Wyjechał z Polski siedem lat temu, później został jeszcze powołany do reprezentacji, ale generalnie słuch o nim zaginął. Co okienko transferowe czytaliśmy jedynie wypowiedź Rogera, że chce wrócić do Polski, najlepiej do Legii. Jaki jest dla niego stereotyp typowego Polaka? A jaki Brazylijczyka? Do którego z nich bardziej pasuje? Jaki ma kontakt z krajem i na ile w codziennym życiu w Brazylii jest Polakiem? Jak jego obecna żona zareagowała po gola Rogera na Euro, gdy była w związku z innym facetem? Po co tak naprawdę przyleciał do Polski i jaki ma w tym cel oprócz wypoczynku? Zapraszamy do lektury wywiadu z Rogerem.
Rozmawiamy z Marcinem Komorowskim, do budynku wchodzi Roger.
– Marcin, pamiętam cię! Co stało ci się w nogę?
Komorowski: – Sfaulowali mnie. No wiesz, zawsze byłem technicznym zawodnikiem, grałem do przodu, polują na mnie…
– “Komor”, naprawdę cię pamiętam! Byłeś przecinakiem, ciągle faulowałeś. (śmiech)
Do budynku wchodzi taksówkarz i daje Rogerowi pozostawiony w samochodzie telefon.
– Dziękuję panu bardzo! Jest tu pełno dobrych ludzi, dziękuję! To co, wychodzimy!
Wychodzimy?
Zaczynamy!
Nie najlepiej z polskim, co? (śmiech)
Radzę sobie. Ja jestem przystojny, a ty brzydki! Widzisz, jednak mówię po polsku! Ale może już skończmy, mamy Adama (śmiech). Kiedy jechałem do hotelu chłopaków z reprezentacji, spytałem kierowcę po polsku: “czy jesteśmy bardzo daleko?”, był w szoku, że przemówiłem w jego języku. Żeby wstawić coś na twittera lub instagram, używam tłumacza google. Ludzie piszą do mnie po polsku, więc chcę się z nimi kontaktować. Kiedyś odpisywałem ludziom i dodawałem opisy na instagramie po portugalsku, ale nie ma co bać się błędów. Mogę popełniać błędy albo posiłkować się tłumaczem google, ale nie jest mi głupio z tego powodu, bo liczą się intencje, a ja chcę utrzymywać kontakt z Polakami. Jeśli zrobię jakiś błąd językowy, to przeproszę. Uważam, że lepiej je popełniać, niż w ogóle nie odpisywać ludziom. Żałuję, że zaniedbałem naukę języka będąc tu na miejscu. Jeśli tylko wrócę, to od razu się za to wezmę. Słyszałem i słyszę zarzuty: jesteś Polakiem, a nie mówisz po polsku. Okej… jest jak jest, będę chciał to zmienić.
Niedawno znany i lubiany Jacek Gnój podszył się pod Bogusława Leśnodorskiego i zaproponował ci powrót. Jaka była twoja reakcja na zapytanie i jaka potem, gdy zorientowałeś się, że to fejk?
Ludzie myśleli, że dałem się nabrać, ale… ja po prostu nie wiedziałem, że to prezes Legii. Nie miałem świadomości, że prezes ma konto i że to niby od niego była propozycja. Myślałem, że pyta mnie normalny kibic, dlatego odpisałem jak każdemu innemu – że to byłby dla mnie zaszczyt.
Tak szczerze, naprawdę przyjechałeś tu tylko na wakacje?
Traktuję to trochę jako urlop, odwiedzam i przypominam sobie różne miejsca, ale szczerze mówiąc przyjechałem tu w dwóch celach. Przede wszystkim chcę zorientować się, jaka byłaby możliwość załatwienia klubu w Ekstraklasie. Jeżeli otrzymam wiele ofert, ale jedna z nich będzie z Polski, to ją wybiorę. Pieniądze nie są dla mnie na pierwszym miejscu, żyć szczęśliwie z rodziną i pograć jeszcze w piłkę na wysokim poziomie.
Naprawdę uważasz, że jesteś jeszcze w stanie?
