniejszej nienawiści decydować miałaby wcześniejsza miłość, widzimy tu tylko dwa wyjścia:
– Kibice Legii bardziej kochali Prijovicia niż Nikolicia.
– Teoria Prijovicia w tym konkretnym przypadku jest totalnie z dupy.
Niech każdy odpowie sobie tutaj sam. My natomiast musimy dodać, że nasze odczucia w stosunku do Prijovicia również nie potwierdzają jego teorii. Kochaliśmy go za te wszystkie wypowiedzi i regularne dostarczanie treści na Weszło, a teraz – zamiast nienawiści – czujemy głównie smutek i tęsknotę. Coś nam się bowiem wydaje, że na kolejnego takiego ananasa w polskiej lidze przyjdzie nam długo poczekać.
Fot. FotoPyK