Gdy jako junior grał w West Hamie, wszyscy widzieli w nim ogromny potencjał i przypuszczali, że oto przyszła nowa gwiazda. Faktycznie, na początku kariery Joe Cole’a mogło się tak wydawać, jednak przyszłość brutalnie to zweryfikowała.
Całe angielskie środowisko piłkarskie poznało tego grajka w 1999 roku, w finale młodzieżowego FA Cup. Drużyna „King Cole’a” wygrała z Coventry City, aż 6-0, a Cole zagrał świetnie. Kreatywność, polot, odpowiedni poziom pewności siebie, technika i przegląd pola – te wszystkie cechy można było zobaczyć na pierwszy rzut oka. Kibice na Wyspach Brytyjskich mówili, że jest w stanie zrobić zwód Johanna Cruyffa w budce telefonicznej. Był stworzony do grania na „dziesiątce”. Szkoda tylko, że trenerzy woleli wystawiać go na skrzydle. Gdyby nie to przeoczenie, Cole by zdobył więcej sukcesów? Możemy jedynie gdybać.
Czasami mówimy, że zawodnik urodził się w złym czasie, że w innej epoce poradziłby sobie lepiej. Nie inaczej było w przypadku Joey’ego. Paręnaście lat temu, tak często nie grano z typową „dziesiątką”. Tylko, że po jego fenomenalnym występie w pucharze FA, został przyłączony do pierwszej drużyny West Hamu, ponieważ było u niego zawsze widać, że chce być pod grą, wziąć odpowiedzialność za swoje czyny na boisku. Te cechy prawdopodobnie nakłoniły ówczesnego trenera „Młotów”, Glenna Roeder’a, do dania 21-latkowi opaski kapitańskiej. Wstawiał go również na pozycję „dziesiątki”, więc ryzykował postawę zespołu dla jednego zawodnika i przez to West Ham spadł z ligi.
W 2003 roku, wtedy kiedy również dostał nagrodę dla „Najlepszego Młota w roku”, przeniósł się do innej dzielnicy Londynu, Chelsea, gdzie trenerem był Claudio Ranieri. Po pierwszym sezonie Anglika w Chelsea, do ekipy „The Blues” zatrudniono Jose Mourinho.
Portugalczyk grał systemem 4-5-1, więc nie było miejsca dla ofensywnego pomocnika i Cole był zmuszony do grania na skrzydle. Przez Mourinho, Cole nie był już zawodnikiem, który mógł wygrać mecz, ale po prostu kolejną częścią maszyny do wygrywania. Jeśli chcemy porównać sytuację Joe Cole’a do jakiejś, która się wydarzyła niedawno, może to być odejście Kevina De Bruyne’a z Chelsea do Wolfsburga. Bo Mourinho zrobił z Cole’a lepszego zwycięzcę, ale czy zrobił z niego lepszego zawodnika?
Po Chelsea był nieudany Liverpool, potem West Ham, a później już poziom, do którego wstyd się przyznać. Coventry City, która nie dorównywała Premier League, ale był jeden plus: Cole w końcu zaczął grać na „dziesiątce”!