Damian Chmiel nie jest najgorszym piłkarzem na świecie, strzelił nawet 17 goli w ekstraklasie (w karierze, nie w sezonie), czym nie każdy pomocnik może się pochwalić. Ale trzeba też sobie powiedzieć jedno – Damian Chmiel nie jest też najinteligentniejszym zawodnikiem na świecie.
Aktualnie gra w Podbeskidziu. Gdybyście nie kojarzyli, to taki klub, który miał walczyć o błyskawiczny powrót do ekstraklasy, ale niestety zajmuje dziewiąte miejsce w pierwszej lidze. Niska lokata jest przede wszystkim efektem żenującej gry na własnym boisku. Przyjrzyjcie się tym wynikom:
Podbeskidzie – Wigry 1:1 (4500 widzów)
Podbeskidzie – Chojniczanka 0:1 (5000 widzów)
Podbeskidzie – GKS Katowice 0:2 (6700 widzów)
Podbeskidzie – Zagłębie Sosnowiec 4:5 (5600 widzów)
Podbeskidzie – Wisła Puławy 0:0 (5000 widzów)
Podbeskidzie – Stal Mielec 0:1 (8800 widzów)
Podbeskidzie – Pogoń Siedlce 0:0 (5200 widzów)
Podbeskidzie – Górnik Zabrze 3:3 (8700 widzów)
Podbeskidzie – Olimpia Grudziądz 0:3 (4800 widzów)
Podbeskidzie – Bytovia 2:1 (4200 widzów)
Jak sami widzicie, Podbeskidzie wygrało jeden mecz na własnym boisku – ten ostatni. Jak na pierwszą ligę, klub mógł się poszczycić dobrą frekwencją, ale za każdym razem kibice wychodzi ze stadionu rozczarowani. Co mógłby im w takim momencie powiedzieć piłkarz?
No, mógłby przeprosić.
Jednak to byłoby za proste, Chmiel wybrał inne rozwiązanie. Postanowił ich… zaatakować.
– Kibice po słabszych meczach odwrócili się od nas. Wsparcie czuliśmy tylko w momentach, w których szło. Ja nie chcę i nie lubię takich kibiców. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że graliśmy bardzo słabo, ale z drużyną trzeba być też w słabszych momentach. Tym większy mam szacunek do kibiców, którzy w nas wierzyli i nie wychodzili przed końcowym gwizdkiem ze stadionu – stwierdził.
Drogi Damianie, postaramy się to wytłumaczyć w prostych, piłkarskich słowach. Do rzeczy: gówno cię obchodzi, czy ktoś wychodzi z meczu w 70 minucie, czy może w 90. To ci ludzie płacą za bilety i mają prawo wyjść dokładnie wtedy, gdy widowisko tworzone przez ciebie i kolegów przestaje ich interesować, a zaczyna żenować. Każdemu z tych kibiców powinieneś grzecznie podziękować, że w ogóle przyszło im do głowy sponsorować grę w piłkę zawodnikom o tak wątpliwej skali talentu. Ty robisz w branży rozrywkowej, oni są klientami. Jeśli pracujesz na tyle słabo, że wolą wyjść przed czasem (mimo wykupienia wstępu na całe widowisko), to raczej jest to twój problem. W zasadzie można byłoby się zastanowić, czy nie powinieneś im zwracać pieniędzy.
– Nie lubię i nie chcę takich kibiców – mówi Chmiel. No to jeszcze raz, w prostych, piłkarskich słowach: gówno kogo obchodzi, jakich kibiców lubisz i jakich chcesz. Jak ci nie pasują kibice Podbeskidzia, możesz postarać się o angaż w Manchesterze United, gdzie zwykle nikt przed końcem nie wychodzi. Albo możesz też – jeśli nie wierzysz w szansę w Premier League – pójść w drugą stronę i pograć z kolegami pod blokiem. Niestety, za darmo.
Chmiel, od dziś jeden z naszych ulubionych piłkarskich myślicieli, wie już także, dlaczego wyniki Podbeskidzia były aż tak słabe.
– Kluczowy był remis z Wigrami Suwałki na początku sezonu. Graliśmy dobrze, dominowaliśmy, a straciliśmy komplet punktów po stałym fragmencie gry. Na wyjeździe regularnie punktowaliśmy, ale u siebie zawsze czegoś brakowało – stwierdził.
Do tej pory słyszeliśmy o pierwszym golu, który ustawił mecz. Teraz o pierwszym meczu, który ustawił sezon. Damianie, może po prostu zaniedbana pierwsza klasa podstawówki ustawiła resztę życia?
Fot. 400mm.pl