Sobotnie popołudnie. Katowicka okręgówka. Sokół Łany Wielkie ma podejmować u siebie, na dzierżawionym od gminy Sośnicowice boisku zespół Unii Książenice. Do starcia ostatecznie jednak nie dochodzi, ponieważ – jak się okazało – poprzedniej nocy nieznani sprawcy… ukradli ze stadionu obie bramki, a także bramę wjazdową i ogrodzenia. O komentarz odnośnie tego absurdalnego zajścia poprosiliśmy prezesa Sokoła, Andrzeja Rogona.
W sobotę mieliście zagrać u siebie z Unią Książenice, tymczasem okazało się, że dwie bramki straciliście jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Jak pan w ogóle coś takiego skomentuje?
Jeszcze dziś trudno mi to jakoś mądrze skomentować, bo doznaliśmy bardzo poważnego szoku. Chyba nigdy w historii nie zdarzyło się tak, by ktoś ukradł z boiska bramki. Dla nas to straszliwa strata, bo mieliśmy profesjonalne bramki, aluminiowe, takie same, jak Lechia Gdańsk. Tym bardziej ubolewamy nad tym, bo kosztowało nas to kupę pieniędzy.
Co pan pomyślał w pierwszej chwili, gdy okazało się, że bramki zniknęły?
Nie wierzyłem w to. Dowiedziałem się o tym od syna, który również gra u nas w drużynie. “Nie wiem, czy mi się wydawało, ale na boisku nie ma bramek”, powiedział. “No ale jak to nie ma bramek”? W piątkowe popołudnie na stadionie były prowadzone jeszcze prace i bramki były na swoim miejscu.
Jaki był ich koszt?
Koło ośmiu tysięcy złotych.
Zniknęła też brama wjazdowa i płot.
150 metrów ogrodzenia, prawie 60 przęseł.
Podejrzewam, że drużyna gości także musiała troszkę zgłupieć.
Nie mogli w to uwierzyć. Później dostali informacje z Katowic, ale stwierdzili, że i tak przyjadą, żeby nie przegrać walkowerem. Po telefonie ze związku w końcu jednak uwierzyli, że to prawda.
Koniec końców mecz rozegraliście dzień później na wyjeździe.
O tyle dobrze, że mieliśmy możliwość zagrania w niedzielę. Śląski związek poszedł nam na rękę, tym bardziej, że tych terminów jest mało, a w tygodniu – wiadomo – to jest liga amatorska. Niestety ulegliśmy wysoko (Unia wygrała 5:0 – dop. red). Unia to jednak drużyna w naszym zasięgu. Gdybyśmy wygrali, moglibyśmy wskoczyć nawet na piąte miejsce.
W obliczu zaistniałej sytuacji pewnie też trudno było się skupić na samym spotkaniu.
Przegrywaliśmy do 70. minuty 0:1, potem nas trzy razy skontrowali. Pretensji o jakikolwiek brak zaangażowania do chłopaków jednak nie mam.
Skoro te bramki kosztowały was aż tak dużo pieniędzy, nie można było ich chować na noc? W jakiś sposób na pewno zminimalizowałoby to ryzyko kradzieży.
Mamy ładny klubowy budynek, ale nikomu nie przeszło przez myśl, żeby chować do niego bramki. Wie pan, to by było raczej śmieszne. Postanowiliśmy kupić aluminiowe bramki, ponieważ są lżejsze i odporne na warunki atmosferyczne. Ze starymi wiecznie pojawiały się jakieś problemy. Myśleliśmy, że będziemy mieli rozwiązaną sprawę może nie na pokolenia, ale na pewno na lata. Dzisiaj miały one zostać rozkręcone i schowane na zimę, żeby niepotrzebnie nie stały. Rozkręcanie ich co tydzień byłoby wręcz niemożliwe, bo na boisku trenuje i pierwsza drużyna, i zespoły młodzieżowe. Można powiedzieć, że na obiekcie codziennie się coś działo.
Sam stadion też nie był w żaden sposób chroniony?
Nie był. Być może teraz miasto podejmie jakieś dodatkowe środki pokroju monitoringu. Ludzie wokół klubu pracują społecznie. Jest garstka osób, która chce zrobić coś fajnego, klub jest wizytówką Sośnicowic. Tym bardziej, że ostatnio zrobiliśmy awans do klasy okręgowej. Koszt bramek wynosi połowę naszego budżetu.
Czy policja wpadła już na jakiś trop, znalazł się jakiś świadek?
Policja podjęła już jakieś środki. Nie wiemy, na jakim etapie dokładnie znajduje się sprawa. Dzwoniono do nas z różnymi zapytaniami. Parę rzeczy wyjaśniliśmy. Mają ściągnąć jakieś nagrania z monitoringu. Zobaczymy, co będzie dalej.
Czyli istnieją jakieś potencjalne materiały dowodowe.
Mamy nadzieję, że uda się coś znaleźć.
Jeśli bramki się nie znajdą, jak zamierzacie rozwiązać problem?
Nie wiem, szczerze mówiąc. Pewnie trzeba będzie kupić następne, ale nie za bardzo wiem, za co. Szczęście w nieszczęściu, że była to przedostatnia kolejka, a ostatnie spotkanie przed przerwą zimową gramy na wyjeździe. Na razie musimy przetrwać zimę, na wiosnę z pomocą miasta być może znajdzie się jakiś sponsor, ktoś, kto kocha piłkę tak, jak my.
Być może pomoże wam fakt, że sprawa zrobiła się dosyć głośna.
Nie chciałbym tego rozgłaśniać. Chciałbym mieć te bramki, które mieliśmy. Wszystkich chętnie zapraszamy do współpracy, nasz drzwi są otwarte. Jeśli ktoś chce dobrze dla naszej miejscowości, jest mile widziany. Przykre jest to, że znajduje się garstka ludzi, która nam to utrudnia. Jeśli ktoś coś widział, może się zgłosić do nas nawet anonimowo. Wiadomo, ludzie czasami się boją. Sośnicowice to nie jest jakiś las. Pewnie nie wszyscy patrzą zawsze w kierunku boiska, ale a nuż ktoś coś widział, a nie dotarło jeszcze do niego, że coś niedobrego się wydarzyło.