Jagiellonia wypatrzyła już gościa, który mógłby posłużyć za następce Konstantina Vassiljeva. To Martin Pospisil z FK Jablonec. – Zawodnik jest zdecydowany na przejście do nas, ale ostatnio jego klub dziwnie się zachowuje – ujawnia prezes Jagiellonii Cezary Kulesza (55 l.). – Byliśmy już dogadani i nagle czeska strona zaczęła żądać kwot, których nie płaci się za piłkarza, któremu za pół roku wygasa kontrakt. Złożyliśmy kolejną propozycję i czekamy na odpowiedź – dodaje. Pospisil jest graczem dziesiątej drużyny czeskiej ekstraklasy, FK Jablonec. W 135 meczach strzelił 17 goli i zaliczył 15 asyst. Jego umowa kończy się 30 czerwca – czytamy w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym”. Opcje są zatem dwie – albo Jaga dogada się z Czechami i pozyska go już teraz, albo bez jakiejkolwiek sumy odstępnego stanie się to latem.
FAKT
Maciej Rybus opowiada o swojej obecnej sytuacji.
W niedzielę zainaugurujecie rundę wiosenną meczem z Caen. Jak ocenia pan swoje szanse gry, bo z ostatnich sześciu spotkań aż pięć rozpoczął pan na ławce.
Wylądowałem na niej po meczu z Nantes (30. 11 – przyp. red.), kiedy zostałem wybrany do jedenastki kolejki. Trzy dni później graliśmy z Metz, wtedy kilku podstawowych zawodników, między innymi ja, usiadło na ławce. Sądziłem, że trener oszczędza nas przed meczem z Sevillą (7. 12 – przy. red) w Lidze Mistrzów. Byłem na sto procent pewny, ze zagram. Dopiero na odprawie okazało się, że siedzę na ławce. Byłem zły. Zremisowaliśmy 0:0, w następnych spotkaniach trener nie zmieniał składu. Muszę to przyjąć na klatę, walczyć, ale trochę jest to dla mnie niezrozumiałe. To dla mnie nowa sytuacja, w Rosji zawsze miałem miejsce w składzie. Mam nadzieję, że wrócę do niego w niedzielę.
Jagiellonia znalazła następce Vassiljeva. To Martin Pospisil z FK Jablonec.
– Zawodnik jest zdecydowany na przejście do nas, ale ostatnio jego klub dziwnie się zachowuje – ujawnia prezes Jagiellonii Cezary Kulesza (55 l.). – Byliśmy już dogadani i nagle czeska strona zaczęła żądać kwot, których nie płaci się za piłkarza, któremu za pół roku wygasa kontrakt. Złożyliśmy kolejną propozycję i czekamy na odpowiedź – dodaje. Pospisil jest graczem dziesiątej drużyny czeskiej ekstraklasy, FK Jablonec. W 135 meczach strzelił 17 goli i zaliczył 15 asyst. Jego umowa kończy się 30 czerwca. Serwis transfermarkt.de wycenia go na 700 tysięcy euro. Oczywiście nikt nie zapłaci Czechom takich pieniędzy, ponieważ po 1 lipca będzie go można pozyskać bez płacenia odstępnego
GAZETA WYBORCZA
O piłce nic. Zacytujmy więc tekst przed konkursem skoków w Wiśle.
Trener Stefan Horngacher tego nie wyklucza, ale Kamil Stoch, Piotr Żyła i Maciej Kot poczuli się zakłopotani. Czy to możliwe, że po triumfie na Turnieju Czterech Skoczni w Wiśle całe podium będzie biało-czerwone? Zadanie tym trudniejsze, że żaden Polak nigdy tu nie wygrał zawodów Pucharu Świata. – Prezes zna numer mojego konta, a ja już chyba nie będę musiał iść na skocznię – żartował Żyła, gdy zacytowano mu typy na zwycięzcę konkursów w Wiśle przedstawione przez Andrzeja Wąsowicza. W sobotę Kamil Stoch, w niedzielę Piotr Żyła – tak uważa wiceprezes PZN. Zwycięzca TCS roześmiał się tak głośno jak jego kolega z kadry. Działaczy nic nie kosztuje brawura. Sportowcy wiedzą, że muszą sprostać wyzwaniu. I choć Adam Małysz zapewnia, że trzej najlepsi polscy skoczkowie mają żelazną psychikę, nikt w sporcie nie ma gwarancji sukcesu. Nawet, gdy forma jest bardzo wysoka, a tysiące kibiców dmucha pod narty.
