Śląsk Wrocław specjalnie potrzebował zatrudnić nowego dyrektora sportowego, by ktoś w końcu odważył się powiedzieć: “Panowie, czas na zbudowanie tożsamości i przywrócenie zachwianych w szatni proporcji”. A więc chwilę po tym, jak klub masowo ściągał obcokrajowców, realizując program Erasmus pewną politykę transferową – w tył zwrot. Teraz Śląsk będzie polski!
Na początek prześledźmy sobie dwa ostatnie okna transferowe w wykonaniu wrocławian…
Zima 2015/16
Odeszli: Danielewicz, Flavio, Machaj, Przystalski
Przyszli: Dwali, Gosztonyi, Mervo, Morioka, Pich, Tyszczenko, Żytek
Bilans: + 5 obcokrajowców
Lato 2016/17
Odeszli: Abramowicz, Bartkowiak, Dudu, Gecov, Gosztonyi, Hateley, Hołota, Kaczmarek, Kiełb, Ostrowski, Pałaszewski, Pich, Tyszczenko, Wrąbel, Żytek
Przyszli: Alvarinho, Augusto, Budzyński, Engels, Goncalves, Kamenar, Madej, Riera, Roman, Stjepanović, Wiech
Bilans: + 2 obcokrajowców
W dwóch ostatnich oknach transferowych Śląsk pozyskał łącznie 18 zawodników, z czego tylko czterech Polaków – jeden, Madej, miał być docelowym wzmocnieniem pierwszego zespołu. Cała reszta to zaś cudzoziemcy, trzej sprowadzeni tylko na pół roku. Jasne, odstrzeleni w międzyczasie zostali też inni obcokrajowcy, ale bilans z letniego i zimowego okna wyniósł plus siedmiu zagraniczniaków.
Nic więc dziwnego, że jesienią zdarzały się Śląskowi mecze, w których z czternastki pojawiającej się na boisku tylko czterej to byli Polacy.
A jednak – Śląsk był i jest zdziwiony. Niektóre legendy klubu uderzały pięścią w stół i dopytywały: gdzie są wychowankowie i chłopcy z regionu? Trener Mariusz Rumak jeszcze niedawno mówił, że chce stawiać na polskich piłkarzy, ale “na razie nie ma zbyt wielu opcji”. Podobnie wypowiadały się władze klubu. A jednak, ktoś takich zawodników jak Alvarinho, Engels, Stjepanović czy Tyszczenko do Wrocławia sprowadzał.
– Budujemy tożsamość klubu, chcemy przywrócić zachwiane w ostatnim czasie proporcje w szatni – mówi więc dziś w Przeglądzie Sportowym Adam Matysek, nowy dyrektor w klubie. I brzmi to niczym miód na serce zrezygnowanego kibica.
Ale zaraz, my już to przecież skądś znamy… Paweł Żelem, który prezesował w Śląsku przez trzy lata, wyznawał identyczne wartości. Wielokrotnie deklarował chęć wychowywania piłkarzy i stawia na młodzież. Kiedy przyszedł do klubu, powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą: – Oczekiwanie zarządu i właścicieli Śląska będzie takie, żeby drużyna miała z czego czerpać. Wychowywanie młodych, przyszłych piłkarzy Śląska to też jest element naszej społecznej odpowiedzialności. Ludzie związani ze Śląskiem, z miastem, z regionem są potrzebni nie tylko do gry w piłkę na wysokim poziomie, ale również do tego, by pomóc nam w zapełnieniu stadionu. Chciałbym, aby Śląsk odzyskał swoją tożsamość, był bardziej wrocławski, bardziej dolnośląski, niż jest obecnie.
No więc Śląsk miał zdecydowanie ponad połowę składu wypełnioną piłkarzami z obcym paszportem, wypracował cztery punkty przewagi nad strefą spadkową (po sezonie zasadniczym spadnie ona do dwóch), zwolnił właśnie trenera, a zapełnienie stadionu było ostatnio najniższe w historii. Żelema od miesiąca w klubie nie ma…
A za realizowanie określonej strategii w polskich warunkach najlepiej niech posłuży pewna historia. Adam Sarkowicz, były już prezes Piasta Gliwice, w czerwcu ubiegłego roku deklarował: – Chcemy, żeby Piast był bardziej polski. Oraz: – Dwie, trzy nacje to maksimum. Z jego chęci wyszło tyle, że Piast – z Radoslavem Latalem na ławce trenerskiej – w kolejnych tygodniach zakontraktował pięciu obcokrajowców i nacji miał siedem. A potem… okazał się rewelacją rozgrywek i zdobył historyczne wicemistrzostwo Polski.
Witamy w Ekstraklasie!
Fot. FotoPyk