No naprawdę, za cholerę nie wiemy, po co był w tym meczu drugi set. W pierwszym Agnieszka Radwańska przejechała się po Pironkovej, w trzecim także nie dała Bułgarce żadnych szans. Za to w drugim popełniła całą furę niewymuszonych błędów i przegrała 4:6. Najważniejsze, że w tenisie awansuje ten, kto wygrywa ostatniego seta… Radwańska wygrała 6:1, 4:6, 6:1 i awansowała do 2. rundy Australian Open.
Miało być szybko, łatwo i przyjemnie, i w zasadzie tak by było, gdyby nie ten bezsensowny drugi set i trzy kwadranse niepotrzebnie spędzone na korcie. Pierwszy set to szybkie 6:1 i pełna dominacja Radwańskiej. Kilka razy Polka pokazała swoje popisowe zagranie: bezlitosny skrót, po którym rywalka pędziła do siatki ile sił w nogach, a i tak nie była w stanie zdążyć. Wygrała także spektakularny punkt, w którym odbiła piłkę między nogami, tyłem do siatki.
Co za punkt @ARadwanska! Sam Roger Federer byłby dumny z takiego uderzenia! ❤️❤️❤️pic.twitter.com/WK8pcignCU
— Betclic Polska (@BetclicPolska) January 17, 2017
W drugim secie dobrze funkcjonująca maszynka z Krakowa się zacięła. Tsvetana Pironkova przełamała serwis Polki, wygrała 9 piłek z rzędu i ewidentnie złapała wiatr w żagle. Po drugiej stronie siatki za to znów pojawiła się taka Radwańska, jakiej nie lubimy oglądać: poirytowana, niedokładna, przeklinająca pod nosem. Statystyki mówią same za siebie: w pierwszym secie – Polka miała 13 wygrywających piłek i 4 niewymuszone błędy, a w drugim secie – 5 wygrywających i 13 niewymuszonych… Pironkova wybitną tenisistką nie jest, ale z takich prezentów musiała skorzystać.
Na szczęście świąteczny nastrój zdołał Radwańskiej wyparować z głowy w przerwie przed decydującym setem i więcej prezentów nie było. W trzecim secie znów na kort wyjechał walec, który przejechał się po Pironkovej. Gdyby nie moment nieuwagi w piątym gemie, skończyłoby się na 6:0. Chwilę później Radwańska jednak skończyła mecz asem serwisowym (10 wygrywających i 4 niewymuszone w 3. secie).
– Spodziewałam się trudnego meczu i taki był. Pamiętam, że ostatni mecz z Pironkova przegrałam, teraz też było ciężko. Cieszę się, że w decydującym secie pokazałam moc – komentowała na gorąco Polka, która bardzo podobny mecz rozegrała w Melbourne trzy lata temu. Z Julią Putincewą wygrała wtedy 6:0, 5:7, 6:2, a potem dotarła aż do półfinału. Może to dobra wróżba?
W czwartek w 2. rundzie rywalką Radwańskiej będzie Mirjana Lucić-Baroni (79. WTA), która pokonała 4:6, 6:3, 6:4 Chinkę Quiang Wang (71. WTA). 35-letnia Chorwatka awansowała do 2. rundy Australian Open dopiero po raz drugi w karierze i pierwszy od… 19 lat! Jej kariera zaczęła się fenomenalnie, w wieku 15 lat wygrała turniej w Bol, a rok później obroniła tytuł, zostając najmłodszą zawodniczką w historii, której udała się taka sztuka. W wieku niespełna 16 lat wygrała deblowy Australian Open w parze z Martiną Hingis, a rok później osiągnęła półfinał Wimbledonu. Potem wyjechała z Chorwacji do USA, a po latach wyznała, że uciekła z kraju przed ojcem-trenerem, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Jej kariera zatrzymała się na wiele lat, na dobre do gry wróciła w 2010 roku i od tego momentu buja się w okolicach 80. miejsca w rankingu. Z całym szacunkiem dla jej ciężkich przeżyć i pracy, dla Radwańskiej nie powinna stanowić większego wyzwania, choć z faworytkami grać potrafi. W 2014 roku w 3. rundzie US Open wyeliminowała rozstawioną z dwójką Simonę Halep. Że nie był to przypadek udowodniła rok później w Roland Garros, eliminując tę samą rywalkę w 2. rundzie.
Niestety, po bardzo zaciętym meczu pierwszej rundy z Australian Open pożegnała się Magda Linette. 96. w rankingu Polka przegrała 5:7, 4:6 z notowaną o 9 miejsc niżej Mandy Minellą z Luksemburga.
JAN CIOSEK