SUPER EXPRESS
“SE” rozmawia z lekarzem Napoli, Alfonso De Nicolą, o Arku Miliku.
Milik wyleczył kontuzję kolana w zaledwie 97 dni. Jak wytłumaczyć, że zrobił to tak szybko?
Powodów jest kilka. Pierwszy to błyskawiczna decyzja o operacji. Napoli ma zasadę, że operuje piłkarza jak najszybciej się da. Do 24 godzin, góra 36 od urazu. Chodzi o to, aby nie dawać kontuzjowanemu czasu na rozpamiętywanie tego co się stało. Zrobić zabieg i od razu zabrać się za rehabilitację. Druga sprawa – fachowość profesora Marianiego. Współpracujemy od lat, to światowej sławy specjalista i operację wykonał znakomicie. Trzeci aspekt – podejście Milika. Zaufał nam od początku. A niestety w takich przypadkach zdarza się, że znajdują się „doradcy”, którzy podszeptują piłkarzowi różne rzeczy. Milik wierzył w sens tego co robimy w 100 procentach. Duże znaczenie miało też to, że jest świetnym pływakiem…
Pływakiem? A co to ma do rzeczy?
Duża część pierwszego etapu rehabilitacji odbywała się w basenie. Świetnie pływa, a dzięki temu w ogóle nie stracił koordynacji, płynności ruchów, zwinności – wszystkiego czego potrzebuje na murawie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Na start rozmówka z Maciejem Rybusem.
To okno transferowe chyba wreszcie jest dla pana spokojne? Czy może i teraz coś się dzieje?
Dopiero przyszedłem do Lyonu, nigdzie się stąd nie ruszam. Jestem w bardzo dobrym klubie, do Chin się na razie nie wybieram. Pół roku temu mogłem zostać w Tereku, mieć pewne miejsce w składzie, być zadowolony ze stabilizacji. Potrzebowałem jednak większych wyzwań, podjąłem ryzyko i mam nadzieję, że pozostanę tu jak najdłużej.
Jaki był dla pana 2016 rok?
Trochę jak rollercoaster. Zaczął się dobrze, miałem niezłą rundę w Tereku (Rybus zakończył sezon z 8 bramkami – przyp. red.), byłem przygotowany na EURO. Czułem się mocny, szybko, silny. Ale w setnym meczu w barwach Tereka doznałem kontuzji i mistrzostwa Europy miałem z głowy… Mam nadzieję, że w tym roku takich zawirowań już nie będzie. Bo gdy myślę o minionym, to nawet trudno mi sobie przypomnieć dobre momenty. Oczywiście były, udało mi się podpisać kontrakt z Lyonem, nie musiałem przechodzić operacji po urazie, ale najpierw przychodzą mi do głowy te gorsze chwile. Przede wszystkim kontuzja barku, potem problemy mięśniowe. Dlatego w sylwestra życzyłem sobie przede wszystkim zdrowia, żeby urazy już mnie nie prześladowały, jak przez ostatnie pół roku.
Arek Milik wraca do zdrowia. Jeden z jego lekarzy opowiada o kulisach leczenia.
Okres rehabilitacji Milika został podzielony na cztery fazy przez sztab lekarzy, do którego należały najbardziej zaufane osoby, m.in. De Nicola, profesor Pier Paolo Mariani (on operował Polaka) i bliski współpracownik tego pierwszego, Massimo Buono. – Pierwsza z nich to ogólne wznowienie treningów i powrót do sił, co zwykle trwa trzy tygodnie. Druga odnosi się szczególnie do piłkarza i jest ukierunkowana na wznowienie ćwiczeń atletycznych, wiele treningów ruchowych i tym podobnych. Później nastąpił powrót na boisko, gdzie wykonywane były indywidualne ćwiczenia techniczne pod okiem fizjoterapeutów. To symulowanie wszystkich zachowań, których możemy się spodziewać w czasie meczów. Czwarta faza to powrót do treningów z kolegami z drużyny, czyli małe gierki i łapanie automatyzmów na boisku. Po tym wszystkim trener zadecyduje, kiedy można powołać zawodnika na mecz. Teraz rozpoczęła się czwarta faza. Powinna ona potrwać około piętnastu dni. Za dwa tygodnie, maksymalnie trzy, Milik będzie gotowy do gry – stwierdza jednoznacznie De Nicola w rozmowie z „PS”.
