Reklama

Dlaczego warto obejrzeć mecz Górnika Łęczna z Ruchem?

redakcja

Autor:redakcja

19 listopada 2016, 10:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ogolenie się pomidorem. Lądowanie kanapki na podłodze masłem do góry. Zachęcenie do obejrzenia meczu przedostatniej z ostatnią drużyną Ekstraklasy rozgrywanym na neutralnym terenie. Co łączy wszystkie trzy czynności? Skala karkołomności. Jak się domyślacie, rzucimy się z motyką na słońce i spróbujemy sprostać trzeciemu z wymienionych wyzwań. Będzie o tyle ciężej, że okoliczności nie pomagają. Hit w Lublinie odbędzie pomiędzy starciami Manchesteru United z Arsenalem w Premiership oraz Borussii z Bayernem w Bundeslidze, w dodatku na kilka godzin przed Atletico-Real w La Liga. Dlaczego więc warto o 15:30 włączyć telewizor lub – jeżeli jest się totalnym zapaleńcem – wybrać się na stadion?

Dlaczego warto obejrzeć mecz Górnika Łęczna z Ruchem?

Przede wszystkim dla kontrastu. Tak jak bez zła nie byłoby dobra, tak bez meczów pokroju Górnik Łęczna-Ruch nie potrafilibyśmy docenić największych piłkarskich spektakli. Jeżeli napatrzycie się na interwencje Szmatiuka, w większym stopniu będzie w stanie docenić wejścia Godina czy Ramosa. Po 90 minutach z Drewniakiem na rozegraniu oglądanie w akcji Alcantary czy Weigla będzie jak czysta poezja. Czy da się lepiej docenić wpływ silnego i wysokiego napastnika na grę drużyn niż na porównaniu przykładów Grzelczaka i Lewandowskiego?

Drugim argumentem jest śmiech, bo podskórnie czujemy, że całe spotkanie może być niezłym generatorem beki. Stawiamy dolary przeciw orzechom, że w Lublinie obejrzymy przynajmniej jeden strzał, po którym piłka wyląduje za linią boczną, a przeciwnicy rozpoczną grę wyrzutem z autu. Być może też ktoś przewróci się na piłce, dostanie futbolówką w twarz lub nastąpi na leżące za bramką grabie. Poza tym trochę radości będzie można odnaleźć w najbardziej typowych elementach gry, jak próba rozegrania, przerzutu czy dryblingu. Innymi słowy, prawdopodobnie będzie to materiał komediowy, z tym że z humorem niezbyt wyrafinowanym, powiedzielibyśmy raczej, że nieco bennyhillowskim.

Kolejna sprawa to dobroć. Chłopaki naprawdę będą się starać, prawdopodobnie zostawią na boisku serce. Jako że mamy okres przedświąteczny, zbieranie dobrych uczynków powinno być w modzie, a takim właśnie uczynkiem byłoby pójście na stadion lub nawet samo duchowe wsparcie piłkarzy sprzed telewizora. Pomóżmy im i pokażmy, że nie są sami ze swoimi piłkarskimi problemami, że ktoś je z nimi współdzieli. Na tak wielkodusznym zachowaniu zyskają i zawodnicy, i wy sami, bo przecież czynienie dobra zawsze wzbogaca. Jakby to napisał dziennikarz Weszło, będziemy tu mieli do czynienia z klasyczną sytuacją win-win.

Ostatnia sprawa to inspiracja. Ścierający się na antenie ogólnopolskiej stacji Grzelczak z Cichockim powinni wysłać jasny przekaz – zawodowy sport w naszym kraju może uprawiać każdy. Dowolny dzieciak siedzący o 15:30 przed telewizorem będzie mógł pomyśleć – skoro oni mogą, to mogę i ja. Co prawda nie każdemu uda się wdrapać na szczebel Ekstraklasy, ale jeżeli nawet garstka chłopaków – zamiast tłuc w Fifę – wyjdzie z tego powodu na dwór pokopać piłkę, rozegranie całego spotkania nabierze głębokiego sensu. Innymi słowy, potraktujmy mecz Górnika z Ruchem jako akcję społeczną aktywizującą młodzież. Co więcej, jesteśmy gorącymi zwolennikami opakowania tego spotkania przez Canal+ hashtagiem #Rusz4litery.

Reklama

Najważniejszy argument będzie jednak banalnie prosty: to Ekstraklasa. Ile razy łapaliśmy się na tym, że mecz zapowiadany jako hit okazał się kiczowaty, a drużyny, po których nikt nie spodziewał się celnego strzału stworzyły taki spektakl, że głowa mała? Podskórnie liczymy, że pokrętne prawo najlepszej ligi świata zadziała także i dziś.

TNBLlEd

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...