Dzisiaj przypominamy zawodnika uznawanego za jednego z najlepszych zagranicznych grajków w historii Ekstraklasy. A z pewnością należącego do czołówki tych najbardziej wygimnastykowanych. Były skrzydłowy Białej Gwiazdy Kalu Uche obchodzi dziś 34. urodziny.
Jego szczyt formy przypadł na okres, który kibice Białej Gwiazdy wspominają z niemałym rozrzewnieniem, a więc sezon 2002/2003. Wisła w tymże sezonie bazowała na sile swoich skrzydeł – na lewej hasał Kamil Kosowski, a na prawej właśnie Uche. Nigeryjczyk był znany ze swojej świetnej skoczności, szybkości i błyskotliwości. Jego charakterystycznymi cieszynkami były różnego rodzaju akrobacje.
Jedną z nich, choć zdecydowanie nie taką, jakiej oczekiwaliby kibice, wykonał w 2003 roku, kiedy Wisła grała z Omonią w walce o Ligę Mistrzów. Odmówił bowiem wzięcia udziału w spotkaniu, ponieważ wcześniej klub zablokował jego transfer za 1,5 miliona euro do Ajaksu Amsterdam. Bogusław Cupiał stracił cierpliwość i dał Nigeryjczykowi półroczny zakaz gry w Wiśle.
Jeszcze ciekawiej było nieco wcześniej, w spotkaniu Amiki Wronki z Wisłą. Markowi Zieńczukowi, później zresztą także piłkarzowi Wisły, Nigeryjczyk chyba nie bardzo przypadł do gustu. Kalu mówił później w wywiadzie, że Polak obrażał go rasistowskimi tekstami typu „murzynek bambo”, więc Nigeryjczyk uznał, że napluje mu w twarz. Zieńczuk z kolei twierdził, że nie padły żadne obraźliwe stwierdzenia, a panowie tylko stali i patrzyli na siebie nawzajem, gdy Uche splunął w jego kierunku.
Mimo różnych niesnasek, Uche z Wisłą zdobył też wszystko, co było w kraju do wygrania. Mistrz Polski? Trzy razy. Puchar Polski? Dwa razy. Trzeba też wspomnieć o jego późniejszych wojażach. W Almerii spędził sześć niezłych lat, grając regularnie ponad dwadzieścia spotkań na sezon. W Kasimpasie podczas jednego sezonu w tureckiej Super Lidze zdobył nawet 19 bramek w 34 meczach. Takie liczby robią wrażenie i dają pojęcie o skali talentu niesfornego skrzydłowego, którego przez kilka lat mogliśmy oglądać na polskich boiskach.