Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że poziom niedorzeczności opowiadanych w wywiadach przez Muhameda Keitę to w skali od zera do Janusza Wójcika mocna ósemka, ale żyliśmy w przekonaniu, że ktoś jednak po tych wypowiedziach naprawdę może odbierać Polskę jako kraj 38 milionów rasistów. Zwyczajnie musieli znaleźć się ludzie zdolni uwierzyć w prześladowania czarnoskórych przez ochroniarzy na Segwayach i ogólny szok, jaki mają wywoływać w Polsce piłkarze o innym kolorze skóry. Kto? No dokładnie nie podamy, ale może jakieś ośmioletnie dzieciaki z miasta, z którego pochodzi, może mama, może tata, ciocia, stryj, brat…
Otóż nie. Brata z tego grona naiwniaków należy wykreślić. Doszło bowiem do całkiem interesującej sekwencji.
7 stycznia: Muhamed Keita w głośnym wywiadzie dla norweskich mediów po raz 1256. wyrzyguje się na Polskę (“Wszystko tam było złe. Czas gry, moje relacje, życie. Wszystko. To było gówno”).
14 stycznia: kontrakt z Arką Gdynia (czyli POLSKIM klubem mieszczącym się w POLSCE) podpisuje brat Keity, Saibou.
Kurtyna.
Widzimy tu tylko dwie możliwości – albo rodzony brat uznał, że gość pieprzy trzy po trzy do tego stopnia, że już nie warto z nim rozmawiać nawet o takich sprawach jak futbol, albo Saibou dla picu zapytał go o zdanie, ale szanował tę opinię mniej więcej tak, jak opinię pleśni na serze albo zdobiącej parapet paprotki. Jednak ciężko nam sobie wyobrazić, że piłkarz idący do Polski nie pyta o zdanie brata, który spędził u nas sporo czasu. Tym bardziej, jeśli utrzymuje, że do Norwegii powrócił z traumą. Przypomnijmy, lista zarzutów formułowana przez starego Keitę jest długa:
– ludzie zachowują się, jakby pierwszy raz widzieli czarnoskórego na oczy
– cały czas jeżdżą za czarnoskórymi ochroniarze na Segwayach
– wszyscy oczekują zwycięstw
– prezes oczekuje zwycięstw
– trener oczekuje zwycięstw
– kibiców nie zadowala remis
– klub kontroluje dietę i sen
– klub żąda, by piłkarze związani z nim kontraktem przychodzili na treningi
Nie mamy pojęcia, dlaczego mimo takiej tyrady i tylu przestróg głoszonych przez Muhameda w mediach, Saibou zdecydował się na taki irracjonalny krok.
No dobra, poziom absurdu wylewającego się z medialnych wypowiedzi Keity jest taki, że uwierzyć w te opowieści mogą co najwyżej niedoświadczone pelikany, no ale jednak – skoro własny brat opowiada, że mu się gdzieś stała krzywda, naturalnym odruchem wydaje się przypuszczenie, że ma choć trochę racji. Może i koloryzuje, ale coś tam faktycznie może być na rzeczy, chyba lepiej omijać to miejsce szerokim łukiem. Oferta z Polski to przecież nie ostateczność. Jest jeszcze Belgia, Francja, Niemcy, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Narnia, San Escobar…
Ale nie. Wygląda na to, że w rady Keity nie wierzy nawet rodzony brat, co może w sumie tłumaczyć, dlaczego Muhamed nie znalazł w Polsce zbyt wielu przyjaciół.
Okej, co jednak z samym Saibou i Arką, do której trafił?
Nie jest to raczej ruch z gatunku “tu i teraz”, bardziej “może ewentualnie kiedyś”. Gość ma dopiero 19 lat i najbliższe miesiące spędzi na wypożyczeniu w Norwegii – po to, by okrzepnąć i z buta przystąpić do rywalizacji o miejsce w składzie na skrzydle lub dziesiątce. Co istotne – Arka nie bierze kota w worku. Dokładnie prześwietliła piłkarza zapraszając go na testy we wrześniu, w październiku i sprawdzając go także w akcji w listopadowym meczu sparingowym. Na pewno nie jest to człowiek z przypadku, a sposób, w jaki Arka chce go wprowadzić świadczy o sporej dojrzałości – i klubu, i zawodnika.
To zaś oznacza, że już na wstępie znajdujemy kilka różnic między braćmi Keita…