Dziś w nocy mieli wybiec na stadion Atanasio Girardot w Medellin i powalczyć o zwycięstwo w Copa Sudamericana. Nie wybiegli. Mimo tego trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca. Kibice Chapecoense – i nie tylko oni – pożegnali piłkarzy, którzy zginęli w nocy z poniedziałku na wtorek w katastrofie lotniczej.
Cała społeczność związana z Chapecoense wyczekiwała na ten wieczór od dawna. Zamiast radosnego fetowania goli, były jednak łzy, smutek i,wciąż niedowierzanie. Tragedia, która dotknęła brazylijski klub, poruszyła całym piłkarskim światem, a wczoraj wszystkim tym, dla których lot do Medellin był lotem ostatnim, złożono hołd. Na stadionie nie było pustego krzesełka, a trybuny błyskały od rozpalonych wzdłuż zniczy i świec. Mimo ogromnego żalu na wysokości zadania stanęli wszyscy – od kibiców, przez młodych piłkarzy, aż po wszystkich ludzi związanych z klubem. Równocześnie podobna uroczystość pożegnalna toczyła się na Arena Conda – stadionie, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywa Chapecoense.
– W jednej chwili straciliśmy wielu braci. Dziękujemy wam za to, że tu jesteście i staracie się nas wspierać. Nie pozwolimy umrzeć tej historii – mówił jeden z młodych zawodników, którzy w imieniu zmarłych kolegów zaliczyli rundę honorową wokół murawy.
Cały świat jednoczy się w tych dniach z Chapecoense, słowa i gesty wsparcia płyną pod adresem klubu z każdej strony. Rywal w walce o trofeum, Atletico Nacional, zaapelował do władz CONMEBOL z prośbą o to, by puchar, dla uczczenia pamięci, przyznać przeciwnikowi. Ligowi rywale zaoferowali zaś, że w takiej sytuacji wypożyczą kilku piłkarzy ze swoich drużyn, by dotknięty katastrofą zespół mógł w spokoju dokończyć sezon. Praktycznie wszystkie mecze, niezależnie od szerokości geograficznej, rozpoczynają się również minutą ciszy.
Całą, nieco ponad dwugodzinną uroczystość, transmitowała oczywiście telewizja:
Bez wątpienia jest to jedna z największych tragedii w historii futbolu. Z pierwszoligowej drużyny walczącej o Copa Sudamericana, w ułamku sekundy nie zostało praktycznie nic, a przecież oprócz piłkarzy zginął też sztab szkoleniowy i grono lokalnych dziennikarzy piszących o zespole. Zawsze w takich chwilach ciężko jest nam uwierzyć w skalę tragedii, ale budująca jest za to reakcja nawet nie tylko samych kibiców zespołu, ale i odzew płynący też z innych kontynentów. Poruszający moment, gdy rywalizacja schodzi na bok, a na pierwszy plan wysuwa się chęć pomocy i zjednoczenia się z ofiarami.