Jeszcze się runda dobrze nie skończyła, a już lecą pierwsze głowy. Jak oficjalnie poinformował Śląsk Wrocław – dziś z robotą pożegnał się Mariusz Rumak.
Ujmijmy to delikatnie: Rumak nie wyróżni tego okresu w swoim CV czerwoną czcionką. O ile jeszcze w roli strażaka wypadł dobrze (przyszedł do drużyny, gdy ta była na piętnastym miejscu, sezon skończył na dziesiątym), to problem pojawił się wtedy, gdy trzeba było nie tylko ratować, ale także i budować. A o drużynie Śląska trzeba napisać, że…
a) była najbrzydziej grającą drużyną w lidze,
b) spośród wszystkich zespołów to z nią najtrudniej było się identyfikować (obcokrajowcy),
c) notowała wyniki poniżej możliwości.
Oczywiście jesteśmy za tym, by trenerzy dostawali jak największe kredyty zaufania, ale w tym konkretnym przypadku ciężko będzie bronić Rumaka. Czy drużyna miała swój styl? Owszem, miała, nazwijmy go “męczeniem buły”. Czy trener potrafił wydobyć z piłkarzy ich największe atuty? Nie mamy takiego wrażenia. Wielu zawodników rozegrało rundę poniżej swojego poziomu – choćby Morioka, który ma możliwości, by być w piątce najlepszych piłkarzy w lidze (a często notował bezbarwne występy), Mervo, który zgasł KOMPLETNIE czy Madej, który wypadał tak blado, jakby był albinosem.
Naprawdę – tragicznie to wyglądało.
Nie przesądzamy jednak, że Rumak nie potrafiłby tego wszystkiego pozbierać do kupy, bo to kumaty gość, ale cierpliwość włodarzy Śląska nie była gotowa na taki test. Na jego usprawiedliwienie możemy uczciwie napisać, że całe lato prosił o wzmocnienia, a zamiast faktycznych wzmocnień dostawał piłkarzy o wątpliwej jakości, byle tylko sztuki się zgadzały. Wyglądało to wręcz tak, jakby dyrektorem sportowym Śląska był Bill Cosby albo Rowan Atkinson. Goncalves? Taki sobie. Stjepanović? Dajmy spokój. Madej? Już wspominaliśmy. Juan Roman? Nie wiadomo. Sito Riera? Póki co bez szaleństw. Alvarinho? (śmiech). Engels? Parodysta. W zasadzie tylko Lubos Kamenar i Augusto okazali się gośćmi, o którym możemy napisać, że wypadają nieźle. Ale przypomnijmy, że przy Pawełku nawet łapka na muchy zaprezentowałaby się nie najgorzej.
Rumak to kolejny nietrafiony strzał wrocławskiego klubu, który za chwilę będzie miał już czwartego trenera licząc od początku sezonu 2015/16. W kasie się nie przelewa, a tu trzeba będzie wypłacić odprawę dla kolejnego szkoleniowca. Jeśli we Wrocławiu planują otworzyć wesołe miasteczko, jedną atrakcję w postaci zawrotnej karuzeli trenerskiej już mają.
Pogratulować wizji!
Fot. FotoPyK