Henryk Kasperczak przystępuje do PNA. Ale jego ekipa faworytem nie jest.
To będzie już pana siódmy Puchar Narodów Afryki. Z jakimi nadziejami przystąpi pan do tego turnieju?
Jestem optymistą. Ostatnio zanotowaliśmy serię dziewięciu meczów bez porażki (została zakończona przegraną z reprezentacją Kraju Basków, ale było to spotkanie nieoficjalne – przyp. red.), znacząco awansowaliśmy w rankingu FIFA (z 48. miejsca w lutym zeszłego roku na 35. pozycję – przyp. red.), dobrze zaczęliśmy eliminacje mistrzostw świata. Mamy jednak problemy. Przede wszystkim niektórzy zawodnicy stracili miejsca w swoich drużynach. A trafiliśmy na trudnych rywali – Algierię, Senegal i Zimbabwe. Najważniejsze jest, aby wyjść z grupy, a potem wszystko może się zdarzyć.
Zgodzi się pan, że nie macie tak mocnego składu jak Algieria czy Senegal?
Tak, to prawda. W zespole Algierii są świetni zawodnicy, w tym gwiazdy ligi angielskiej. W piłce liczy się jednak kolektyw. Algierczycy mają dobrych napastników i pomocników, ale brakuje im obrońców. Senegalczycy dysponują niesamowitym potencjałem, grają w najlepszych zespołach europejskich. Nie ma sensu porównywać ich składu z naszym. Z Tunezyjczyków tylko Aymen Abdennour jest w mocnej drużynie, ale w Valencii gra rzadko.
“PS” szerzej przedstawia Martina Pospisila, który wkrótce może dołączyć do Jagi.
Wychowanek Sigmy Ołomuniec uchodził kiedyś w kraju naszych południowych sąsiadów za duży talent. W 2013 roku Viktoria Pilzno zapłaciła za niego 600 tysięcy euro. Za byle kogo takich pieniędzy się nie płaci, zwłaszcza w czeskiej lidze. W drużynie Pavla Vrby (późniejszego selekcjonera reprezentacji Czech), 21-letni wówczas Pospišil nie przebił się do pierwszego składu. Był głównie rezerwowym. Co prawda w barwach Viktorii udało mu się zagrać dwa mecze w Lidze Mistrzów (z CSKA Moskwa 2:3 i Bayernem Monachium 0:1), ale były to jedynie kilkuminutowe epizody. Później ofensywny pomocnik był wypożyczony do macierzystego klubu, by w lipcu 2014 roku zakotwiczyć w Jabloncu. Do obecnego zespołu trafił w czasach prosperity, kiedy jeden z czeskich biznesmenów chciał zrobić z FK Jablonec trzecią siłę tamtejszej piłki (po Sparcie Praga i Viktorii Pilzno). Nic ostatecznie z tego nie wyszło. Pospišil spisywał się jednak na tyle dobrze (sezon 2014/15 zakończył z dorobkiem 7 goli i 4 asyst, a w kolejnym miał 4 trafienia i jedno ostatnie podanie), że po dwóch latach od debiutu, ponownie trafił do pierwszej reprezentacji Czech. Na koncie ma trzy występy w kadrze. Ostatni raz w drużynie narodowej zagrał 17 listopada 2015 roku, w towarzyskim meczu z… Polską we Wrocławiu. Biało-czerwoni wygrali 3:1, a Pospišil spędził na boisku 85 minut.
Dziennik potwierdza też, że do Krakowa wraca Semir Stilić.
W czwartek po południu Bośniak pojawił się w Krakowie. Wczoraj przechodził testy medyczne, a dziś odbędzie się prezentacja nowego gracza Białej Gwiazdy. To było drugie podejście Stilicia do Wisły tej zimy. Obie strony rozmawiały już w grudniu, ale wtedy nie udało się osiągnąć porozumienia. Podobnie jak trzy lata temu, Stilić przychodzi do Wisły, by odbudować się po nieudanych wojażach zagranicznych. Wtedy nie udało mu się w Karpatach Lwów i tureckim Gaziantepsporze. Teraz nie powiodło mu się w APOEL-u Nikozja. W minionym sezonie rozegrał 16 spotkań (9 w podstawowym składzie), strzelił 3 gole, został mistrzem Cypru, ale na początku tych rozgrywek został odsunięty od pierwszej drużyny. We wrześniu rozwiązał kontrakt. Ostatni mecz o punkty rozegrał w kwietniu ubiegłego roku.