Reklama

To będzie przełomowa runda dla Tomasza Jodłowca?

redakcja

Autor:redakcja

09 stycznia 2017, 10:35 • 5 min czytania 52 komentarzy

W rozmaitych zestawieniach “make or break” jego nazwisko przewija się stosunkowo najczęściej. Tomasz Jodłowiec, czyli wciąż aktualny reprezentant Polski, znalazł się chyba na największym zakręcie, odkąd trafił do Legii. Jesienią wyglądał fatalnie, zatracił wszystkie swoje atuty i przegrał rywalizację o miejsce w podstawowym składzie Legii. Doszło nawet do tego, że dziś jest to zawodnik, z którym w Warszawie wielu pożegnałoby się bez żalu.

To będzie przełomowa runda dla Tomasza Jodłowca?

W przypadku Jodłowca taka sytuacja to absolutna nowość. Jeszcze niedawno ciężko było wyobrazić sobie środkową linię Legii bez tego zawodnika. Defensywny pomocnik był liderem i płucem całej drużyny, a na wieść o licznych zagranicznych ofertach miejscowi kibice rwali sobie włosy z głowy. Na początku swojej przygody z Legią Stanisław Czerczesow był pod wielkim wrażeniem jego gry i – po starciu z Cracovią, w którym “Jodła” zaliczył trzy asysty – wypalił w swoim stylu, że dla niego to piłkarz wart 15 milionów euro. Inni z kolei widzieli legionistę w pierwszym składzie reprezentacji Polski, i to jeszcze podczas niedawnego Euro 2016. Głosy, że Jodłowiec powinien grać w miejsce powszechnie niedocenianego Mączyńskiego, słychać było naprawdę często.

Dzisiaj jednak brzmi to jak odległa, bardzo zamierzchła przeszłość. Jodłowiec w Legii został posadzony na ławie przez nieopierzonego Kopczyńskiego, a jego pojedyncze występy za kadencji Jacka Magiery były naprawdę słabe. Do tego doszły pozasportowe problemy wiadomej natury, przez które piłkarz został wysłany na wcześniejszy urlop. Nowy szkoleniowiec Legii nie należy bowiem do ludzi, którym nie przeszkadza szeroko rozumiane nocne życie swoich podopiecznych. Jodłowiec dostał więc proste zalecenie – miał uporządkować sprawy prywatne, by wiosną skupić się wyłącznie na piłce. Czy to mu się udało, czas pokaże, ale światełkiem w tunelu może być tu opinia Bogusława Leśnodorskiego, który niedawno stwierdził na Twitterze, że jego zdaniem “Jodła” rozegra teraz rundę życia.

Jeżeli Jodłowiec upora się ze swoimi problemami i z czystą głową przystąpi do przygotowań, to będzie już połowa sukcesu. Drugi aspekt, przez który piłkarz mocno obniżył loty – nazwijmy go fizycznym – również powinien zmienić się na plus. A to dlatego, że – przy przedłużonym urlopie – “Jodła” wreszcie miał czas na odpoczynek, którego wcześniej bardzo mu brakowało. Kiedy przyjrzymy się liczbom legionisty i jego ostatnim okresom przygotowawczym, drastyczna obniżka formy staje się jak najbardziej zrozumiała.

Początki tego kryzysu mogą sięgać nawet 2015 roku, który był najbardziej intensywny w całej karierze Jodłowca. We wszystkich rozgrywkach w Legii oraz w reprezentacji Polski zaliczył 57 meczów, w których na boisku łącznie przebywał przez 4720 minut. Co więcej, pod koniec 2015 roku śruba została jeszcze mocniej dokręcona, bo przyszedł trener Czerczesow, który z miejsca ostro się wziął za swoich piłkarzy, czego kulminacja przypadła na zimowy okres przygotowawczy. Wielu zawodników otwarcie mówiło, że były to najcięższe treningi w ich dotychczasowych karierach, a taki Dominik Furman przyznał nawet, że nie był w stanie wytrzymać reżimu rosyjskiego szkoleniowca i przez to musiał odejść.

