„Ballon D’Or“ jest bodaj najbardziej prestiżową indywidualną nagrodą w świecie piłki nożnej. Oczywiście można krytykować zasady wyboru, zwracać uwagę, że to w pewnym sensie plebiscyt popularności, liczy się nie tylko murawa, ale i rozpoznawalność czy zwyczajnie klub, w którym gra zwycięzca. Nie da się jednak polemizować: otrzymują ją tylko najwięksi. Nie ma przypadkowych zwycięzców, nie ma turystów, którzy zbłądzili na galę wręczenia nagród przez przypadek. Dwa razy z rzędu wygrywają już tylko żywe legendy. Trzy razy – tylko dwóch ludzi w historii.
Dokładnie pięć lat temu Lionel Messi zwyciężył zaś czwarty raz z rzędu, przeskakując tym samym Michela Platiniego i stając się pierwszym zawodnikiem w dziejach futbolu z czterema “Złotymi Piłkami” na koncie.
Znamienne zresztą, że dziś na szczytach wszystkich zestawień został już tylko Argentyńczyk i jego dzielny rywal z Portugalii, Cristiano Ronaldo. Obaj wysadzili większość rekordów, które tylko mieli okazję pobić. Łącznie mają już dziewięć Złotych Piłek, od dekady właściwie wymieniają się na najwyższym i drugim stopniu podium. Wynik na ten moment – 5:4 dla Messiego – to nie tylko dowód wielkiej klasy jednego z najlepszych piłkarzy w historii, ale i historycznej rywalizacji, rywalizacji bez precedensu i rywalizacji, o której będziemy z pewnością opowiadać wnukom.
Wspominany w dzisiejszej kartce 2012 rok, za który Messi dostał kolejną nagrodę, był fenomenalny dla Leo. 91 bramek w 12 miesięcy (liczba, do której dojść próbują napastnicy w ciągu całej kariery, a są i tacy, którym się nie udaje ta sztuka) to genialne osiągnięcie, ale… dla niego samego jedyne, którym mógł się pochwalić. Z Barceloną zdobył jedynie Copa Del Rey, co dla klubu tego kalibru, jest dosyć mizernym wynikiem. Paradoksalnie – może tym bardziej trzeba docenić wynik głosowania, w którym piłkarz Barcelony pokonał rywala stosunkiem 41.6% do 23.68%. Mimo braku zespołowych triumfów – jego indywidualna gra była na tyle mistrzowska, że głosowanie było właściwie formalnością.
Przypominając 2012 rok nie można nie wspomnieć o odzieżowych eksperymentach już dziś legendarnego piłkarza. Na początku 2013 roku tradycyjnie dał się ponieść fantazji stylistów, tym razem zakładając czarny garnitur z muchą w białe kropki. A przecież to nie był pierwszy raz…