Wszyscy uwielbiamy oglądać bramki, bo koniec końców o nie chodzi w futbolu. Są gole ładne, ale też farfocle, które nie wiadomo nawet jak wpadły. Długo wyczekiwane i piekielnie szybkie. Dziś obchodzimy rocznicę najszybszego trafienia na szkockich boiskach, autorem którego jest Anthony Stokes.
Umówmy się – futbol w Szkocji nie stoi na najwyższym poziomie. Rozgrywki ligowe są po prostu dużo gorsze niż te, które można spotkać w Anglii, nawet na drugim poziomie. Odbija się to też na reprezentacji i dużo o niej powie nam, że ostatni wielki turniej, na który się zakwalifikowali, to mundial z 1998 roku, kiedy to zdobyli jeden punkt, czyli dość skromnie.
Jednak i oni mają swoje rekordy, a ten jest nawet imponujący. 12,4 sekundy – jak wyliczył Tygodnik Kibica zespół analityków ze Szkocji – tyle potrzebował Stokes, by pokonać bramkarza. Stawiamy, że niektórzy kibice dłużej szukali pilota, by spotkanie Hibernian z Rangersami włączyć. Zresztą, okazało się, że to jedynie miłego złe początki – później strzelali już tylko Rangersi i ostatecznie wygrali to spotkanie 4:1.
Rywale mają chociaż ten rekord. Tyle dobrego.