Tak, gwarantuję ci, że jestem takim samym Rogerem, jak wcześniej. Przerzedziły mi się włosy – to jedyna różnica. Oczywiście, mam 34 lata, jestem tego świadomy. Ale znam swoje ciało. Po co biegać 15 kilometrów, jeśli mogę biegać dziesięć, a mądrze? Oglądałem mecz z Cracovią na żywo i uważam, że nadal jestem w stanie grać na poziomie Ekstraklasy. Przez swoją karierę nie miałem poważniejszych kontuzji, moje kolana i stawy są w dobrym stanie, nie narzekam na bóle. Poza tym w mój styl gry wpisuje się utrzymanie piłki, operowanie nią w środku i przede wszystkim podania.
Wyobrażasz sobie trio: Radović, Guilherme i Ty?
Czemu nie? “Rado” i Guilherme świetnie radzą sobie w pojedynkach jeden na jednego, potrzebują tylko dokładnych piłek. Ja mógłbym im je dostarczać. Jestem przekonany, że tworzylibyśmy świetne trio. Później jesteśmy umówieni z “Gui”.
Spotkałeś już znajome twarze?
Na meczu Legii z Cracovią spotkałem wielu znajomych z klubu, nawet tych, z którymi grałem. Kiedyś mieszkałem na Ursynowie, jeszcze nie zdążyłem tam zajrzeć. Byłem na treningu Legii, widziałem się z Jackiem Magierą, porozmawiałem z “Vuko”, “Rzeźnikiem”, “Rado”. A przed chwilą spotkałem się na kawę z Maćkiem Rybusem, widziałem się z Arturem Borucem. Właśnie, spójrz na to zdjęcie!
Na ulicy czujesz się jak miś z Krupówek?
Zdaję sobie sprawę, że pograłem trochę w Legii, w reprezentacji i tej historii nikt nie zatrze, ale jestem bardzo zaskoczony przyjęciem mnie tutaj. Cały czas ktoś do mnie podchodzi z prośbą o zdjęcia czy zbicie piątki. W “Złotych Tarasach” ludzie się za mną oglądali…
Na pewno nie dlatego, że jesteś przystojny!
Rewanżujesz się! (śmiech) Patrzyli na mnie, jakby nie wierząc, że to ja. W końcu, jak przekonania nabrała jedna osoba i do mnie podeszła, to za nią inni. Przez pierwsze dni byłem tu z przyjacielem Huggo Renato, który był w absolutnym szoku: “Wiedziałem, że jesteś tu poważany i rozpoznawalny, ale aż tak?”. Nie mam tu samochodu, więc jeżdżę tylko taksówkami. Kierowcy mnie poznają i jeden, gdy wyjmowałem portfel, żeby zapłacić powiedział, że nie ma mowy, bo to był dla niego wielki zaszczyt.
Co myślisz o Polakach?
Stereotyp typowego Polaka to: zimny, nieprzystępny, dużo pije. Jednak po poznaniu ludzi, nie uważam tak, na pewno nie przekazuję takiej opinii dalej, wręcz przeciwnie. Ja uwielbiam Polaków. Mam też złe wspomnienia, ale były incydentalne. Bramkarz nie wpuścił mnie do dyskoteki ze względu na kolor skóry, byłem po chamsku obsłużony w sklepie czy na mój widok były wydawane małpie okrzyki – ale to już na stadionach. Szczerze mówiąc, łatwo jest być tu gwiazdą, bo ludzie cię znają, szanują, chcą pomagać, ale też nie przekraczają pewnych granic, nie są nachalni. Jak otworzę lodówkę, to nie muszę dać autografu (śmiech).
A stereotyp typowego Brazylijczyka?
Można powiedzieć, że jak Brazylijczyk, to rozrywkowy i spóźnialski. Jednak słowo “stereotyp” dobrze do tego pasuje, bo przecież nie każdy taki jest.
A ty żyjesz jak Brazylijczyk, czy jak Polak?
