Reklama

2016 – rok beznadziei transferowej Piasta

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2016, 15:37 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wiele czynników składa się na to, że Piast Gliwice w porównaniu do poprzedniego sezonu jest drużyną dużo słabszą, ale na pewno jednym z nich – jeśli nie głównym – jest stan kadrowy, a co za tym idzie, transfery. Mamy za sobą całą rundę, skończyliśmy drugą kolejkę kolejnej i już teraz z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że gliwiczanie raz za razem trafiali jak kulą w płot.

2016 – rok beznadziei transferowej Piasta

Rzut oka na to, kto zameldował się przy ulicy Okrzei w te wakacje:

– Aleksandar Sedlar
– Sandro Gotal
– Edvinas Girdvainis
– Michał Masłowski

Skuteczność na poziomie 25%, czyli bardzo marnie, bowiem jako tako sprawdził się jedynie Sedlar – środkowy obrońca skrojony gdzieś na potrzeby Piasta. Solidny, raczej nigdy nie zrobi u nas szokującej kariery, ale gra mniej więcej równo, wykręcił na Weszło średnią 4,62, lepszą z obrońców może pochwalić się tylko Pietrowski. Serb robi dobre wrażenie przy porównaniu do Polaka, ale jeszcze lepsze gdy zestawi się go z drugim letnim nabytkiem na środek obrony, czyli Girdvainisem. Zastanawialiśmy się po jego przyjściu, czy liga będzie dla niego bardziej łaskawa niż dla jego niektórych rodaków, bo Zubas spadał z niej gdziekolwiek był, a Kazlauskas okazał się kompletnym pudłem i można spokojnie założyć, że pójdzie ich śladami. Nie poradził sobie, gra rzadko, a jeśli gra – robi to słabo.

Piast z Litwinem występującym dłużej niż godzinę – 14 straconych goli w 6 meczach (2,33 na mecz)
Piast bez niego – 12 straconych goli w 11 meczach (1,09 na mecz)

Reklama

Dalej mamy Masłowskiego, czyli gościa w wiecznej odbudowie i wcale się nie zdziwimy, że jeśli wyprzedzi go w tym aspekcie Stadion Śląski. Po rundzie został przez nas uznany – według not – najgorszym piłkarzem ligi, a na drugim biegunie znalazł się Vassiljev, którego do Polski sprowadzał przecież właśnie Piast, jednak o tym później. W każdym razie, Michał przyjechał do Gliwic szukać formy, a jedyną jaką mógł znaleźć to taką do ciasta – i nie mówimy, że się nie przyda, zaraz przecież święta. Pomocnik miał jeden mecz, w którym zagrał na miarę oczekiwań, a było to w 14. kolejce przeciw Termalice, kiedy załadował pięknie z wolnego.

Czwarty do brydża, Gotal, miał być odpowiedzią na prośby – czy już wręcz błagania – Latala o napastnika. Tą odpowiedzią się oczywiście nie okazał, ale też trudno, żeby tak było, bo przed przyjściem do Polski pościł bramkowo od 16 miesięcy. W Ekstraklasie pozwolił sobie na małą dyspensę, trafiając raz przeciwko Cracovii, ale to byłoby na tyle. Nie każdego napastnika będącego na zakręcie, można przez niego przeprowadzić tak, jak choćby Nespora.

Pójdźmy dalej – do okienka zimowego sezonu 15/16.

piast

Wygląda to tak słabiutko, że aż szkoda szerzej komentować, wystrzelalibyśmy się ze złośliwości do końca roku. Z tego wspaniałego zaciągu ostało się czterech piłkarzy – Jankowski, Bukata, Sapała i Flis – ale też trudno powiedzieć, że z ich pobytu tutaj Piast ma wiele. Jankowski przez cały pobyt w Gliwicach strzelił jedną bramkę, Bukata kończył tamten sezon z niezłą średnią 4,83, ale teraz gra bardzo przeciętnie i wykręcił bardzo przeciętne, by nie powiedzieć słabe, 3,77. O pozostałej dwójce trudno zaś powiedzieć… cokolwiek. Flis? Epizod w Lidze Europy z IFK Goeteborg i tyle go widzieli. Sapała? 11 minut z Legią, 35 z Ruchem jeszcze w poprzednim sezonie, w obecnym – nadal choćby bez premierowej minutki.

Czyli podsumujmy na ten moment – naprawdę marny rok transferowy ma za sobą Piast. Ściągnęli 10 piłkarzy i tylko jeden okazał się być przyzwoitym nabytkiem, choć też bez fajerwerków. 10% skuteczności, dramat.

Reklama

No dobra, ale ktoś może zapytać, dlaczego o tym piszemy, przecież każdy polski klub ściąga co okienko sporo szrotu i nikt się tym specjalnie nie przejmuje, bo tak już widocznie musi być. Otóż nie, te marne okienka gliwiczan dziwią nas mocniej ponieważ choćby poprzednie dwa lata mieli naprawdę okazałe.

W 2015 roku przyszli:

– Kamil Vacek (5,24*)
– Martin Nespor (4,88)
– Patrik Mraz (5,38)
– Josip Barisić (4,90)
– Marcin Pietrowski (5,22)
– Uros Korun (4,30)
– Mateusz Mak (5,45)

W 2014:

– Konstantin Vassiljev (5,12)
– Gerard Badia (4,31)
– Sasa Żivec (4,87)
– Hebert (4,44)

*średnia ocen w pierwszym sezonie po transferze, w przypadku transferów zimowych – w pierwszej rundzie po transferze

Widać było progres, trafiano ze stosunkowo wieloma piłkarzami. Jasne, obok nich pojawiały się też niewypały transferowe, ale zachowane były przyzwoite proporcje, a klub wzmacniano. W 2016 roku stwierdzić tak zdecydowanie nie można.

Tak naprawdę Piast wciąż jedzie na tym, co wypracował sobie przed rokiem. Wciąż trzeba liczyć, że Mraz dorzuci coś ze stałego fragmentu, wciąż trzeba liczyć na profesurę Pietrowskiego w obronie. Brakuje świeżości, nowych twarzy, które pociągnęłyby ten zespół dalej i zastąpiłyby ludzi, którzy po sukcesie w Gliwicach opuściły klub, jak Nespor i Vacek. Zamiast tego marazm, który sprawia, że zespół osiadł w drugiej połowie tabeli. Kolejne okienko po prostu musi być wreszcie udane, bo jeśli nie, z Piastem może być tylko gorzej.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...