Idealny świat. Coś, w co wiara w dobie stale rosnącego pośpiechu, daleko posuniętej bezrefleksyjności i dbania głównie o czubek własnego nosa z dnia na dzień zanika coraz bardziej. W dzisiejszych czasach w większości przypadków obcujemy z nim co najwyżej w wyciskających łzy filmach czy też tanich romansidłach. Nieraz wciąż jednak przytrafiają się sytuacje, które udowadniają, że pozytywna karma w kryzysowych stanach mimo wszystko potrafi do człowieka wrócić. Jedną z takich historii życie napisało ostatnio w San Sebastian.
35-letni Rubén i jego nieodłączny towarzysz, znaleziony w jednym z kontenerów pod Estadio Anoeta pies Mundo, przez trzy lata mieszkali na ulicy. Każdy ich dzień wyglądał do niedawna niemal identycznie – podnieść się z rana z okupowanej noc w noc tej samej ławki na placu Irún i wyruszyć w poszukiwaniu fuchy, która byłaby w stanie zapewnić choćby te kilka jednostek twardej europejskiej waluty na najbardziej podstawowe potrzeby. Tu coś ponosić, tam pomalować, jeszcze kiedy indziej gdzieś posprzątać… I tak w koło Macieju.
Okoliczni mieszkańcy bardzo szybko jednak wyrobili sobie o Rubénie dobre zdanie. Nie był on bowiem stereotypowym żulikiem, który odwalał fuszerkę, myślami będąc już przy wieczornym tanim winie w kartonie. Przeciwnie – uchodził za porządnego i pracowitego gościa, a jego pies zawsze był wyjątkowo zadbany. Rosnąca sympatia wśród “sąsiadów” sprawiła, że w miniony czwartek w prasie – choć początkowo sam Rubén nie miał o tym pojęcia– pojawił się na jego temat reportaż. Reportaż, dzięki któremu przestał być anonimowym bezdomnym i dzięki któremu życie jego i jego największego przyjaciela uległo diametralnej zmianie.
Po kilku dniach od ukazania się artykułu otrzymał on bowiem ofertę stałej pracy, o której pewnie nawet nie śmiał marzyć – zaproponowano mu dwumiesięczną umowę jako… ogrodnik i dozorca na obiekcie Realu Sociedad. Umowę, która – jeśli tylko sprawdzi się on w tej roli – zostanie z automatu przedłużona. Co więcej, Rubénowi zapewniono także dach nad głową. Na razie mieszka on w jednym ze stadionowych pomieszczeń, jednak jest to jedynie tymczasowe rozwiązanie – już teraz powiedziano mu, by rozglądał się za normalnym lokum na wynajem.
Choć cała sprawa w Hiszpanii zyskała spory rozgłos, nie mamy jednak w tym przypadku do czynienia z budującą dobry PR zagrywką. Sam Real Sociedad – przynajmniej na razie – w żaden sposób nie obnosi się ze swoim nowym “transferem”. Tak samo zresztą jak i Rubén, który pytany o swoją historię, nie jest zbyt wylewny i ogranicza się jedynie do powtarzania na każdym kroku, że jest po prostu ogrodnikiem. Chyba właśnie ten brak robienia hałasu ze strony samych zainteresowanych sprawia, że historia ta jest wyjątkowo budująca i pozwala wciąż wierzyć w naturalną i bezinteresowną ludzką dobroć.