Jesteś obrońcą lidera tabeli Ekstraklasy. Rywale idą z akcją ofensywną, bezlitośnie rozklepują twoją pomoc, są coraz bliżej bramki. Kumpel z drużyny już został za ich plecami po swojej nieudanej interwencji. Co robisz?
a) próbujesz zatrzymać akcję faulem
b) odwracasz się i gnasz, ile tchu w płucach w kierunku bramki by spróbować wślizgiem wybić futbolówkę zmierzającą do siatki
c) kończysz karierę piłkarską i zostajesz chórzystą u Piotra Rubika odpowiedzialnym za klaskanie
…
Steven Vitoria wybrał ostatnie rozwiązanie. Dosłownie, gdy Wisła prowadziła akcję, stanął i zaczął klaskać Michałowi Chrapkowi, w ironiczny sposób gratulując nieudanej interwencji. Boguski jeszcze gdzieś tam sobie dryblował, zanim ostatecznie oddał strzał na bramkę, a Vitoria już kręcił bekę z kolegi.
Znacie nas – szyderkę cenimy jak mało kto, więc aż głupio nam czepić się Vitorii. Niby mógł jeszcze powalczyć za kolegę, zaasekurować, spróbować zażegnać niebezpieczeństwo. Ale w końcu musi być w drużynie ktoś, kto doprowadzi resztę do porządku. Ktoś, kto potoczy bekę w tej smutnej jak sami wiecie co lidze.
Uwaga hit. Obrońca Vitoria bije brawo Chrapkowi, a w międzyczasie Boguski pakuje Lechii gola. pic.twitter.com/9Kpozzr8pv
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) December 3, 2016
Mamy jednak trochę niedosyt. Czemu Vitoria nie spróbował formuły musicalowej? Wiecie, parasolka przy nodze, jakiś delikatny taniec i śpiewy o tym jak słaba była próba przechwytu Michała Chrapka. Albo chociaż jakiś rekwizyt, może palce złożone w literę L na czole? No mimo wszystko – Steven ma jeszcze potężne pole do rozwoju.
Aha, jest jeszcze druga teoria, może i nawet prawdziwsza. Vitoria nie był ironiczny, ale zupełnie szczerze gratulował i bił brawo Chrapkowi. Wtedy robi się jednak jeszcze śmieszniej.