„Wracam do treningów z zespołem”, ogłosił wczoraj na Twitterze Arkadiusz Milik, tym samym budząc ogromny entuzjazm wśród kibiców Napoli i reprezentacji Polski. Po 96 dniach rehabilitacji, a więc – w przypadku zerwania więzadeł krzyżowych – bardzo, bardzo, bardzo szybko. Najważniejsze pytanie brzmi jednak: jaki Milik wróci po urazie? Czy będzie przypominał bezlitosnego egzekutora sprzed kontuzji, gdy spiker Napoli, słynny w Neapolu „Decibel” raz za razem musiał sylabizować w ekstazie jego imię?
Od odniesienia kontuzji do dziś minęło 98 dni, a jak mówi Alfonso de Nicola, klubowy lekarz Napoli, „powrót Milika do gry zajmie jeszcze około dwóch tygodni”. Oznacza to ni mniej ni więcej, że polski napastnik powinien być gotowy do gry już w meczu 22. kolejki z Palermo, dokładnie 114 dni po feralnym meczu z Danią. Co – patrząc choćby na przygotowane swego czasu przez Daily Mail zestawienie piłkarzy, którzy zrywali więzadła krzyżowe w poprzednim sezonie Premier League i ich czas oczekiwania na powrót na boisko – można rozpatrywać jako swego rodzaju fenomen:
Kurt Zouma – 286 dni
Callum Wilson – 189 dni
Tyrone Mings – 387 dni
Max Gradel – 175 dni
Tim Krul – 396 dni
Joe Gomez – 234 dni
Danny Ings – 210 dni
Carl Jenkinson – 264 dni
Jordan Amavi – 227 dni
Jak widać, nawet wtedy, gdy organizm doskonale reagował na leczenie i rehabilitację, w najlepszych przypadkach przerwa trwała niewiele poniżej sześciu miesięcy, a zdarzały się i przypadki, kiedy na powrót na boisko trzeba było czekać ponad rok. O około półtora miesiąca krócej na powrót na boisko po zerwaniu więzadeł krzyżowych czekał z kolei na przełomie 2014 i 2015 klubowy kolega Polaka Lorenzo Insigne.
Najistotniejsza nie jest jednak kwestia tego, czy Milik wróci po 114, 121 czy 130 dniach. Znacznie ważniejsze są inne cyferki. Jak choćby te widoczne po jego dotknięciach piłki na tablicy wyników.
Nasuwają się więc dwa pytania:
1) Jak wysokie jest prawdopodobieństwo nawrotu kontuzji?
Odwołamy się tu do badań opublikowanych przez Narodową Bibliotekę Medycyny w USA, dostępnych TUTAJ. Mówią one o tym, że w 12% przypadków zerwania więzadeł krzyżowych dochodziło do ponownego zerwania w ciągu kolejnych pięciu lat. Badania dotyczą jednak “normalnych” ludzi, niezaangażowanych zawodowo w sport. 9 na 10 przeciętnych zjadaczy chleba nie odnowi zatem urazu.
Pamiętajmy jednak, że mówimy o zawodowym sportowcu poddawanym obciążeniom znacznie przekraczającym te, na jakie narażone jest przeciętny Kowalski (czy w przypadku wspomnianych wyżej badań – Smith). O piłkarzu, który każdego tygodnia trenuje i gra na najwyższych obrotach około siedmiu do dziewięciu godzin, jak wyliczył David Wales, były fizjoterapeuta w Charlton Athletic i Arsenalu.
– W 2007 roku przeprowadzono badania pokazujące, jak często na 1000 godzin wysiłku fizycznego zawodnik ma styczność z sytuacjami mogącymi prowadzić do zerwania więzadeł krzyżowych. Dzięki nim można było ocenić, że raz na 12-18 miesięcy jeden zawodnik w klubie dozna tego typu urazu. Nie nazwałbym tego jednak niefartem, bowiem można minimalizować ryzyko odniesienia tego typu urazu, monitorując zmęczenie piłkarza, jego sposób poruszania się – tłumaczy Wales cytowany przez Daily Mail.
Czyli, korzystając z wiedzy i doświadczenia klubowych fizjoterapeutów, można próbować ograniczać ryzyko. Tym lepiej, że ci mieli całkiem niedawno okazję do monitorowania pod tym samym kątem Lorenzo Insigne. Jak pokazał przypadek Włocha, który póki co na nawroty swojej kontuzji nie narzeka, można być w tej kwestii optymistą.
2) Czy po kontuzji wróci stary, dobry Arek, którego zapamiętaliśmy z premierowych meczów w barwach Napoli?
Ujmijmy to tak – zerwanie więzadeł krzyżowych to jeszcze nie koniec świata, a czasami – wręcz przeciwnie:
– w wieku 18 lat więzadła zrywał bowiem Roberto Baggio, nagrodzony osiem lat później Złotą Piłką
– jako 22-latka, a więc w wieku, w jakim obecnie jest Polak, spotkało to obecnego lidera strzelców Premier League Diego Costę
– podobnie rzecz się miała z Alanem Shearerem, później piłkarzem sezonu Premier League i królem strzelców Euro 1996
– zerwane więzadła krzyżowe leczyć musiał też 23-letni Alessandro Del Piero, wielokrotny mistrz Włoch i król strzelców Serie A oraz Champions League
– a także 24-letni Ruud van Nistelrooy, mistrz Anglii, Hiszpanii i Holandii, a także trzykrotny król strzelców Champions League
Na szczęście czasy, gdy zerwane więzadła krzyżowe oznaczały złamaną karierę – jak choćby w latach 70. w przypadku bramkarza Brentford Chicka Brody’ego – odeszły w zapomnienie, a że pieczę nad zdrowiem Milika sprawował profesor Mariani, jeden z najlepszych w swoim fachu, tym bardziej są powody do pozytywnego myślenia. Dlatego na pierwszy występ po przerwie czekamy pełni wcale nie bezpodstawnej nadziei. I zdecydowanie nie będą nam przeszkadzać kolejne dublety, którymi Polak szybko zdobył sobie przychylność trybun San Paolo, a którymi możemy się chwalić w całej Europie. Wręcz przeciwnie.
SP