Michał Probierz znany jest z tego, że na boiskowe wydarzenia reaguje dość ekspresyjnie. A że we wczorajszym spotkaniu z Lechem sędzia Daniel Stefański popełnił błąd, który w prostej linii poskutkował golem dla „Kolejorza”, to nieszczęście mieliśmy gotowe. Opiekun Jagiellonii drugą połowę meczu obserwował z trybun, choć jest przekonany, że został tam odesłany niesłusznie.
Całe zamieszanie miało miejsce już w przerwie meczu, kiedy Probierz wdał się z arbitrem w ożywioną dyskusją. Od słowa do słowa i Stefański postanowił, że trenera białostoczan odeśle na trybuny.
– Nie czuję się w zupełności winny, bo w utarczce słownej brało udział kilkanaście osób i trudno, żeby tylko jedna z nich była winna całego zajścia. Na pewno nie zgodzę się z faulem i mówiłem o tym od razu. Nie mam pretensji do całego świata, rozumiem upomnienie ze strony sędziego, ale jeśli już miał kogokolwiek wyrzucić, to powinien nie tylko mnie, ale wszystkich, którzy brali w tym udział. Najłatwiej zawsze wywalić trenera, my jesteśmy zresztą regularnie wyrzucani, o nas się mówi, że jesteśmy najgorszą ławką, choć każdy postępuje identycznie – mówi w rozmowie z nami Probierz.
Wciąż nie wiadomo natomiast, czy szkoleniowiec będzie musiał również z trybun oglądać swoją drużynę w dwóch kolejnych spotkaniach – z Arką w Gdyni i Wisłą Płock u siebie. – Nie, nie, na razie nic nie będę musiał, ta pauza nie jest obligatoryjna, ostatnio trochę pozmieniało się w przepisach, więc na pewno będę się bronił, bo mam do tego prawo – twierdzi.
fot. FotoPyk
MB