Tego lata wszystkich fanów Napoli wstrząsnęła informacja, że ich najlepszy strzelec odchodzi. A co gorsza – do rywalizującego z nimi Juventusu, przez co w Neapolu tematem numer jeden nie były już rekordy strzeleckie Higuaina, a brak lojalności. Kosz na śmieci „ubrany” w koszulkę z jego nazwiskiem? Teraz w Neapolu to widok równie standardowy, co rogaliki na talerzu Pawła Zarzecznego. „Pipita” w pigułce!
I od tego zacznijmy – dlaczego „Pipita“? Na jego ojca, który swoją również był piłkarzem, mówiono podczas gry dla Boca Juniors „Pipa“, a przezwisko Gonzalo jest zdrobnieniem od tej pierwotnej nazwy.
Karierę zaczynał w River Plate, gdzie niedawno grał jeszcze jego ojciec, Jorge. W jedynym sezonie dla argentyńskiej ekipy wystąpił w większości spotkań i zdobył trzynaście bramek, co skłoniło Florentino Pereza do zakupu napastnika obdarzonego świetnym wykończeniem, który mógł się okazać zawodnikiem na lata, co również się stało.
Wiadomo, jak debiutować, to z przytupem, a jak strzelać pierwszą bramkę w klubie, to z rozmachem, czyli z bardzo mocnym rywalem. Gonzalo zastosował się do tych zasad i debiutanckiego gola strzelił w derbowym spotkaniu z Atletico, które mimo że nie było mocne jak dziś za Cholo Simeone, to i tak prezentowało wysoki poziom.
Co ciekawe, Higuain wcale nie musiał grać dla reprezentacji „Albicelestes“, gdyż urodził się w Brest, czyli na terenie Francji. W kraju mody pożył zaledwie dziesięć miesięcy, a następnie wrócił z rodziną do kraju. Przez ten fakt, że nie urodził się na terenie Argentyny, ciężko mu było zdobyć obywatelstwo. Ta sztuka udała się dosyć późno, bo paszport dostał w styczniu 2007 roku, będąc już piłkarzem Realu Madryt.
Na Bernabeu grał do momentu, w którym do klubu przyszedł ulubieniec Florentino Pereza Karim Benzema i wygryzł Argentyńczyka ze składu. Nadeszła więc pora na transfer, mimo wielu ofert z Premier League, zdecydował się na Neapol, gdzie magnesem był Rafa Benitez. Aczkolwiek to nie Hiszpan jest najważniejszym trenerem dla „Pipity“, a Maurizio Sarri, który jeszcze przed przenosinami do Juve, obdarzył go niemal ojcowską miłością, a sam Higuain dziękował mu kolejnymi, pięknymi bramkami, których na koniec uzbierało się tyle, że Argentyńczyk pobił rekord, który może zostać nieruszony przez długie, długie lata…