Aż ciężko uwierzyć, że to wszystko stało się na przestrzeni zaledwie dwunastu miesięcy. Październik 2015 był dla nas udany, to wtedy Sławomir Peszko wysapał na murawie Stadionu Narodowego słynne: “ooooh, będzie się działo”, a Wojciech Szczęsny z Grzegorzem Krychowiakiem tańcząc na łóżkach ogłaszali: “jedziemy do Francji”. Przypomnijmy jednak, że to nie były wyłącznie beczki miodu. Że wyjazdowy remis ze Szkocją, wyszarpany osobiście przez Roberta Lewandowskiego, jakimś przedziwnym wślizgostrzałem, postrzegano jako powód do zmartwień. 2:1 z Irlandczykami, nie tak pewne, jak się tego spodziewaliśmy – również.
Nie brakowało głosów, że do Francji pojedziemy z apetytami jak nigdy, by dostać wpierdol jak zawsze. Nie brakowało osób wieszczących, że wyłożymy się już na Irlandii Północnej, nie brakowało głosów, które nie wierzyły ani w Krzysztofa Mączyńskiego, ani tym bardziej w Michała Pazdana. Ba, gdybyście powiedzieli nam w listopadzie 2015 roku, że Pazdan będzie jedną z najjaśniejszych postaci reprezentacji na wielkim turnieju, pewnie zalecilibyśmy wizytę u Marcina Budzińskiego w celu odebrania lekcji twardego stąpania po ziemi.
POSTAW NA ZWYCIĘSTWO POLSKI JEDNĄ BRAMKĄ – KURS 3.25 W BETSSON!
Kończyliśmy 2015 rok z zespołem, który wreszcie zaczynał grać na miarę potencjału. Który potrafił postawić się najsilniejszym, który nie miał problemów ze słabeuszami, który potrafił grywać efektownie. Ale wspomnienia tych kilkunastu lat różnych porażek z Łotwami, Słoweniami i innymi potęgami były wciąż świeże. Dygotki, gdy słyszeliśmy o tym, kto ma towarzyszyć Glikowi w obronie czy Krychowiakowi w pomocy – również. Mieliśmy kilka niekwestionowanych gwiazd, między nimi jednak straszyły luki. Zrobiliśmy pierwszy krok w dobrym kierunku – ale takim pierwszym krokiem był przecież i awans na MŚ w Korei i Japonii, takim pierwszym krokiem był awans na Euro 2008.
Co innego w roku 2016, który dzisiejszym meczem ze Słowenią oficjalnie zamykamy. Rok przemiany. Choć jedenastka nie różni się diametralnie od tej, która zamykała rok, choć nazwiska nie różnią się tak bardzo od tych wypisanych na powołaniach na ostatnie mecze 2015 roku – jesteśmy w kompletnie innym punkcie.
Każdym kolejnym meczem o punkty w ostatnich dwunastu miesiącach udowadnialiśmy, że zmienia się mentalność. U piłkarzy, którzy wychodzą na boisko po swoje, ze świadomością swojej wartości i pewnością siebie, ale i u kibiców. Coraz rzadsze są te drgawki, które towarzyszyły każdej minucie meczu reprezentacji. Coraz rzadszy jest ten kac, gdy znów wysokie oczekiwania spotkały się z wyjątkowo niskim progiem – zazwyczaj losowanym z trzeciego, albo i czwartego koszyka.
GOLE OBU DRUŻYN? BETSSON PODWOI ZAINWESTOWANĄ PRZEZ CIEBIE KWOTĘ!
Wiemy, ranking FIFA to tylko cyferki. Ale ten tydzień możemy zamknąć na trzynastym miejscu, przed Włochami i Anglikami. Zresztą, przecież Euro 2016, czyli już nie cyferki, ale normalny turniej, zakończyliśmy później niż dumna Anglia, później niż naszpikowana gwiazdami Realu i Barcelony Hiszpania.
Była porażka z Portugalią, ale porażka bez wstydu. Taka, po której płaczesz razem z Kubą Błaszczykowskim, a nie ślesz wiązanki bluzgów pod adresem połowy drużyny. Były słabsze momenty, były chwile, gdy wracała irytująca Polska z lat 1992-2015. Ale jednak, dominowało coś, czego nie znaliśmy. “Jedziemy po trzy punkty”, które nie brzmiało jak frazes z konferencji, ale rzetelne przedstawienie oczekiwań i możliwości. Fachowcy na robocie. Pach, pach, zadanie wykonane. W biało-czerwonych koszulkach nie rezerwowi z Championship, ale gwiazdy światowego formatu, rozpoznawalne w dowolnym miejscu Europy. Już nie bohaterowie podwórka, ale goście regularnie grający w silnych klubach z najsilniejszych lig.
2015 rozbudził nadzieję na zmiany, 2016 faktycznie je wprowadził. Potwierdzają to wyniki, potwierdzają to transfery naszych zawodników za kwoty, które do tej pory nikomu się w kontekście polskich zawodników nie śniły, potwierdzają to nastroje wokół kadry.
GOL ŁUKASZA TEODORCZYKA? POSTAW 100 ZŁOTYCH I ZGRANIJ AŻ 285 W BETSSON!
Dziś ostatni akcent tego roku. O samym meczu ze Słowenią nie ma sensu się rozpisywać, ot, sparing jak każdy, sprawdzenie drugiego szeregu, gdy Lewandowski czy Piszczek pojechali już do domów. Ale to puenta bodaj najważniejszych 12 miesięcy w historii kadry po upadku komunizmu, czyli de facto w “nowożytnej” erze futbolu. Wypadałoby, by była równie efektowna jak cały ten rok.
Fot.FotoPyK