Reklama

Kadra wygrywała, ale nie obyło się w niej bez wielkich przegranych…

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2016, 17:34 • 6 min czytania 0 komentarzy

Rok 2016 – bezsprzecznie wielki sukces reprezentacji. Tak to w życiu jednak bywa, że nie ma wygranych bez przegranych. Ostatnie miesiące dla przynajmniej dziesięciu z – do niedawna – regularnie powoływanych kadrowiczów były mocno frustrujące. Kogo mamy na myśli?

Kadra wygrywała, ale nie obyło się w niej bez wielkich przegranych…

Łukasz Szukała

Chyba najwięcej stracił na eksplozji formy Michała Pazdana, chociaż w ostatnich miesiącach dał się wyprzedzić w reprezentacujnej hierarchii także Salamonowi, Cionkowi, Lewczukowi czy Dawidowiczowi. Po raz ostatni dostał powołanie w listopadzie zeszłego roku i nawet udało mu się zagrać pełne 90 minut w towarzyskim meczu z Islandią. Tu jednak nie można mówić o żadnej selekcji negatywnej Nawałki, bo Szukała sam sobie wyrządził krzywdę poprzez wybór niewłaściwego klubu. Dość napisać, że w całym 2016 roku rozegrał w barwach Osmanlisporu zaledwie cztery mecze, i to we wszystkich rozgrywkach.

Ariel Borysiuk

W przeciwieństwie do Szukały do klubowej ścieżki Ariela nie można się przyczepić. Na początku roku zamienił Lechię na Legię, z którą wywalczył dublet. Następnie został ze sporą przebitką sprzedany do Queens Park Rangers, gdzie po kilku meczach wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. Z pewnością nie można powiedzieć, że Ariel gra zbyt mało lub w zbyt słabym klubie, bo przecież jego kolega z drużyny, Paweł Wszołek zaliczył w tym sezonie mniej minut, a Nawałka wcale o nim nie zapomniał. Były defensywny pomocnik Legii ostatni raz na kadrze był w marcu, kiedy to udało mu się złapać ledwie siedem minut w meczu z Serbią. A pamiętajmy, że grał w nim znacznie silniejszy skład, niż kilka dni później z Finlandią. Po nim jednak Ariel zupełnie wypadł z kadry, a fakt, że ostatnio zaczęli na nią jeździć tacy piłkarze, jak Dąbrowski czy Góralski, raczej nie przemawia za jego rychłym powrotem do drużyny narodowej.

Reklama

Paweł Olkowski

Jeszcze trzynaście miesięcy temu wystąpił od pierwszych minut w najważniejszym meczu kadry zeszłego roku z Irlandią, w którym Polacy przypieczętowali swój awans na Euro. Po tym jednak już go w reprezentacji nie oglądaliśmy, za co w głównej mierze odpowiada oczywiście sam Olkowski. Dość napisać, że w barwach FC Koeln zagrał w tym roku ledwie 268 minut w Bundeslidze, przez co absolutnie nie może być brany pod uwagę przy wysyłaniu powołań. To jednak wciąż nie taki stary zawodnik, bo ma dopiero 26 lat, więc – o ile zimą podejmie mądrą decyzję transferową – ma szansę jeszcze powrócić do drużyny narodowej. Póki co jednak nie jest to realna perspektywa, a po ostatnim meczu ze Słowenią Olkowskiemu doszedł kolejny problem – Bartosz Bereszyński.

Artur Sobiech

Problemem Sobiecha nie jest ani mało minut w klubie, ani nawet gra na drugim poziomie rozgrywek w Niemczech. Na to miano bardziej zasługuje fakt, że w jedenastu meczach 2. Bundesligi zdobył tylko dwie bramki. Chociaż to jeszcze nic przy innym problemie, który w pięciu słowach nazwalibyśmy następująco – Lewandowski, Milik, Teodorczyk, Wilczek, Stępiński. Każdy z nich ma zdecydowanie lepsze statystyki oraz zdecydowanie wyższe notowania u Nawałki. I to między innymi dlatego Artura nie oglądamy w koszulce z orzełkiem na piersi od roku, a konkretnie od końcówki towarzyskiego meczu z Czechami.

Jakub Wawrzyniak

Bardzo regularnie gra w klubie będącym przecież liderem Ekstraklasy. Był także na Euro, gdzie po kontuzji Macieja Rybusa przez pewien czas wydawało się, że może zagrać nawet w podstawowej jedenastce. Na jego nieszczęście – ale na szczęście chyba wszystkich innych Polaków – na lewej obronie objawił się wtedy talent Artura Jędrzejczyka. I ten fakt chyba na dobre zamknął reprezentacyjne drzwi przed 33-letnim już defensorem. We Francji nie zagrał bowiem ani minuty (tak, jak i cztery lata temu w Polsce), a potem nie był już przez Nawałkę powoływany.

