Reklama

Polska piłka jak nieudolny, uroczy, bezzębny łotr

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2016, 09:55 • 3 min czytania 0 komentarzy

I to jest ten nasz polski futbol. Polski futbol, w którym klub można sprzedawać przez kilka lat, za każdym razem czekając już tylko na finalny przelew, dodajmy: przelew na poziomie takich, jakie inne kluby wykonują każdego tygodnia na konta swoich zawodników. Polski futbol, w którym klub może kupić hochsztapler ze sfałszowaną maturą, opierając się na pieniądzach z gry Eurobiznes. Ba, oba te kluby mogą albo pokonać, albo chociaż napędzić stracha mistrzowi.

Polska piłka jak nieudolny, uroczy, bezzębny łotr

Zresztą co to za mistrz. Ślizga się w lidze, ślizga w pucharach. Kompromituje z częstotliwością o wiele za dużą – jak nie kłótnie właścicielskie z zarzucaniem sobie gangsterskich powiązań w tle, to zamknięte trybuny. Jak nie wymęczone 0:0 z pogrążoną w kryzysie Wisłą, to 0:1 z Górnikiem Łęczna. Porażek w miejscowości, której liczba mieszkańców nie przekracza liczby dzieciaków trenujących we wszystkich projektach Legii przez grzeczność już nie wypominajmy.

Mistrz jednego dnia ufa wiernie w wizję albańskiego kowboja, skupuje miłośników McDonald’sa na emeryturze i wonderkidów z Afryki Centralnej. Przegrywa na pustawym stadionie w Lublinie z Vojo Ubiparipem, samemu atakując bułgarskim sobowtórem popularnego dziennikarza, co do którego nie ma pewności, czy na pewno piłkarsko tego dziennikarza przewyższa. Wchodzi w przepychanki na najwyższym szczeblu właścicielskim, jednocześnie zawodzi kibiców, wreszcie dostaje 0:6 w pierwszym po 21 latach meczu w elicie. Ba, okazuje się, że najważniejszy mecz dekady przyjdzie mu grać bez kibiców. Pozostali pucharowicze, klejnoty eksportowe do pokazywania w Europie, powykładali się już wcześniej na studentach z bośniackiej edycji Erasmusa.

Tak sobie płynie futbol nad Wisłą. Przez scenę przebiegają Jakub Meresiński, prezydent polskiej stolicy mody Lubawski, Dariusz Mioduski łapiący się za bary z Bogusławem Leśnodorskim, gdzieś w tle pręży się jeszcze słoń z Niecieczy, słynni kibice z Radomia w kominiarkach, Senegalczycy taszczący walizki z pieniędzmi, których przez procedury nie da się przelać. Feeria barw. Wszystko się świeci, błyska, jęczy, ale w opcji – “jestem w strasznym tunelu w lunaparku i zaraz na maskę wskoczy mi klaun z siekierą”.

Ale klauna nie ma. Gdy już spodziewasz się najgorszego, gdy jesteś w stanie uwierzyć, że mistrz Polski spadnie z ligi, nowym mistrzem zostanie zespół parafialny spod Grójca, najdrożsi piłkarze zakończą sezon bez udanego zagrania a właściciele najbogatszego klubu wystąpią na gali MMA w opcji premium, czyli z siekierami za pazuchą…

Reklama

Dzieje się coś innego. Z kapelusza wyskakuje siwy magik, który jeszcze przedwczoraj niańczył przedszkolaków z Legii na wyjazdach na Pilicę Białobrzegi. Jakiś Kopczyński, który w tym przedszkolu siedział, choć wiekowo pasował już do maturzystów. Tych dwóch grubasów z knajpy za rogiem, w jakiś czarodziejski sposób odchudzonych o 30 kilo.

I tak po prostu remisują sobie z Realem Madryt. Męcząc się niemiłosiernie w lidze z chłopakami, których nie stać na opłacenie mieszkań. Męcząc się z półamatorami, męcząc się z bankrutami z niższej ligi z Zabrza w krajowym pucharze. Kto wie, może walcząc do końca o miejsce w ósemce.

Remisują z Realem Madryt. Oczywiście tym najsilniejszym – z Balem, Cristiano Ronaldo i Benzemą w przodzie, z Keylorem Navasem między słupkami. Odrabiając od 0:2. Wygrywając dryblingi. Zdobywając przestrzeń. Atakując, gdy tylko nadarzy się do tego możliwość. Nie robiąc sobie nic z potęgi rywala. Z ilości zer na koncie jednego czy drugiego przeciwnika. Mając w głębokim poważaniu to, że właśnie obok przebiega trzykrotny zdobywca Złotej Piłki. Prowadząc przez moment 3:2 i wywołując wrażenie, jakby ten wynik zupełnie ich nie satysfakcjonował.

Polski futbol. Złotousty rzezimieszek, który może leżeć pijany przez długie tygodnie, który jest uroczy wyłącznie swoją pierdołowatością. Ale tym piękniej się podnosi. Nawet jeśli dzieje się to tak rzadko.

JO
Fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
0
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...