Zależy, gdzie jestem. Bardzo szybko adaptuję się w nowych okolicznościach. Lecąc daleko i zmieniając strefę czasową, w telefonie godzina przestawia się automatycznie. Ja mam tak samo, zmieniam tryb. Jeśli w Brazylii jestem z kimś umówiony na 16, to przyjadę po 17, bo to tam normalne. Jeśli ktoś spóźni się do mnie dwie godziny, to też źle tego nie odbiorę. Natomiast będąc w Polsce, przyjadę na czas, a nawet przed. Chociaż, z innych względów, dziś się do ciebie spóźniłem (śmiech). Wyjeżdżając z Brazylii mówiłem tylko po portugalsku. Teraz mówię do tego po hiszpańsku, angielsku i trochę po polsku. Trochę w kolejnych krajach przeżyłem, poznałem nowe kultury i chciałem wyciągnąć dla siebie to, co dobre. Ważne, żeby z biegiem czasu nie tracić własnego “ja”, osobowości, charakteru. A do tego dokładać warte tego cechy i nauki. Dlatego jako człowiek dużo nauczyłem się dzięki przeprowadzce do Europy. Dobrym przykładem jest też piłka. O piłkarzach z Brazylii mówi się, że każdy ma świetną technikę, ale nie umieją bronić, nie biegają, nie walczą. Ale na moim przykładzie mogę powiedzieć, że grałem w Europie, gdzie taktyka jest ważniejsza i nauczyłem się biegać tak, żeby nie biegać bez sensu. Nauczyłem się taktyki w Polsce, gdy defensywnej też. Życia też można się nauczyć.
Od odejścia z Legii pojawiłeś się w Polsce trzy razy. Jesteś tu tylko przyjezdnym?
To, że mieszkam w Brazylii i nie bywam tutaj często nie znaczy, że nie pamiętam i nie myślę o Polsce. Mam bliskiego przyjaciela, który gra w Korei, nie widzieliśmy się cztery lata. A uczucia przyjacielskie pozostają. Czas i dzielące nas kilometry nie sprawiają, że mamy siebie w nosie. Tak samo mam z Polską.
Zdalnie sprawdzasz, co się tu dzieje?
Nie interesuję się polską polityką, tak jak nie interesuję się brazylijską, więc na ten temat nie mam dużej wiedzy. A samym krajem i sportem jak najbardziej. Oglądam mecze reprezentacji Polski, na bieżąco sprawdzam wyniki ekstraklasy, oglądam skróty, czytam newsy dotyczące Legii. Poza tym na twitterze obserwuję dużo Polaków, widzę, co się tu dzieje.
Opowiadasz rodzinie o Polsce?
Córeczka Lara wie, że tata poleciał do Polski, bo tutaj mieszkał i grał. Z żoną śmiejemy się czasem, określamy coś w języku polskim. Nie znam języka na tyle, żeby uczyć go dzieci, ale mówię do nich po polsku “dzień dobry”, “dobranoc” czy “kocham cię bardzo”. Mój synek Lorenzo ma dopiero dwa lata, dlatego czekam aż podrośnie, żebym mógł kupić mu koszulkę Legii z nazwiskiem. Dla niego na razie brakuje rozmiarów (śmiech). I powiem ci szczerze – jeśli miałby on zostać piłkarzem, to chcę, żeby był reprezentantem Polski. Mam zamiar pokazać Polskę swojej rodzinie, chciałbym, żeby dzieci zobaczyły kraj, którego tata jest obywatelem. Kiedy przeszedłem do Legii i poczułem na własnej skórze, jaki jest tu klimat, jak mroźne są zimy, to nie wyobrażałem sobie zostać tutaj na dłużej. Ale przywykłem do tego, a szczęśliwe życie rodzinne dużo łatwiej prowadzić tutaj, niż w Brazylii. Chciałbym tu z nimi mieszkać.
A jakie wyglądało twoje dzieciństwo?
Nie wywodzę się z faweli, nie napadałem na ludzi, nie musiałem kraść. Natomiast bywało, że nie miałem pieniędzy na autobus i musiałem błagać kierowcę o podwiezienie mnie w stronę domu. Mama bardzo ciężko pracowała, starała się, żebyśmy z moją siostrą i bratem mieli na jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy.
A jak było z ojcem?