Reklama

Sebastian Mila

Można powiedzieć, że niedawny powrót Mili do reprezentacji to i tak więcej, niż mógł się spodziewać. Po raz ostatni Sebastian zagrał w kadrze przed rokiem z Czechami (dwanaście minut), a później nie był już nawet powoływany. Na to złożyło się przynajmniej kilka zdarzeń – obniżka formy na wiosnę, kłopoty zdrowotne jesienią (dopiero wchodzi do gry w Lechii) i wysyp środkowych pomocników z reprezentacyjnymi aspiracjami. W obecnej kadrze o pozycję numer dziesięć walczy Milik (o ile jest zdrowy), Teodorczyk (jako fałszywa dycha), Zieliński, Starzyński, a także kilku piłkarzy z pozycji numer osiem, którzy nie zawsze mieszczą się w pierwszym składzie kadry, jak Linetty czy Mączyński. Wydaje się, że czas 34-latka w reprezentacji definitywnie dobiegł końca.

Przemysław Tytoń

Wiosną regularnie bronił w Bundeslidze, latem zmienił klub i niedawno wszedł do bramki Deportivo La Coruna. W kadrze Nawałki przez pewien czas pełnił rolę bramkarza numer cztery, ale zagrał tylko raz – połówkę z Finlandią w marcu. A później wypadł z reprezentacji. Dziś jego miejsce zajął zbierający rewelacyjne oceny w Serie A Łukasz Skorupski, więc niewiele zapowiada, by Przemek miał realne perspektywy ponownego otrzymania powołania.

Tomasz Jodłowiec

To cały czas pełnoprawny uczestnik zgrupowań kadry, ale jego rola osłabła w podobnym stopniu, co jego jesienna dyspozycja. W tym roku tylko dwa razy zagrał w wyjściowej jedenastce – na początku roku z Czechami (strzelił i zawalił gola) oraz na Euro z Ukrainą (Nawałka oszczędzał kilku piłkarzy). Poza tym głównie łapał ogony, a w eliminacjach Mistrzostw Świata nie powąchał jeszcze murawy. Przed turniejem we Francji “Jodła” miał znacznie lepszą pozycję, zagrał chociażby dwa pełne mecze z Niemcami, a dziś musi uznać wyższość takich piłkarzy, jak Linetty, Zieliński czy Mączyński.

Maciej Rybus

Pechowiec. Wydawało się, że to on będzie podstawowym piłkarzem naszej drużyny na Euro 2016, ale z powodów zdrowotnych przegapił cały turniej. Co więcej, podczas jego nieobecności kadra wykreowała bardzo solidnego następcę – Artura Jędrzejczyka. Od tego czasu “Rybka” tylko raz zagrał w kadrze w defensywie – w meczu w Kazachstanie – i do jego gry było sporo zastrzeżeń. Później z Danią wszedł z ławki na skrzydło i tak samo zagrał przez 90 minut z Armenią. Mecz z Rumunią stracił z powodu kolejnej kontuzji, ale też trudno przypuszczać, by mógł zagrać w Bukareszcie od pierwszych minut. Maciek jest w klubie rzucany pomiędzy obroną i pomocą – wydaje się, że w kadrze może być podobnie. Teraz jednak dosyć wyraźnie przegrywa rywalizację z Jędrzejczykiem w defensywie oraz z Grosickim i Błaszczykowskim w pomocy. Na dziś to dwunasty-trzynasty zawodnik drużyny Adama Nawałki, choć jeszcze przed chwilą był pierwszym wyborem.

Wojciech Szczęsny

Kiedy wydawało się, że wreszcie wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie kadry, przytrafiła mu się kontuzja. Na Euro 2016 na mecz z Niemcami wszedł już Łukasz Fabiański i zagrał na tyle dobrze, że pozostał między słupkami niemal do końca roku. Wojtkowi pozostało więc regularne przyjeżdżanie na kadrę i regularne obserwowanie meczów z ławki rezerwowych. Co więcej, nawet w poniedziałkowym spotkaniu ze Słowenią Szczęsny nie miał okazji się wykazać, bo wszedł na drugą połowę, podczas której rywale w ogóle nie zagrażali naszej bramce. Jakkolwiek spojrzeć, dla golkipera Romy zgrupowania reprezentacji to dziś prawdziwy egzamin cierpliwości.

* * *

Przegranych mamy więc sporo, ale największym pozytywem jest tu fakt, że prawie za każdego z tych zawodników wskoczył do składu piłkarz, który potrafi dać drużynie narodowej jeszcze więcej. Całej dziesiątce pozostaje więc tylko życzyć, by za rok to oni – właśnie dzięki swojej rewelacyjnej grze – zrobili przegranych z kilku swoich kolegów z drużyny narodowej.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...