Trzecie miejsce, nie tylko za odwiecznym rywalem, ale również za pretendentem do miana czołowej ekipy. Już pięć punktów straty do lidera. No i jeden rozegrany mecz więcej, więc trzeba liczyć się z tym, że urośnie ona do naprawdę sporych rozmiarów. Nawet jeśli nie interesowaliście się poczynaniami FC Barcelony przez ostatnie kilka miesięcy, szybki rzut oka na tabelę LaLiga wystarczy, by zauważyć, iż nie jest dobrze. I to najłagodniejsze z możliwych określeń tej sytuacji. To idealne okoliczności do tego, aby puściły komuś nerwy. Podnosząc rękę ku górze, na ochotnika zgłosił się Gerard Pique.
Podnosząc rękę, nie tylko w przenośni, ale też dosłownie. “Widziałeś to? Tak, ty! Widziałeś to?” – to słowa skierowane w kierunku szefa ligi Javiera Tebasa, który z wysokości trybun śledził wczorajszy pomiędzy Villarrealem a Barceloną.
Dziennikarzy stoper Barcelony zbył stwierdzeniem, że wskazywana osoba doskonale wie, co miał oznaczać ten gest. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że chodzi o Tebasa. Mniej powściągliwy piłkarz był już wtedy, gdy mówił o podległych mu arbitrach. – Sędzia nie podyktował dwóch ewidentnych jedenastek dla naszej drużyny. Sami widzieliście. Na boisku było widać wszystko jak na dłoni. Dalsze komentarze nie mają sensu – mówił wyraźnie zdenerwowany. To jednak tylko kolejna odsłona wojny, na którą poszedł Pique.
Już w poprzednim tygodniu więcej lub równie dużo mówiło się w Hiszpanii o nim i o jego wypowiedziach, niż o złym wyniku “Dumy Katalonii” w pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu Króla, w którym Barcelona przegrała z Athletikiem Bilbao. – Rzut karny na Neymarze był oczywisty. Była też moja akcja z bramkarzem i także należała nam się jedenastka. Jednak już wiemy, jak to działa. Chcemy grać w piłkę, a nie w ruletkę. Niestety do tego prowadzi takie sędziowanie. Widzieliśmy to też w meczu Realu z Sevillą. Mam nadzieję, że sędziowie podniosą swój poziom – za jednym zamachem w sposób krytyczny Pique wypowiedział się o pracy Davida Fernandeza Borbalana, który w tygodniu skrzywdził jego drużynę, a także Matheu Lahoza, którzy podyktował niesłuszny rzut karny dla “Królewskich”.
Jak nic – piłkarz sugeruje teorią spiskową. Jak nic – zapewne zostanie za to ukarany. Jego słowami zajmie się Komitet Techniczny Arbitrów. Co na to Pique? – Mocno w nie wierzę. A oni z każdym tygodniem udowadniają, że mam rację.
Tak, Pique ma rację i to nie ulega żadnej wątpliwości – FC Barcelona ma w ostatnich meczach pecha do decyzji sędziowskich. Zaryzykujemy stwierdzenie, że wczorajszą rękę Bruno Soriano zauważyłby i odgwizdał nawet Paweł Gil, bo trudno o bardziej oczywistego karnego.
Trzeba jednak pamiętać o jednym słowie-kluczu: “nieudolność”. Niewiele jest rzeczy, w których nawet Ekstraklasa przewyższa Primera Division, ale poziom sędziowania można do nich zaliczyć. Problem jest znany od lat, występował również wtedy, gdy to FC Barcelona nie miała sobie w lidze równych. Jednak Pique tak naprawdę o nieudolności nie zapomniał – wydaje się, że to ona jest przyczyną jego frustracji. Chodzi jednak o nieudolność, którą jego drużyna prezentuje w ostatnich meczach. Szczególnie próbach strzelenia gola. Bo ekipa Luisa Enrique w spotkaniach z Athletikiem i Villarrealem tak generalnie nie grała bardzo źle. Ale gdy przychodziło do pokonania bramkarzy, no to trwoga. A jak trwoga, to do Leo Messiego – Argentyńczyk strzałami z rzutów wolnych dał nadzieję Barcelonie w rywalizacji pucharowej (rewanż już w środę), a także uratował punkt w niedzielę.
To stoperowi Barcelony z pewnością wyszło – skutecznie odwrócił uwagę od istoty problemu. Nie od dziś wiadomo, że lubi szum wokół swojej osoby, nie po raz pierwszy walczy z arbitrami (w sierpniu 2015 został zwieszony na cztery mecze za obrażenie matki jednego z sędziów). Wydaje się jednak, że to numer dobry na chwilę. Jeśli Barcelona za chwilę straci szanse (Puchar Króla) lub jeszcze utrudni sobie drogę (liga) do zdobycia trofeum, to żadne, nawet najbardziej krytyczne słowa nie będą w stanie przykryć pytań o formę zespołu. Pora na najskuteczniejszą w takiej sytuacji odpowiedź – taką udzieloną na boisku.