Tata mieszkał z nami pod jednym dachem, ale byli z mamą w separacji, nie wykonywał dobrze swoich rodzicielskich obowiązków, miał problemy z alkoholem. Mimo tego był dobrym człowiekiem. Dobre cechy, które mam, czyli prostota, skromność, to właśnie cechy po ojcu. U niego ta prostota była widoczna w codziennym życiu. Pamiętam, jak kupiłem tacie telefon komórkowy z wpisanym moim numerem, żebyśmy mogli się kontaktować, a on nie potrafił go nawet włączyć i wyłączyć. Innym razem tata chciał obejrzeć jakiś film, powiedziałem: nie ma problemu, kupię ci DVD. A on wolał zwykłe, stare wideo na kasety VHS, bo czegoś nowocześniejszego nie potrafiłby obsłużyć. Jednak, tak jak powiedziałem, był bardzo dobrym człowiekiem. Wspominam go z dużym wzruszeniem, bardzo brakuje mi taty.
Jak w takiej sytuacji wyglądały twoje początki z piłką?
Pamiętam sytuację, gdy jako chłopiec byłem na testach w Palmeiras i wypadłem bardzo dobrze, trener chciał mnie przyjąć. Natomiast w klubie były ograniczone miejsca. Moja mama widziała, jak rodzic innego chłopaka daje komuś z klubu w łapę, żeby przyjęli jego syna, a nie mnie. Moja mama była uczciwa, poza tym nie miała nawet takich pieniędzy i nie zostałem przez to w Palmeiras. Wróciłem do swojego małego klubu i postanowiłem, że się z niego przebiję, będę profesjonalnym piłkarzem i zmienię sytuację finansową rodziny. Tak naprawdę, kiedy zaczynałem grać i ludzie przewidywali, kto zostanie piłkarzem nie wskazywali na mnie, faworyci byli inni. Ja ciężko pracowałem, praktycznie w ogóle nie chodziłem na imprezy i przebiłem się z nich wszystkich jako pierwszy. Moi koledzy trafili w różne miejsca. Kilku grało w niższych ligach, jeden pracuje w banku, inny stał się przestępcą i obecnie siedzi w więzieniu…
Wracając do rodziny, jak poznałeś żonę?
Poznaliśmy się, kiedy byłem w Polsce, a ona…w Brazylii.
Przez internet?
Dokładnie, to był 2006 rok. Zdecydowaliśmy, że chcemy się bliżej poznać, wysłałem jej bilet lotniczy do Polski. Rozchodziliśmy się dwa razy i schodziliśmy z powrotem, w końcu wzięliśmy ślub w Grecji.
Znała cię jako piłkarza?
Lyne kojarzyła, że gram w piłkę, bo Corinthians i Flamengo to znane kluby w Brazylii. Natomiast ona nigdy nie interesowała się piłką nożną. Na początku było mi trudno, bo wiadomo, jak ludzie patrzą na piłkarzy. Głupki, imprezowicze, ciągle zmieniają kobiety… Nawet nie wiesz, ile wysiłku musiałem włożyć, żeby przekonać ją, że jestem inny. W końcu udało mi się to udowodnić i jesteśmy razem do teraz. Kiedy przyleciała do Polski i wychodziliśmy na ulicę, paparazzi robili jej zdjęcia. Ale ona się tym nie interesowała, nie chciała być uważana za celebrytkę: “Robią zdjęcia? Niech robią, spokojnie”. Właśnie, mam świetną historię!
Opowiadaj.
Kiedy dostałem obywatelstwo i zacząłem grać w reprezentacji, nie byliśmy razem. Pokłóciliśmy się i rozstaliśmy, Lyne miała innego partnera. Oglądała z tym facetem mecz Austia-Polska na Euro 2008 i kiedy strzeliłem gola podskoczyła z radości, zaczęła krzyczeć, cieszyć się!
Ten facet musiał być wniebowzięty.
Był straszliwie zły, obraził się, a Lyne w końcu do mnie wróciła. Prawdziwa miłość nie gaśnie. Dobrze, że strzeliłem tego gola. (śmiech)
Rozmawiał SAMUEL SZCZYGIELSKI
Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Panu Adamowi Mieszkowskiemu.