Reklama

Jodłowiec akurat wytrzymał, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Dobrze wszedł w sezon w narzucającej wysokie tempo gry Legii, ale już w marcu – na zgrupowaniu reprezentacji – nabawił się problemów z achillesem, przez które stracił półtora miesiąca. Później wrócił do gry, dokończył sezon w Legii, po czym zaliczył pełne przygotowania do Euro, gdzie potem wystąpił w każdym z pięciu meczów. Ostatnie spotkanie we Francji rozegrał 30 czerwca, a pierwsze spotkanie w Legii 12 lipca, czyli miał całe kilka dni, by odpocząć po starym sezonie i przygotować się do nowego. Jakkolwiek spojrzeć, do bieżących rozgrywek Jodłowiec przystąpił zaorany jako koń po westernie i zwyczajnie nie miał prawa dobrze wyglądać na boisku.

Dołek fizyczny legionisty świetnie widać także w raportach InStata. Po wiośnie pod względem liczb Jodłowiec był najlepszym regularnie grającym defensywnym pomocnikiem w lidze, a jesienią spadł aż na 25. miejsce. Przede wszystkim spadły mu wszystkie statystyki ofensywne. W tamtym sezonie ponad trzy raz częściej tworzył kolegom sytuacje do strzelenia gola i ponad dwa razy częściej celnie zagrywał w pole karne przeciwnika. Wtedy wygrywał 53 procent pojedynków w ataku, ostatnio już tylko 46. W poprzednim sezonie częściej i celniej uderzał na bramkę, a także notował więcej odbiorów i przejęć. Zbierając wszystko do kupy – to tak znacząca różnica, jak pomiędzy piłkarzem dobrym i słabym.

Teraz jednak Jodłowiec powinien powrócić wypoczęty i głodny piłki. Raz, że w listopadzie i grudniu łącznie rozegrał ledwie 167 minut i dwa, że miał przedłużony urlop. Jeżeli udało mu się także uporządkować sprawy prywatne, będzie miał wszystko, by ponownie wejść na poziom, do którego kiedyś wszystkich przyzwyczaił. Problemem może być jednak jego boiskowa pozycja i panująca w zespole rywalizacja. Pewny plac mają Vadis i Moulin, którzy w dodatku czują się najlepiej, kiedy za ich plecami biega pracujący i dobrze ustawiający się “Kopa”. Jeżeli Jodłowiec poważnie myśli o odzyskaniu miejsca w podstawowym składzie Legii, największe szanse będzie miał podejmując walkę o pozycję numer sześć, na której w świetnym stylu jesień zakończył właśnie Kopczyński.

Problem także w tym, że “Jodła” nigdy nie czuł się dobrze w takim graniu. Nawet kiedy był w szczycie formy, lepiej wypadał mając u boku bardziej defensywnego pomocnika – w Legii zazwyczaj był to Vrdoljak bądź później Furman, a w reprezentacji Krychowiak. Granie na szóstce w taktyce Magiery wymaga bardzo wysokich umiejętności taktycznych, utrzymywania koncentracji i poruszania się w odpowiednich sektorach boiska, a to nigdy nie należało do silnych stron Jodłowca. Wydaje się więc, że wiosną w Legii będzie musiał nauczyć się trochę innego grania i dodatkowo rozwinąć, by móc w ogóle myśleć o regularnych występach.

Szczęśliwie Jodłowiec współpracuje teraz z trenerem, który sam był typową boiskową szóstką, i który potrafi dotrzeć do piłkarza oraz przekazać mu, czego od niego oczekuje. Magiera to także pierwszy szkoleniowiec, który wyraźnie sprzeciwił się nocnym nawykom Jodłowca, i który uznał, że potrzebuje tego piłkarza w pełni skoncentrowanego na grze, a nie – tu przykład pierwszy z brzegu – zastanawiającego się, ile wieczorem wrzuci w jednorękiego bandytę. Wydaje się więc, że z tej sytuacji są tylko dwa wyjścia, i że może być bardzo dobrze lub bardzo źle. Albo skończy się pełną klapą, czyli ławką i rychłym rozstaniem, albo – podążając za Bogusławem Leśnodorskim – Magierze uda się dotrzeć do zawodnika, a ten wiosną rozegra swoją rundę życia.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
0
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

52 komentarzy

Loading...